[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wątpiłem w to.Musiał śledzić Juniora, żeby wyskoczyć w tak odpowiednim momencie.- Courter! Właśnie mówiłem panu Garrettowi, jak bardzo jestem mu wdzięczny.- Znów się zakołysał.Zdradziły go oczy.Bał się tego typa Courtera, który w kontaktach ze mną używał nazwiska Slauce.- Domina prosi, aby pan natychmiast przyszedł, milordzie.Był to rozkaz starannie zamaskowany uprzejmością, wyłącznie na mój użytek.Junior wzdrygnął się.Po drugiej stronie sali Bruno i jego kompania naradzali się przez chwilę miedzy sobą.Zdaje się, że obecność Juniora i jego strażnika sprawiła, iż zrezygnowali z dalszych zakusów.Wyszli, choć Bruno zdążył jeszcze posłać mi ponure spojrzenie.Junior wstał i Courter ujął go pod ramie.Niezbyt mocno, ale tak, jakby uważał, że chłopak może mu zwiać.Przeszedł na tyle blisko, że mogłem podstawić mu nogę.Chciałem nawet spróbować, ot, tak, żeby zobaczyć, co z tego wyjdzie, ale na chęci się skończyło.- Do zobaczenia, Karl.Pełne rozpaczy spojrzenie rozbłysło nagle.Widocznie przyjął to na serio.Courter spojrzał na mnie.Po raz pierwszy od początku spotkania.W ślepiach miał żądzę krwi i obraz krwawej jatki.Uśmiechnąłem się i mrugnąłem doń przyjaźnie, ale i tak wyglądał, jakby miał wrzody.XPróbowałem, jak umiałem, ale za nic nie mogłem się upić.Po chwili przegadywania się z samym sobą ogłosiłem referendum i w jego wyniku postanowiłem wrócić do domu, aby oczyścić duszę, poddając ją torturom starego Deana, recytującego niekończące się listy swoich niezamężnych kuzynek, albo po prostu przespać wszystko przy akompaniamencie potężnej porcji złośliwego humoru Truposza.Rozczarowali mnie.Obaj.Zdaje się, że podczas mojej nieobecności wszystko sobie przemyśleli.Kiedy wszedłem, Dean gwizdał pod nosem.- Co się stało? Czyżby twoje samice zasadziły się na oddział huzarów i wzięły ich w słodki jasyr?Był w za dobrym nastroju, żeby się obrazić.Nie mogłem wydobyć z niego nawet najmniejszego dąsa.- Co się tu dzieje? - zapytałem.- Czemu tak szczerzysz zęby jak lis, który ma jeszcze gęsie piórka na wąsach?- To jego kościstość.On szaleje.Roznosi go.Jest w ekstazie.- Wszystko naraz? Ejże, muszę to zobaczyć.- To trzeba upamiętnić, panie Garrett.- Nad czym teraz pracujesz?- Pieczeń jagnięca.- Jagnię to baranina.Nie znoszę baraniny.- Nażarłem się baraniny więcej, niż chciałem, kiedy byłem w Marines.Jedliśmy ją przy każdym posiłku, z wyjątkiem chwil, kiedy musieliśmy zadowolić się twardymi jak rzemień kawałami solonej wieprzowiny, albo gdy okoliczności zmuszały nas do zjadania własnych koni lub, co gorsza, korzonków i jagód.- To panu będzie smakować.Zobaczy pan - mówił jak chodząca książka kucharska.- Baran zawsze pozostanie baranem i jest to tylko baran - mruknąłem i wyszedłem.Czułem, że będę musiał zjeść to świństwo z wielkim pokazem mlaskania i zachwalania.Jeśli gotowanie Deana mi nie zasmakuje, a on to zauważy, następny posiłek z całą pewnością będzie zawierał zieloną paprykę.Nie ma na całym świecie nic równie obrzydliwego jak zielona papryka.Nawet świnia - bardzo głodna świnia - ma dość rozumu, żeby nie tknąć zielonej papryki.Ale nie ludzie.Naprawdę, nie mogę wyjść z podziwu, czym to sobie ludzie potrafią zapychać żołądki.W takim właśnie humorze wparowałem do pokoju Truposza.Ach, Garrett.Dobry wieczór.Miło, że wpadłeś.Jak tam twoje sprawy z porywaczami?- Chłopak wrócił do domu w jednym kawałku.- Wyszedłem z pokoju, rozejrzałem się i wróciłem do środka.Gratuluję.Dobra robota.Musisz mi o tym wszystko opowiedzieć.Dlaczego tak tańcowałeś przed chwilą?- Upewniłem się tylko, że jestem we właściwym domu z właściwym Truposzem.Nie przyjmuję gratulacji.Nie mam z tym nic wspólnego.- Usiadłem i opowiedziałem mu wszystko, nie pomijając żadnego szczegółu, z wyjątkiem jednonocnych wakacji Amirandy poza domem Strażniczki.Interesująca sytuacja, aż się roi od anomalii.Prawie szkoda, że nie masz z tym nic wspólnego.To prawdziwe wyzwanie, żeby zgnieść skorupę i dobrać się do mięska.- Ależ nam się dzisiaj geniusz rozhulał, co?Istotnie.Rzeczywiście.Tajemnica magii Glory'ego Mooncalleda nie jest już tajemnicą.Można to oczywiście udowodnić na.bazie obserwacji- Wiec wiesz już, jak on to robi? Teraz, kiedy Rada Wojenna Venageti potrafi tylko dreptać w kółko?W istocie.- Jak?Rozumowanie, mój chłopcze.Mój chłopcze? Zdaje się, że to poważna sprawa.Myślenie.Dedukcja.Indukcja.Powtarzane doświadczenia, manipulujące możliwymi przebiegami zdarzeń w zakresie znanych parametrów.A stąd wypływa hipoteza o ciężarze gatunkowym bliskim pewności.Wiem, jak Glory Mooncalled zrobił to, co zrobił, i z dużą dozą pewności mogę powiedzieć, co zrobi potem.- Wiec jak to robi? Czy staje się niewidzialny? Czy może zakrada się i wykrada podziemnymi tunelami?Muszę na razie zachować dla siebie odpowiedź na pytanie “jak”.Hipoteza nie jest w pełni przeanalizowana, oparta na jednym tylko, nie do końca sprawdzonym założeniu.Dalsze obserwacje powinny to potwierdzić, a ty będziesz pierwszy, który się o tym dowie.- Bez wątpienia.- Będzie piał jak stado kogutów obserwujących wschód potrójnego słońca.Jeśli już nie zaczął.- Dlaczego więc nie.- Panie Garrett? - Dean wsadził głowę w drzwi.- Przepraszam.Jest tu młoda kobieta, która chce się z panem zobaczyć.Zadarł nosa i sam fakt, iż użył słowa “kobieta” zamiast “dama”, powiedział mi, że uważa ją za łajzę i jakąś moją przyjaciółeczkę, niewartą nawet lizać pięt ani jednej z jego tuzina bratanic.- Kto to taki?- Nie chciała powiedzieć.Ale zdaje się, że zna pana doskonale.- Znowu ten nos u sufitu.Przeprosiłem i ruszyłem w stronę drzwi, pewien, że to Amiranda.Po prostu nie mogą bez ciebie żyć, Garrett.To była Amber.Kiedy ją wpuszczałem, obdarowała mnie jednym ze swoich kusząco-drwiących uśmiechów.Dean dostał instrukcje, żeby nie wpuszczać nikogo bez poprzedniego porozumienia się ze mną lub z Truposzem.Wyjrzałem na ulicę za jej plecami.Nie dostrzegłem Courtera Slauce'a, ale przyjąłem, że gdzieś tam stoi i patrzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •