[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Książęca Mość?Na odchodnym Lyam parsknął śmiechem i machnął ręką.– Oczywiście.Nie powiedziała ci? Przecież nie mogę dopuścić, żeby moja rodzona siostra wyszła za jakiegoś prostaka z gościńca.Niniejszym mianuję cię księciem Saladoru.Laurie wyglądał na bardziej przerażonego niż przed chwilą.– Chodź, kochany – powiedziała Carline, biorąc go za rękę.– Przeżyjesz to jakoś.Arutha i Martin wybuchnęli śmiechem.– Zauważyłeś, że ostatnimi czasy arystokracja schodzi na psy? – spytał Martin.Arutha odwrócił się do Roalda.– Dołączyłeś do nas dla złota, lecz moja wdzięczność wykracza poza zwykłą zapłatę.Otrzymasz coś jeszcze.Volney, dopilnuj, aby człowiek ten otrzymał umówioną zapłatę, sakiewkę ze stoma złotymi talarami.Ponadto, jako dodatkową nagrodę za swą służbę, ma otrzymać dziesięć razy tyle.I jeszcze tysiąc z osobistym podziękowaniem.Roald wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.– Hojną masz rękę, Wasza Wysokość.– A do tego, jeśli zgodzisz się przyjąć zaproszenie, możesz korzystać z naszej gościnności tak długo, jak zechcesz.Kto wie, może nawet rozważysz wstąpienie do mojej osobistej gwardii? Wkrótce będę tam potrzebował kapitana.Roald zasalutował.– Dziękuję, Wasza Wysokość, ale nie.Ostatnio coraz częściej myślę sobie, że czas już chyba ustatkować się i osiąść gdzieś na dobre.Szczególnie po ostatniej wyprawie nie ciągnie mnie do regularnego wojska.– W takim razie czuj się u nas swobodnie i korzystaj z gościny, jak długo zechcesz.Wydam polecenie zarządcy, aby przygotował dla ciebie komnatę.– Wielkie dzięki.Wasza Wysokość – powiedział Roald z uśmiechem.– Wasza Wysokość – odezwał się Gardan – czy wzmianka o nowym kapitanie oznacza, że zostałem w końcu zwolniony z tego obowiązku i mogę wrócić do Crydee z księciem Martinem?Arutha pokręcił głową.– Przykro mi, Gardan.Kapitanem gwardii zostanie sierżant Valdis.Na razie nici z emerytury dla ciebie.Wybacz.Po lekturze raportów, które przywiozłeś od Puga ze Stardock, doszedłem do wniosku, że będziesz mi nadal potrzebny.Lyam mianuje cię wkrótce marszałkiem Krondoru.Kasumi klepnął starego wojaka w plecy.– Gratulacje, panie marszałku.– Ale.Jimmy chrząknął znacząco.Arutha odwrócił się ku niemu.– Tak.paniczu?– No.myślałem.– Chciałeś o coś zapytać?Wzrok Jimmy'ego wędrował od Aruthy do Martina.– To znaczy, hm, pomyślałem sobie tylko, że skoro już obsypujesz wszystkich nagrodami.– Ach, tak.Oczywiście.– Arutha rozejrzał się po sali i zauważył jednego z młodych szlachciców pozostających przy dworze.– Locklear!Młodzieniec przybiegł pędem i skłonił się nisko przed Księciem.– Wasza Wysokość?– Zaprowadzisz panicza Jamesa do Mistrza Ceremonii deLacy'ego i poinformujesz go, że Jimmy awansował na stanowisko Seniora.Jimmy wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu i ruszył za Locklearem.Świerzbiał go język, aby coś powiedzieć, ale po namyśle zreflektował się i zrezygnował.Martin położył rękę na ramieniu brata.– Nie spuszczaj oka z tego chłopaka, Arutha.On naprawdę chce zostać księciem Krondoru.– Niech mnie szlag trafi, jeśli nie ma na to dużych szans.ODWRÓTW duszy moredhela wrzało.Na zewnątrz zachował jednak kamienny spokój i żaden z trzech znajdujących się przed nim wodzów niczego nie zauważył.Trójka przewodziła najważniejszej konfederacji z nizin.Zanim się zbliżyli, dobrze wiedział, jakie za chwilę padną słowa.Wysłuchał ich jednak cierpliwie.Odblask ognia płonącego w pobliżu tronu rzucał ruchliwe i krwawe blaski na odkrytą pierś.Znamię w kształcie smoka wydawało się poruszać.– Panie – mówił wódz stojący pośrodku – moi wojownicy robią się nerwowi.Złorzeczą i narzekają.Mają dość bezczynności.Kiedy zaatakujemy Ziemie Południa?Pantathian zasyczał złowieszczo, ale wystarczył jeden gest siedzącego na tronie, by zamilkł.Murmandamus oparł się wygodniej i marszcząc czoło, rozmyślał o swoim niepowodzeniu.Najlepszy dowódca był martwy i nie do odzyskania nawet przez potężne moce, które pozostawały na jego usługach.Zbuntowane klany Północy żądały natychmiastowego działania.Szeregi górskich szczepów, zdezorientowanych po śmierci Murada, topniały w oczach z dnia na dzień.Ci, którzy przybyli na jego wezwanie z południowych lasów, szeptali coraz częściej między sobą o przedostaniu się przez mniej znane przełęcze do krainy ludzi i Krasnoludów i o powrocie do rodzinnych stron u podnóża wzgórz koło Zielonego Serca czy wysokogórskich łąk Szarych Wież.Całkowicie polegać mógł jedynie na góralskich klanach i oczywiście na Czarnych Zabójcach.Tak, pierwsza bitwa została przegrana.Wodzowie stojący przed nim żądali jakiejś obietnicy, znaku czy przepowiedni, które utwierdziłyby wiszące na włosku przymierza, zanim na nowo rozgorzeją zadawnione waśnie szczepowe.Murmandamus dobrze zdawał sobie sprawę, że jeśli natychmiast nie wyruszą, będzie mógł utrzymać ludzi pod swoją komendą najwyżej przez kilka tygodni.Obóz był wysunięty daleko na północ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]