[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednym słowem Katarzyna dzisiaj wie, że królAnglii ma ją w małym poważaniu.Dlatego dodaje: Ale zaczekam z tym do pory wieczerzy.Zostaję z Katarzyną do czasu, aż król z kompanamizjawi się w jej komnatach, aby odprowadzić małżonkęi dworki do wielkiej sali.Pragnę przywitać Arturauśmiechem, szepnąć mu słówko przestrogi, po czymspotkać się z nim w cztery oczy pózniej.Wszakże gdypodwójne odrzwia otwierają się na oścież i do środkawkracza Henryk przystojny i roześmiany Artura niema w jego świcie.Dygam nisko, przybierając twarz w wymuszonyuśmiech, mimo że na plecach czuję krople zimnegopotu.Wszyscy są na swoim miejscu: Charles Brandon,Wilhelm Compton, Francis Bryan, Thomas Wyatt.Wszyscy, których pamiętam, są tu gdzie zawsze, nikogonie brakuje; wszyscy śmieją się głośno z jakiegośżarciku, który obiecują powtórzyć, gdy tylko zostanieubrany w sonet jednakże nie ma wśród nich ArturaPole a.Mój syn jest nieobecny i nikt nawet o nim niewspomina.Jedna z dworek upuszcza księgę, którą czytała.Schyliwszy się po nią szybko, zaraz powtórnie dygaprzed królem, z woluminem przytkniętym do gorsetusukni, co ma podkreślać jej zamiłowanie do wiedzy,a także przyciągać wzrok do gładkiej skóry szyii dekoltu.Spostrzegam jeszcze ciemne włosywymykające się spod francuskiego kornetu orazwisiorek w kształcie litery B z trzema kremowej barwyperełkami niknącymi w rowku między jej piersiami.Król Henryk pochylający się nad dłonią żony zdaje sięw ogóle nie zwracać na nią uwagi.Podczas gdy dworki zaczynają wedługpierwszeństwa zajmować swoje miejsca w orszakuza królową, Maria Boleyn przepycha się z Jane Parker w ruch idą łokcie trafiające celnie w żebra.Uśmiechającsię pod nosem, rozglądam się na pozór spokojnie,wszelako w dalszym ciągu nigdzie nie widzę mego synaArtura i nie wiem nawet, gdzie go szukać tego wieczoru.U wejścia do wielkiej sali, do której zmierzajądworzanie, stoi Tomasz Morus.Twarz ma skrzywioną,zdaje się zatopiony w myślach.Z pewnością czekana swego pana, kardynała.Bardzo możliwe, że obmyśla,jak poprowadzić sprawę przeciwko memu synowi. Mości Morus. odzywam się uprzejmie.Na dzwięk mego głosu obraca się gwałtownie w mojąstronę. Wybacz, że wyrwałam cię z zamyślenia.Jedenz moich synów jest uczonym i często widuję gozadumanego, zupełnie jak ty przed chwilą.Reginaldstrofuje mnie, ilekroć mu przeszkadzam.W odpowiedzi posyła mi uśmiech. Na twoim miejscu dwa razy bym się zastanowił,zanimbym przeszkodził w rozmyślaniach uczonemu,wszelako z mojej strony nic ci nie grozi, waszahrabiowska mość.Zwyczajnie odpłynąłem myślami.Takczy owak nie przystoi strofować rodzicielki.Zwiętymobowiązkiem dziecka jest bowiem spolegliwość.Uśmiecha się szerzej, jakby coś go rozbawiło. Ciąglepowtarzam to swoim dziatkom.Choć to szczera prawda,moja córka uważa, że wręcz przeciwnie, że to błędnerozumowanie. Masz może jakieś wieści o braciach Reginalda? pytam, zniżając głos. Nigdzie nie widzę dziś Artura.Wówczas dochodzi do najgorszego.Tomasz Morusnie patrzy na mnie ze wzgardą zarezerwowaną dla matkizdrajców ani nawet z gniewem za to, że próbuję bronićdobrego imienia rodzonych dzieci.Spogląda na mnieze współczuciem, jakim obdarza się osieroconąniewiastę.Poważne spojrzenie jego ciemnych oczumówi mi, że widzi we mnie osobę, która straciła dzieci,której dzieci już nie żyją. Przykro mi słyszeć, że Montague został pojmany rzuca cicho. A Artur? Co z Arturem? Został przegnany z pałacu. Dokąd?Rozkłada bezradnie ramiona. Nie mam pojęcia.Powiedziałbym ci, gdybym samwiedział. Miłościwy pan nie powinien naginać prawado swoich potrzeb za poduszczeniem innych.Twójmentor jest światłym człowiekiem, wielkimmyślicielem, musi zdawać sobie sprawę, że nawetwładcy działają w granicach prawa, jak my wszyscy.Tomasz Morus kiwa głową, jakby przyznając mirację. Władcy na ogół działają w granicach prawa,jednakże ten konkretny rozsmakował się we władzy.Zobaczył, że może stanowić prawo.Trudno dorosłemumężczyznie nakazać dziecięcą spolegliwość.Ten, którywyrósł, nie wróci już do kołyski.Któż by miałrozkazywać królowi, gdy ten przestał być księciem?Któż by miał powodować lwem, który przestał byćlwiątkiem?Podczas wieczerzy Wolsey siedzi po lewicy królaHenryka, Katarzyna zaś po jego prawicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]