[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Oczywiście, że roześlemy zdjęcia oficerom policji.Przekażemy też dane dotyczące jego wyglądu prasie, zaznaczając, że jest on po prostu zwykłym mordercą.Możemy dostarczyć szczegóły zabójstw na Highgate i Stockwell bez zbytecznych wyjaśnień, że sprawa ściśle tajna.– Ależ to walka z wiatrakami – obruszył się Bloggs.– Nic innego nie możemy na razie zrobić.– Zacznijmy więc od Scotland Yardu – zaproponował Bloggs i podniósł słuchawkę.Godliman spojrzał na zegarek.– Niewiele więcej możemy dzisiaj zdziałać – zauważył – ale jakoś zupełnie nie chce mi się iść do domu.Nie będę mógł zasnąć.Parkin wstał.– Wobec tego idę po czajnik i zaparzę świeżą herbatę – powiedział i wyszedł z pokoju.Zapałki na biurku Godlimana tworzyły obrazek konia z wozem.Zlikwidował jedną z nóg konia i zapalił nią fajkę.– Czy masz dziewczynę, Fred? – zapytał próbując nawiązać rozmowę.– Nie.– Chcesz powiedzieć, że nikogo nie miałeś od tamtego.– Nikogo – przerwał mu Bloggs.Przez chwilę Godliman palił fajkę w milczeniu.– Kiedyś musi być przecież koniec żałoby – odezwał się w końcu.Bloggs udał, że nie słyszy tej uwagi.– Może nie powinienem cię pouczać niczym stara ciotka – mówił Godliman.– Wiem dobrze, co czujesz, sam przecież przez to przeszedłem.Jedyna różnica polega na tym, że ja nie mogłem nikogo winić.– Nie ożeniłeś się jednak po raz drugi – rzucił Bloggs, starając się nie patrzeć na przyjaciela.– Nie, ale nie chcę, żebyś ty popełnił podobny błąd.Kiedy będziesz w moim wieku, zobaczysz, że na dłuższą metę samotność potrafi być ciężarem.– Czy mówiłem ci już kiedyś, że nazywali ją “Nieustraszona" Bloggs?– Tak, mówiłeś.Bloggs spojrzał w końcu na Godlimana.– Powiedz – zapytał – czy jest jakieś miejsce na świecie, gdzie mógłbym znaleźć podobną dziewczynę?– Czy koniecznie musi mieć cechy bohatera?– Po Christine – tak.– Anglia pełna jest bohaterów, Fred.W tej właśnie chwili wkroczył pułkownik Terry.– O, wujek Andrew!.– wykrzyknął Godliman zrywając się z krzesła.– Nie wstawaj – przerwał mu Terry.– Mam ważną nowinę.Słuchajcie obaj uważnie, bo powinniście wiedzieć, co się stało.Ten, kto zabił tych pięciu z Home Guard, odkrył nasz największy sekret.Przede wszystkim przyjmijcie do wiadomości, że rozpoczniemy inwazję lądując w Normandii.Niemcy jednak są przekonani, że pojawimy się od strony Calais.Plan dezinformacji nieprzyjaciela opiera się głównie na stworzeniu fałszywej Pierwszej Grupy Armii Amerykańskiej, zlokalizowanej na terenach wojskowych, których okolice patrolowali zamordowani mężczyźni.Na tym obszarze zgromadzono makiety baraków, tekturowe samoloty, gumowe czołgi, jednym słowem armię dużych zabawek, które z wysokości lotów zwiadowczych do złudzenia przypominają prawdziwe.– Skąd ta pewność, że nasz szpieg odkrył całą prawdę? – spytał Bloggs.Terry podszedł do drzwi.– Rodriguez, proszę wejść – powiedział.Wysoki, przystojny mężczyzna o kruczoczarnych włosach i długim nosie wszedł do pokoju i ukłonił się grzecznie Godlimanowi i Bloggsowi.– Senior Rodriguez jest naszym człowiekiem w ambasadzie Portugalii – oznajmił Terry.– Powiedz im, Rodriguez, co się stało.Mężczyzna stał przy drzwiach, nerwowo miętosząc kapelusz.– O jakiejś jedenastej – zaczął – przyjechała do ambasady taksówka.Pasażer wcale z niej nie wysiadł, tylko kierowca podszedł do drzwi z kopertą zaadresowaną do Francisca.Portier zawołał mnie, gdyż takie dostał instrukcje, i sam wziąłem kopertę.Zdążyłem jeszcze zanotować numer taksówki.– Rozpoczęliśmy już poszukiwania tego samochodu – wtrącił się Terry.– W porządku, Rodriguez, lepiej już wracaj.Dziękuję.Wysoki Portugalczyk opuścił pokój.Terry wręczył Godlimanowi dużą, żółtą kopertę zaadresowaną do Manuela Francisco.Godliman otworzył ją – poprzednio ktoś ją rozpieczętował – wyciągnął drugą kopertę naznaczoną nic nie mówiącymi układami liter.Domyślił się, że to szyfr.W środku wewnętrznej koperty Godliman znalazł parę kartek zapisanych ręcznym pismem oraz komplet zdjęć o rozmiarach dziesięć na osiem.Godliman przyglądał się uważnie listowi.– Wygląda na całkiem zwyczajny szyfr – powiedział.– Wcale nie musisz tego czytać – poradził mu niecierpliwie Terry – wystarczy spojrzeć na zdjęcia.Godliman posłuchał rady kuzyna i w milczeniu obejrzał trzydzieści fotografii.Potem wręczył je Bloggsowi.– No, to koniec – powiedział.Bloggs rzucił okiem na zdjęcia i położył na biurku.– To przecież tylko asekuracja – zauważył Godliman.– Facet wciąż ma negatywy i na pewno gdzieś z nimi jedzie.Trzej mężczyźni siedzieli nieruchomo w małym pokoju, zupełnie wytrąceni z równowagi tym, co przed chwilą zobaczyli.– Zawiadomię Churchilla – odezwał się wreszcie Terry.Jednocześnie zadzwonił telefon i pułkownik podniósł słuchawkę.– Tak.Dobrze.Przyprowadź go tutaj natychmiast.Zapytaj go przedtem, w jakim miejscu zostawił pasażera.Co takiego? Naprawdę?Dziękuję, przyjeżdżaj natychmiast.– Odłożył słuchawkę.– Taksówkarz wysadził pasażera przy szpitalu uniwersyteckim – powiedział.– Może odniósł jakąś ranę w walce z Home Guard? – odezwał się Bloggs.– Gdzie mieści się ten szpital? – zapytał Terry.– Około pięciu minut drogi od dworca Euston – wyjaśnił Godliman.– Pociągi z Euston jadą do Holyhead, Liverpoolu, Glasgow.ze wszystkich tych miejscowości odchodzi prom do Irlandii.– Z Liverpoolu do Belfastu – zauważył Bloggs – potem samochodem do granicy.Z Eire do wybrzeża Atlantyku, gdzie czeka łódź podwodna.Myślę, że nie zaryzykowałby trasy Holyhead – Dublin ze względu na kontrolę paszportową, i nie widzę najmniejszego sensu w podróży do Glasgow.– Fred, najlepiej będzie, jeśli pójdziesz na stację, pokażesz ludziom zdjęcie Fabera i zapytasz, czy ktoś nie widział go wsiadającego do pociągu – zaproponował Godliman.– Zadzwonię na dworzec, żeby powiedzieć, że już jedziesz i jednocześnie zapytam, jakie pociągi odjechały po dziesiątej trzydzieści.Bloggs wziął kapelusz i płaszcz.– Zaczynam działać! – rzucił wychodząc.Godliman podniósł słuchawkę.– Ja też! – powiedział.Na dworcu Euston pomimo późnej pory było jeszcze pełno ludzi.W czasie pokoju stacje zamykano około północy, ale opóźnienia spowodowane wojną sprawiły, że często ostatni pociąg nie odjeżdżał przed rannym, przywożącym mleko.Hala dworcowa wypełniona była stosami walizek i tobołków oraz śpiącymi przy nich ludźmi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]