[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy jest jakiś powód, dla którego kierują się prosto na nas, na smoki z Cliffside?- Nie bądź durniem - rzucił jakiś głos daleko po prawej.- Jak sądzisz, czego chcą? Naszych skarbów!- Ciemne Moce wcale nie potrzebują skarbów! - wtrącił inny i sporadyczne szmery przeszły znowu w kłótnię na całe gardło.Tym razem spierano się o to, czy Ciemne Moce potrzebują złota i klejnotów, czy też nie.- Zapytajmy Maga - wtrącił ten pierwszy, pełen szacunku głos, który wreszcze zdołał teraz przebić się ponownie przez inne.Zapadła cisza.- No? - ponaglił jakiś smoczy głos po chwili.- Chcą naszych skarbów, czy nie, Magu?Jim niemal jednocześnie uświadomił sobie dwie rzeczy.Po pierwsze, prawdopodobnie bardzo ułatwiłoby to całą sprawę, gdyby powiedział „tak”.Po drugie, wprawdzie nie wiedział, ale poważnie przypuszczał, a nawet był prawie pewien - że odpowiedź brzmiała „nie”.- Nie sądzę, żeby chciały - powiedział.Kolejny szmer, tym razem triumfalny, rozległ się ze strony tych, którzy nie wierzyli, by Ciemne Moce były zaintereso­wane smoczymi skarbami.Zdusił go mocny głos Gorbasha.- Jamesie! - zaryczał.- Może lepiej powiedz nam dokładnie, po co chcesz jechać do Francji!- Właściwie.- Jim miał w tym momencie ochotę odchrząknąć, ale najwidoczniej smoki tego nigdy nie potrzebowały.Dokończył więc niezbyt przekonująco - żeby uwolnić pewnego księcia.Angielskiego księcia - księcia Jerzych.- To nie ma nic wspólnego z nami! - ryknął natych­miast któryś ze smoków, ale Gorbash w porę zdusił kolejny wybuch wrzawy, by rzucić następne pytanie.- Jamesie - zapytał - czy rzeczywiście chcesz nam powiedzieć, że pragniesz, abyśmy dali ci po najlepszym z klejnotów, jakie każdy z nas posiada, po to tylko, żebyś mógł jechać uwolnić jakiegoś księcia Jerzych?- Zgadza się! - wykrzyknął Secoh.- Dlaczego wy się nie nauczycie? Nigdy niczego się nie nauczycie? Co dotyczy Jerzych, dotyczy także nas, smoków! Smrgol wiedział o tym.Tuż przed ostatnią walką rozmawiał z jednym z Jerzych, który mieszka tu, niedaleko, z Jerzym zwanym sir Brianem, który w swoim czasie upolował wielu z nas, błotnych smoków.Smrgol uważał, że smoki i ludzie powinni współ­pracować.- Ale żeby zaraz oddawać Jimowi mój najpiękniejszy klejnot - mamrotał Gorbash, skonsternowany.- Przecież nie oddałbyś mu go! - powiedział Secoh.- Wy wszyscy pożyczylibyście mu tylko te klejnoty.Jedynie po to, żeby mógł zdeponować je u francuskich smoków, jako dowód, że nie zrobi niczego, co przyniosłoby im szkodę.Szerokim gestem wydobył spomiędzy łusek perłę wielko­ści jajka rudzika i wręczył ją zdumionemu Jimowi.- Proszę, Jamesie! - oznajmił uroczyście.- Żeby dać innym przykład.Oto mój najlepszy klejnot!Jim patrzył z niedowierzaniem na perłę.Dotychczas miał wrażenie, że Secoh jest tak biedny, iż nie wiadomo, skąd weźmie następny posiłek.W tłumie rozległ się pomruk westchnień i utyskiwań.Gest Secoha przejął wszystkich, lecz, jak zauważył Jim, raczej przerażeniem niż podziwem.- Szalony błotny smok! - usłyszał jedną z sarkastycz­nych uwag.Słowa te stały się sygnałem do następnej wszechogar­niającej i bardzo głośnej dyskusji między smokami w Wiel­kiej Jaskini.Słuchając ich, Jim poczuł, jak serce w nim zamiera.Najwyraźniej prawie wszystkie, o ile nie wszystkie, były przeciwne oddaniu swoich najlepszych klejnotów, nawet na jakiś czas.Do pewnego stopnia, zwłaszcza teraz, będąc w smoczej skórze, Jim sam był w stanie zrozumieć i czuć, jak ten pomysł mógł na nie podziałać.Smoczy skarb, rosnąc po drodze, przekazywany był z pokolenia na pokolenie.Najcenniejsze z klejnotów, znajdujące się dzisiaj w posiadaniu smoków, mogły być zdobyte nawet przed setkami lat.Poza swą wartością materialną stanowiły smocze dziedzictwo.Wystawianie tego dziedzictwa na jakiekolwiek ryzyko było zarówno dla wszystkich smoków razem, jak i dla każdego z osobna, niemal nie do pomyślenia.Całkiem szczerze mogłyby uwierzyć, że Jim jest godny ich zaufania, a ponadto, że jest zdolny strzec ich klejnotów tak dobrze jak one same.Jednakże świat, który dzieliły z Jerzymi, z Ciemnymi Mocami i z innymi żywiołami - ten średniowieczny świat czternastego stulecia - był światem, w któ­rym niespodziewane mogło się zdarzyć aż nazbyt łatwo.I właśnie to niespodziewane przerażało je teraz.Przy całej wiarygodności Jima, przy wszystkich jego zdolnoś­ciach, musiały brać jeszcze pod uwagę fakt, że gdzieś jakoś mogło się coś nie powieść i wówczas żaden z nich nie ujrzałby już swego cennego klejnotu.W pewnym sensie, o czym Jim wiedział, wymagał od nich zbyt wiele.Z drugiej jednak strony w tym niepewnym świecie trzeba było czasem podjąć rozpaczliwe ryzyko, i one wiedziały o tym tak samo jak on.Gdyby tylko udało mu się w jakiś sposób wytłumaczyć im, że posiadanie przez niego pasz­portu podczas pobytu we Francji wiązało się z takim właśnie potrzebnym, choć nieuniknionym ryzykiem.W tym właśnie momencie jego rozmyślania zostały przerwane, ponieważ zauważył, że tocząca się dookoła niego sprzeczka przybrała raczej niemiły obrót.Niektóre smoki o zdecydowanie antypaszportowych przekonaniach rozwijały swoje argumenty nie tyle przeciwko celowości podróży, na którą Jim potrzebował paszportu, co przeciwko samemu Jimowi.Przeciw oporowi stawionemu kiedyś przez niego Ciemnym Mocom i wplątaniu w to smoków.A także, żeby to ująć jak najdelikatniej, miały coś przeciwko osobis­tym przymiotom Jima.Gorbash nie podtrzymywał ani nie zwalczał tych ar­gumentów, raczej ostrożnie trzymał się z dala od tych dyskusji.Nie słyszało się jego głosu.- Tak czy owak to nigdy nie miało z nami nic wspól­nego! - wydzierał się pewien smok po lewej stronie Jima, w połowie wysokości amfiteatru.Osobnik ten był raczej gruby niż wielki, ale jego głos miał tę samą siłę i brzmiał równie donośnie co głos Gorbasha.- No więc dobrze, Bryagh był smokiem z Cliffside, zanim został renegatem i wykradł Jerzego płci żeńskiej! - ciągnął ten smok do rosnącego tłumu słuchaczy.- Zgoda, Gorbashowi zdarzyło się po prostu, że wtargnął w niego ten oto Mag.Nic nie mógł na to poradzić.To Magia i nikt, nawet smok, nie może jej powstrzymać.Ale czy ktoś nas pytał, czy chcemy zostać w to przy okazji wmieszani? Czy zapytano Gromadę z Cliffside, czy życzy sobie atakować ciemne kreatury spod Twierdzy Loathly? O, nie! Zostaliśmy w to po prostu wciągnięci niezależnie od naszej woli.Jakbyśmy w ogóle nie mieli żadnych praw!W istocie cała ta sprawa od samego początku była sprawą Jerzych! - ciągnął dalej krzykacz.- Ten Mag wtargnął w ciało Gorbasha, nie pytając go o pozwolenie.Po pierwsze nikt z nas nie prosił o odwiedziny tego chudego, kościstego, do niczego niezdatnego Jerzego płci żeńskiej, od którego wszystko się zaczęło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •