[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Terminator spróbował się podnieść.Jedno ramię było poszarpane, ręka pogruchotana i prawie bezużyteczna.Znaczna część mechanizmów nóg była zniszczona, choć możliwa do naprawienia.Teraz jednak z trudem utrzymy­wał się na nogach.Kiedy John i Sara podeszli do niego, powiedział:- Nie mamy wiele czasu.- Co? Dlaczego?Terminator wskazał ręką, John i Sara zobaczyli, jak kilka bliskich, drobnych kropelek z ciała T-1000 zaczęło się do siebie czołgać.Moment później połączyły się w większe plamki.Drobne odłamki drżały i łączyły się w większe, szybko tworząc centralną masę.Sara widziała to wszystko jak przez mgłę.Przez mo­ment była na wpół żywa.Ale rozumiała okropne znacze­nie tego, co się działo i szepnęła rozpaczliwie Johnowi do ucha:- To jeszcze nie koniec.John uwierzył jej:- Chodźmy, chodźmy!Terminator przełożył sobie ramię Sary przez plecy i kulejąc odeszli w głąb huty.Za ich plecami coś się poruszyło.To tworzyła się i wynurzała z kałuży “rtęci” srebrna głowa.Unosiła się, aż nad płynną masą uformowały się zgarbione ramiona.Odwróciła się, by patrzeć wprost na swe ofiary.John obejrzał się w nowym, panicznym strachu, bo.T-1000 urósł do wzrostu człowieka.Był wciąż formą z “rtęci”, ale jego rysy tworzyły się błyskawicznie.Uczy­nił pierwszy krok w ich kierunku.Sara potknęła się.Obaj podtrzymali ją pospiesznie i wciąż prowadzili.Terminator wyraźnie utykał, wlokąc nogę ze zgruchotanym stawem.John był jedynym po­spieszającym, popychającym ich naprzód.Minęli róg i weszli w przejście między wysokimi rozżarzonymi pie­cami.To był labirynt wielkiej, monstrualnej maszynerii.Gorąco było ogromne, a powietrze huczało.Sara krzyk­nęła z bólu i potknęła się znowu.- Chodź, mamo - ponaglił John.- Możesz to zro­bić! Chodź!Pociągnęli ją i chwiejnym krokiem ruszyli naprzód.Jej noga była skąpana we krwi, a twarz śmiertelnie blada.John obejrzał się przez ramię.W głównej galerii T-1000 uczynił krok, teraz już cał­kowicie uformowany jako funkcjonariusz Austin.Światło piekielnego ognia zamigotało na jego niewzruszonej twarzy gliniarza.Ruszył do przodu, najwyraźniej nieporuszony własną krystalizacją, ale gdy ręka jego dotknęła balustrady pokrytej żółto-czarną taśmą bezpieczeństwa, stawała się żółto-czarną, kolor zanikał w okolicy łokcia.Z trudem oderwał rękę od balustrady z dźwiękiem przy­lepca oddzierającego się od powierzchni.T-1000 spojrzał na swą prążkowaną, żółto-czarną rękę, gotów przywrócić ją do normalności.Był “pokolorowany”.Ale nie tylko ręka.Z każdym krokiem wzór kafelkowej podłogi obejmo­wał jego nogi.Zanikał dopiero, gdy stopa odrywała się od podłoża.Kończyny starały “stopić się” z otoczeniem, ulegały zmianom jak kameleon.Działanie to było już teraz poza kontrolą centralnego układu sterowania.T-1000 uczynił krok do przodu patrząc przed siebie uważnie.Wypełniał swą misję i wciąż mógł zabijać.Minął róg i wszedł w przejście między piecami.Terminator zobaczył w zadymionym mroku zbliżającą się ku nim sylwetkę policjanta Austina.T-1000 zaczął biec, gdy tylko ich zauważył.Terminator oddał Sarę, w ręce Johna:- Idźcie.John potrząsnął przecząco głową.T-1000 biegł, jego nogi ciężko uderzały o beton.Terminator pchnął Sarę i Johna naprzód:- Biegnijcie!John usłuchał, powlókł się, prowadząc Sarę najlepiej jak potrafił.Wytężała siły, by zostać przytomną, na wpół idąc i majacząc.Jej stopa pośliznęła się na kablu i upadła na kolana.John pociągnął, ale nie mogła zebrać sił, by wstać.John krzyczał błagając:- Chodź, musisz spróbować!.Proszę cię, mamo! WSTAŃ!Za nimi Terminator usiłował załadować M-79 swą zgruchotaną ręką.Musiał wcisnąć swój ostatni granat do komory.T-1000 pokonał ostatnie kilka kroków i wytrącił mu broń z ręki.M-79 uderzyło podłogę.Granat potoczył się w kierunku pieca.Terminator pchnął T-1000 na ścianę całą swoją wagą.Bój się rozpoczął.John i Sara doszli do końca korytarza.A cul de sac.Był zablokowany przez podstawę potężnego hutnicze­go tygla.Odwrócili się, by zobaczyć walkę tytanów, oświetlo­nych od tyłu przez płynne iskry spadające z pieców.Bitwę, która miała zadecydować o losie setek milionów.Terminator porwał T-1000 i cisnął nim z przerażającą siłą o przeciwległą ścianę wąskiej uliczki.W czasie krótszym niż obrót T-1000 przekształcił się.twarz wyłoniła się z tyłu jego głowy, ruszył wprost na Ter-minatora.Odparowując cios.Terminator grzmotnął swą zdrową pięścią.Pięść cyborga prawie do łokcia utonęła w rtęciowej twarzy.Ale głowa T-1000 przeistoczyła się w ułamku sekundy w rękę, która ścisnęła przegub Terminatora, a głowa wynurzyła się gdzie indziej, kształty zmieniały się szyb­ciej, niż Terminator mógł nadążyć.T-1000 zatrzasnął Terminatora w dużym podnośniku, przyciskając jego ramię do poruszającego się mechanizmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •