[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Idz jak najśpieszniej  biegnij, pędz! Bóg da ci natchnienie i Bóg cię wspomoże!Młodzieniec odszedł. Czekać będę na ciebie!  zawołała za nim. Powracaj, aby powiedzieć mi wszystko,nawet najstraszniejszą wieść, której się obawiam!I złamana zarówno ciałem, jak duszą, upadła na bruk, podczas gdy Johann podążał szyb-kim krokiem do gmachu więziennego.Gdy zniknął jej z oczu, zatonęła w tej mglistej otchłani marzeń niejasnych a dręczących,które tyle ucisku wewnętrznego sprawiają, gdy czyjeś życie wisi na włosku i gdy jedna chwilastanowi o śmierci lub ocaleniu.Przez długi czas nie wychodziła z tego odrętwienia, obojętna zarówno na współczucie, jaki na urągania przechodniów.Jedną tylko rzecz widziała przed sobą: wielką, grozną, w dzi-waczne linie powyginaną bryłę gmachu więziennego, która wykreślała się twardo na ciem-niejącym stopniowo niebie.Po pewnym czasie ta bryła stała się już tylko plamą, a plama zlała się w jedno z całkowiciejuż ciemnym tłem nieba, po czym jasny, srebrzysty promień oświetlił szczyty murów.Zapadła już noc, a Zilla wciąż oczekiwała.Spędziła pół dnia na twardych kamieniach ulicy, zatopiona w myślach i nieruchoma,chwilami tylko budząc się z odrętwienia, aby podnieść głowę i zobaczyć, czy Johann nie po-wraca.Ale nikt się nie zjawiał.Noc stawała się coraz ciemniejsza i cichsza, w pobliżu ozwała się grzechotka nocnegostróża, wzywającego do gaszenia światła, i Zilla musiała wyrzec się nadziei otrzymania wia-domości, od której szczęście jej całego życia zawisło.Wszystkie sprężyny jej duszy poczęły rozhartowywać się i rozluzniać.Podniosła ręce dopiersi, którą przeszywał ból ostry, a gdy chciała podnieść się, uczuła nagły zawrót głowy iponownie upadła na ziemię.Ta krzepka, wytrwała Cyganka została nareszcie pokonana.Nie pokonały jej wzruszenia,nie pokonała boleść  zwycięstwo odniosła nad nią natura.Uczuła głód i despotyczna władzapotrzeb fizycznych, zmuszająca do zajmowania się sobą tych nawet, co innym życie by oddaćchcieli, zwróciła chwilowo myśli jej w inną stronę.Od poprzedniego wieczora Zilla nic w ustach nie miała.Ostatnim wysiłkiem podniosła sięz miejsca i wspierając się o mury kamienic, które chwilami zdawały się spod ręki usuwać,zwróciła kroki ku Domowi Cyklopa.151  Aj, skądże to, panienko, powracasz?  powitała ją stara odzwierna, ujrzawszy taką bladą,wynędzniałą i chwiejącą się na nogach. Cóż to za nieszczęście przytrafiło się panience?Cyganka nic na pytanie to nie odrzekła i zebrała resztę sił, aby przebyć spadziste schodywiodące do jej mieszkania.Spodziewała się, że wypocząwszy cokolwiek i posiliwszy się,odzyska siły i będzie mogła stanąć do walki z tym samym co poprzedniego dnia męstwem i ztą samą dzielnością.Była to złudna, niestety, nadzieja.Zilla odzyskała wprawdzie nieco sił,ale dreszcze poczęły wstrząsać jej ciałem.Te dreszcze były z początku powierzchowne, póz-niej jednak przeniknęły do środka i zlodowaciły ją całą.Rzuciła się na łóżko, nakryła całym stosem kołder i odzieży, i zamknęła oczy, licząc na to,że sen sprowadzi jej zapomnienie, a więc i ulgę.Cios jednak, który otrzymała, był zbyt głęboki, aby dać jej mógł choćby chwilę spokoju.Przez całą noc rzucała się na pościeli, dręczona nieopisanym cierpieniem.Równocześnie z tymi zapasami ciała z ogarniającą ją słabością, straszniejszą jeszcze walkętoczyła jej dusza.Zilla myślała, że miłość skłoniła ją do popełnienia wielkiego błędu; dlaocalenia tej miłości, dla dogodzenia własnemu tylko szczęściu, przyczyniła się ona do uwię-zienia Manuela  a kto wie, czy nie stanie się nawet przyczyną jego śmierci.Czyż namiętność, choćby najsilniejsza i najgłębsza, jest w stanie usprawiedliwiać taki po-stępek?Zamiast szukać hrabiego, zamiast próbować zmiękczyć kamienne serce starosty, zamiast,jednym słowem, chwytać się środków zawodnych i upokarzających, Zilla mogła wystąpić dojawnej walki, uzbrojona przekonywającym dowodem, i ogłosić przed światem śmiało i z pod-niesionym czołem niewinność Manuela.Wszakże posiada księgę Ben Joela, a przynajmniej wiedziała, gdzie jej szukać i na którejkarcie znalezć dowód ocalający ukochanego.Ale chwycić się tego środka, znaczyło: wyrzec się na zawsze Manuela, zwracając mu jegowłaściwe imię, tytuły i stanowisko, a egoizm Zilli, egoizm każdej kobiety zakochanej, niepozwalał jej zdobyć się na tak wielką ofiarę.Teraz widziała już jasno, że jej namysły i wahania się pozwoliły Rolandowi zabrać sięswobodnie do dzieła i rozwinąć jak najszerzej swój plan nikczemny. Jeśli Manuel nie żyje  powiedziała sobie  to ja go zamordowałam!Ta straszna myśl okropnym brzemieniem uciskała jej duszę.Na próżno usiłowała bronićsiebie samej przed oskarżającym głosem sumienia  nie udawało się jej to zgoła.Przygniatałają logika faktów. Stało się!  wykrzyknęła wreszcie na głos, jakby całe grono sędziów miało usłyszeć jejrozpaczliwe wyznanie. Manuel będzie żył, żyć musi! Zniweczę zdradzieckie dzieło Rolan-da, powrócę Ludwikowi de Lembrat nazwisko i majątek jego ojca oraz miłość tej, która wjego sercu zajęła miejsce przede mną.Brzask poranny rozjaśnił wielkie szklane  oko Cyklopa , które oświetlało komnatkę Cy-ganki.Postanowiła nie zwlekać dłużej z wykonaniem swego postanowienia.Z trudnością otworzyła powieki i usiłowała podnieść się z łóżka, na które rzuciły ją niemoci cierpienie.Głowa ciążyła jej jak z ołowiu.Mimo wysiłku musiała opuścić ją ponownie na poduszkę, ajednocześnie tętna w jej skroniach zaczęły uderzać gwałtownie.Doznała uczucia, jakby ob-ręcz żelazna ściskała jej głowę i jakby w oczach miała gorące zarzewie.Powieki jej zamknęły się ponownie.Postanowiła przeczekać paroksyzm.Jakiś lęk dziwny trzymał ją w miejscu, nie pozwalając poruszyć się.Obawiała się, że naj-lżejszy ruch sprowadzi nowy napad choroby, która ją torturowała.152 Jednak w tym ciele złamanym czuwała jeszcze dusza i dusza ta mówiła ciału, aby podnio-sło się i szło spełnić swoją powinność.Cyganka porwała się z łóżka i jednym skokiem stanęłana nogach.W tejże chwili wydało się jej, że jakiś cios gwałtowny uderzył ją w samo czoło.Przez chwilę stała w miejscu, jak ogłuszona piorunem; potem wyciągnęła przed siebie ra-miona i chciała dojść lub choćby dowlec się do miejsca, gdzie była zamknięta księga BenJoela.Był to ostatni wysiłek.Zilla uczuła się pochwycona przez jakiś wir zawrotny, przestała słyszeć i upadła ciężko napodłogę, wydając jęk stłumiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •