[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Serce zaczęło mu walić jak młotem.Jak okiem sięgnąć, wszędzie rosły potężne dęby, wiązy, sosny i jesiony.Pod stopami miał leśne runo, a nie lód.Cała okolica była prześwietlona delikatnym światłem, sączącym się poprzez zielony ażur gałęzi i listowia.Przewodnik wskazał na ścieżkę i znów ruszył przodem.Po długim marszu w głąb lasu dotarli do sporej polany.Chociaż nigdy w życiu nie widział czegoś takiego, wiedział jednak, że istnieje inne miejsce, daleko stąd, w innym świecie, które wyglądało niemal identycznie jak to tutaj.Na środku wielkiej polany strzelały w górę niebotyczne drzewa.W wielu miejscach widać było obszerne platformy, połączone siatką gościńców, biegnących konarami.Srebrzyste, białe, złote i zielone liście emanowały mistyczną poświatą.Przewodnik podniósł dłonie do kaptura i powoli zsunął go z głowy.Oczy Puga zrobiły się okrągłe jak spodki.Nie mogło być najmniejszych wątpliwości! Miał przed sobą istotę, która do złudzenia przypominała inne, znane mu dobrze z Midkemii.Patrzył z niedowierzaniem, nie mogąc wykrztusić z siebie ani jednego słowa.Tuż przed nim stał wiekowy Elf! Gospodarz uśmiechnął się lekko.– Witaj w Elvardein, Milamberze ze Zgromadzenia.A może wolisz, aby nazywano cię Pugiem z Crydee? Oczekiwaliśmy twego przybycia.– Wolę: Pug.– szepnął.Odkrycie jednej z dwóch najstarszych ras Midkemii, żyjącej w tym nie dającym się zaakceptować przez racjonalny umysł lesie, głęboko w lodzie i na obcej planecie, wprawiło go w osłupienie.– Co to za miejsce? Kim jesteś? Skąd wiedziałeś, że do was przybędę?– Ja dużo wiem, synu Crydee.Znalazłeś się tutaj, ponieważ nadchodzi czas, abyś stanął twarzą w twarz z największą potwornością, abyś zmierzył się z tym, którego nazywasz Nieprzyjacielem.Jesteś tutaj, aby się uczyć i aby nauczać.– Kim jesteś?Elf zachęcił go gestem i poszli w stronę drzew.– Wiele spraw musisz zgłębić.Będziesz mieszkał z nami przez rok, a gdy nadejdzie czas rozstania, posiądziesz moc i wiedzę, o których teraz masz zaledwie mgliste pojęcie.Bez tej wiedzy nie byłbyś w stanie przetrwać nadciągającego starcia.Gdy ją posiądziesz, będziesz miał szansę ocalenia dwóch światów.– Elf kroczył u boku Puga.– Należymy do rasy Elfów, która na Midkemii już dawno wymarła.Jesteśmy najstarszą rasą na tym świecie, my słudzy Valheru.Ludzie nazwali ich Jeźdźcami Smoków.Dawno, dawno temu zawitaliśmy na Kelewan.Z powodów, które poznasz później, zdecydowaliśmy tu osiąść na stałe.Wypatrujemy powrotu tego, który przywiódł cię do nas.Szykujemy się do dnia, w którym ujrzymy powrót Nieprzyjaciela.Jesteśmy eldar.Pug nadal nie mógł dojść do siebie po doznanym szoku.Pod czaszką kłębiły się różnorakie myśli.W całkowitym milczeniu przekroczył granicę bliźniaczego miasta Elvandaru, miasta ukrytego głęboko w otchłani lodów, miasta, które eldar nazwał Elvardein.Arutha wraz z Lyamem przechodzili szybko przez salę.Tuż za nimi śpieszyli Volney oraz ojcowie Nathan i Tully.Za pierwszą piątką podążali Fannon, Gardan i Kasumi, Jimmy i Martin, Roald i Dominik oraz zamykający pochód Laurie z Carline.Książę ciągle jeszcze nosił brudne i zniszczone ubranie, które miał na sobie w czasie rejsu z Crydee.Dzięki opatrzności bogów podróż minęła szybko i cudownie spokojnie.Przed drzwiami pokoju, który Pug opatrzył magicznymi pieczęciami, czuwało dwóch wartowników.Arutha dał im znak, by otworzyli drzwi.Gdy oba skrzydła rozsunęły się na boki, odsunął żołnierzy i zgodnie z poleceniem Puga rozbił pieczęć rękojeścią miecza.Książę i obaj kapłani wbiegli do środka.Stanęli przy łożu Anity.Lyam i Volney zatrzymali pozostałych na progu.Nathan otworzył ostrożnie flakonik z medykamentem przygotowanym przez czarodziejów Elfów.Zgodnie z ich wskazówkami wylał kropelkę leku na usta dziewczyny.Przez chwilę nic się nie działo.Jednak po paru sekundach wargi jej zadrżały i rozchyliły się.Koniuszek języka dotknął kropelki.Tully i Arutha wzięli ją pod ramiona i podnieśli.Nathan przyłożył jej fiolkę do ust i wlał całą zawartość.Dosłownie na ich oczach zaczęła następować zmiana.Policzki poróżowiały.Arutha ukląkł przy łożu.Powieki zatrzepotały i po chwili Anita otworzyła oczy.Powoli odwróciła głowę i spojrzała na Księcia.– Arutha.– szepnęła ledwo słyszalnym głosem.Jej dłoń powędrowała powolutku ku górze.Koniuszki palców delikatnie dotknęły jego policzka, po którym spływały łzy szczęścia.Arutha nie wstydził się płaczu.Ujął jej dłoń w swoją i pocałował.Stojący przy drzwiach nie dali się już dłużej powstrzymać.Wpadli do pokoju.Ojciec Nathan zerwał się na równe nogi.– Najwyżej minutę, a potem precz stąd! Dziewczyna musi wypoczywać – warknął Tully.Lyam wybuchnął radosnym, tak charakterystycznym dla niego śmiechem.– Słuchajcie go, słuchajcie! Tully, nie wiem, czy zauważyłeś, że to ja nadal jestem Królem.– Jeśli o mnie chodzi, mogą cię nawet obwołać cesarzem Keshu, królem Queg czy wielkim mistrzem Bractwa Tarczy Dala.Mam to w nosie.Dla mnie zawsze będziesz jednym z moich mniej rozgarniętych uczniów.Jak mówiłem, tylko chwila, a potem precz stąd! – powiedział szorstkim głosem i odwrócił się, aby nie zauważyli, że policzki ma mokre od łez.Księżniczka Anita rozglądała się zdumiona dookoła.Tłum uśmiechniętych twarzy?– Co się stało? – Wyprostowała się i skrzywiła z bólu– Oj, boli! – Uśmiechnęła się niepewnie.– Arutha, co się stało? Pamiętam tylko, że był ślub.odwróciłam się do ciebie i.– Później ci wszystko wyjaśnię, kochana.Odpoczywaj teraz.Wkrótce znowu się zobaczymy.Uśmiechnęła się i ziewnęła szeroko, zasłaniając usta ręką.– Och, przepraszam, ale jestem taka senna.– Ułożyła się wygodnie, wtulając twarz w poduszkę, i momentalnie usnęła.Tully wyganiał wszystkich z komnaty.Gdy wyszli, Lyam podszedł do niego.– Ojcze, jak długo musimy czekać, aby doprowadzić ten ślub do końca?– Kilka dni.Ozdrowieńcza siła tej mikstury jest wprost fenomenalna.– Dwa śluby – poprawiła brata Carline.– Chciałem poczekać do powrotu do Rillanonu.– Mowy nie ma! Wybij to sobie z głowy – wypaliła.– Nie mam zamiaru ryzykować.– Hm.Wasza Książęca Mość – powiedział Król do Lauriego – odnoszę wrażenie, iż rzecz została zdecydowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •