[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoncentruj się na jednym lub dwóch sędziach przysięgłych.Graj przed nimi.Mów do nich.Pamiętaj, że wystarczy jedna osoba, by ława nie osiągnęła jednomyślności.- Czy powinienem wzruszyć ich do łez?- Jeśli potrafisz.Nie będzie to łatwe.Ale wierzę w łzy sędziów przysięgłych.Sallie przyniosła drinki.Zeszli na dół, na werandę.Po zapadnięciu zmroku podała im kanapki i smażone ziemniaki.O dziesiątej Jake przeprosił Luciena i udał się do swojego pokoju.Zadzwonił do Carli i rozmawiał z nią godzinę.Nie wspomniał o domu.Żołądek mu się ścisnął na dźwięk jej głosu i uświadomił sobie, że pewnego dnia, i to już niebawem, będzie zmuszony jej powiedzieć, że dom, jej ukochany dom, przestał istnieć.Odłożył słuchawkę i zmówił modlitwę prosząc, by nie dowiedziała się tego z gazet.ROZDZIAŁ 40W poniedziałek rano wokół placu znów ustawiono zapory, zwiększono też liczbę oddziałów Gwardii, by utrzymać porządek.Żołnierze chodzili grupkami, przyglądając się, jak członkowie Klanu zajmują swoje miejsca na trawniku, a czarni demonstranci - swoje.W niedzielę odpoczęli i teraz już o wpół do dziewiątej wydzierali się na całego.Rozgromienie doktora Bassa było ważnym wydarzeniem i członkowie Klanu poczuli smak zwycięstwa.Poza tym udała im się akcja na ulicy Adamsa.Hałasowali bardziej niż zwykle.O dziewiątej Noose wezwał do swojego gabinetu obu prawników.- Chciałem się tylko upewnić, czy jesteście cali i zdrowi.- Uśmiechnął się do Jake’a.- Czemu nie pocałuje mnie pan w dupę, panie sędzio? - mruknął Jake pod nosem, na tyle jednak głośno, by go usłyszano.Prokurator zamarł.Woźny Pate chrząknął.Noose przechylił głowę na bok, jakby nie dosłyszał.- Co pan powiedział, panie Brigance?- Spytałem: “Dlaczego nie zaczynamy, panie sędzio?”- Wydawało mi się, że to właśnie usłyszałem.Jak się czuje pana asystentka, panna Roark?- Nic jej nie będzie.- Czy to sprawka Klanu?- Tak, panie sędzio.Tego samego Klanu, który chciał mnie zabić.Tego samego Klanu, który ustawia w naszym okręgu płonące krzyże i nie wiadomo w jaki jeszcze sposób próbuje wpływać na sędziów przysięgłych.Tego samego Klanu, który prawdopodobnie wywiera nacisk na większość członków ławy przysięgłych.Tak, proszę pana, to sprawka tego samego Klanu.Noose zdjął okulary.- Czy może pan to udowodnić?- Pyta pan, czy mam pisemne oświadczenia członków Klanu, poświadczone notarialnie? Nie, proszę pana.Okazali się ludźmi niezbyt skłonnymi do współpracy.- Jeśli nie potrafi pan tego udowodnić, panie Brigance, to proszę o tym nie wspominać.- Tak jest, panie sędzio.Jake wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.Kilka sekund później pan Pate poprosił, by wszyscy obecni na sali rozpraw uciszyli się i powstali z miejsc.Noose powitał ławę przysięgłych i obiecał, że ich obowiązki wkrótce się skończą.Nikt się do niego nie uśmiechnął.Ten weekend w “Tempie Inn” był okropny.- Czy oskarżenie ma jeszcze jakichś świadków? - spytał sędzia Buckleya.- Tylko jednego, Wysoki Sądzie.Z poczekalni dla świadków przyprowadzono doktora Rodeheavera.Usadowił się wygodnie w fotelu dla świadków i uprzejmie skinął ławie przysięgłych.Wyglądał na prawdziwego psychiatrę.Miał ciemny garnitur i żadnych kowbojskich butów.Buckley wszedł na podwyższenie i uśmiechnął się do sędziów przysięgłych.- Czy doktor Wilbert Rodeheaver? - zagrzmiał, patrząc na ławę przysięgłych tak, jakby chciał powiedzieć: “Teraz zobaczycie prawdziwego psychiatrę”.- Tak, proszę pana.Buckley zaczął zadawać mu pytania, miliony pytań, na temat jego wykształcenia i pracy zawodowej.Rodeheaver był pewny siebie, odprężony, dobrze przygotowany, a przede wszyst­kim - przyzwyczajony do występowania jako świadek.Szcze­gółowo opisał swoje wszechstronne wykształcenie zawodowe, bogate doświadczenie zdobyte podczas praktyki oraz wysoką pozycję w środowisku lekarskim, wynikającą z faktu piastowa­nia stanowiska lekarza naczelnego w stanowym szpitalu psychiatrycznym.Buckley spytał go, czy jest autorem jakichś artykułów ze swojej dziedziny.Powiedział, że owszem.Następne trzydzieści minut poświęcone zostało na omawianie publikacji tego niezwykle mądrego człowieka.Otrzymywał dotacje na prace badawcze od rządu federalnego i od władz kilku stanów.Był członkiem wszystkich organizacji, do których należał Bass, i jeszcze paru innych.Posiadał dyplomy wszyst­kich stowarzyszeń, które w jakikolwiek sposób zajmowały się zagadnieniami funkcjonowania ludzkiego mózgu.Robił wraże­nie człowieka kulturalnego, a co najważniejsze - był trzeźwy.Buckley wystąpił o uznanie świadka za eksperta, a Jake nie wniósł żadnych zastrzeżeń.Buckley kontynuował przesłuchanie.- Doktorze Rodeheaver, kiedy po raz pierwszy badał pan Carla Lee Haileya?Ekspert zajrzał do swoich notatek.- 19 czerwca.- Gdzie odbyło się badanie?- W moim gabinecie w Whitfield.- Jak długo trwało?- Kilka godzin.- Jaki był cel tego badania?- Ustalenie obecnego stanu umysłowego oskarżonego oraz próba jego określenia w chwili, gdy strzelał on do pana Cobba i Willarda.- Czy przeprowadził pan wywiad lekarski?- Większość informacji zebrał mój asystent.Omówiłem je z panem Haileyem.- I czego się pan o nim dowiedział?- Niczego szczególnego.Dużo mówił o Wietnamie, ale nie było to nic godnego specjalnej uwagi.- Czy chętnie mówił o Wietnamie?- O, tak.Wyraźnie chciał sięgać do tych wspomnień.Zupełnie, jakby mu powiedziano, by jak najwięcej o tym mówił.- Jakie jeszcze tematy poruszali panowie podczas pierw­szego badania?- Bardzo różne.Dotyczące dzieciństwa, rodziny, wykształ­cenia, pracy zawodowej, niemal wszystkiego.- Czy omawiali panowie kwestię gwałtu, dokonanego na córce Haileya?- Tak, bardzo szczegółowo.Rozmowa ta była dla niego bolesna, podobnie jak byłaby dla mnie, gdyby chodziło o moją córkę.- Czy napomknął panu, co skłoniło go do zamordowania Cobba i Willarda?- Tak, rozmawialiśmy również o tym.Próbowałem określić, do jakiego stopnia rozumiał znaczenie swego czynu.- I czego się pan dowiedział od oskarżonego?- Początkowo niewiele.Ale z czasem Hailey otworzył się i opisał, jak trzy dni przed zabójstwem dokładnie zapoznał się z rozkładem pomieszczeń w budynku sądu i wybrał sobie dogodne miejsce, z którego mógłby zastrzelić gwałcicieli swej córki.- A co oskarżony mówił o samej strzelaninie?- Nic.Oświadczył, że niewiele pamięta, ale podejrzewam, że kłamie.Jake zerwał się na nogi.- Sprzeciw! Świadek może mówić tylko to, co wie.Nie wolno mu snuć żadnych przypuszczeń.- Uwzględniam sprzeciw.Panie Buckley, proszę kontynu­ować przesłuchanie świadka.- Co jeszcze uderzyło pana w jego zachowaniu, postawie i sposobie mówienia?Rodeheaver skrzyżował nogi i zaczął się lekko bujać.Ściągnął brwi, jakby się głęboko zamyślił.- Początkowo był nieufny i unikał mojego wzroku.Udzielał krótkich odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •