[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawa Młodych trafiła mu wprost do serca.Jako Jedinie walczył dla własnej rodziny, ojczystej planetyczy swojego ludu.Yoda, Rada i Qui-Gon decydowali, oco powinien walczyć.Cerasi i Nield sami określili sobie cele.Obi-Wan po-czuł ukłucie zazdrości.Spędził już tyle czasu ze starszymiod siebie.Tak często słuchał ich mądrych rad.Terazproponowano mu udział w czymś zupełnie innym.Mógł stać się częścią społeczności - nie zdawał sobiesprawy, jak bardzo brakuje mu towarzystwarówieśników.Dziewczyna miała ciepłe ręce.Jej palce były smukłe idelikatne.Nagle oplotły mu dłoń i zacisnęły się.Poczuł ich siłę.- Pójdziesz? - spytała.- Tak - odparł.- Pójdę.5505.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłychROZDZIAA 10W nocy Młodzi rozłożyli na grobach materace dospania.Qui-Gon znalazł sobie kawałek miejsca przywejściu do jednego z tuneli, gdzie powietrze byłoświeższe.Obi-Wan podszedł do niego z zakłopotaniem.- Nield i Cerasi poprosili, żebym spał u nich - po-wiedział.- Pilnują młodszych dzieci.Mistrz posłał mu pełne niedowierzania spojrzenie,ale skinął głową.- Zpij dobrze, Podawanie.Obi-Wan wziął materac, po czym wrócił do Nielda iCerasi.Spali poza kryptą, w niewielkim przedsionku.Kiedy wszedł, Nield przyłożył palec do ust.- Dzieci śpią - szepnął.- My też powinniśmy spać.Jutro musimy być wypoczęci.- Położył mu rękę na ra-mieniu.- Cerasi mówiła mi, że chcesz się do nas przy-łączyć.To dla mnie zaszczyt.To ja czuję się zaszczycony, że wam pomagam -odpowiedział.Ułożył się obok nich na podłodze.Sądził, żenie zdoła zmrużyć oka, ale ciche oddechy dzieci w końcu gouśpiły.Kiedy się obudził, trudno mu było określić godzinę.Cerasipodniosła się i pochyliła nad Nieldem, by dotknąć jegoramienia.Już nie spał, więc wstał natychmiast.5605.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłychWstał także Obi-Wan.Był gotów.Nie zachowywał się jakJedi, ale jak normalny człowiek - jak przyjaciel.Wziął mieczświetlny i procę, którą dziewczyna dała mu poprzedniegowieczora.Bezpośrednie przejście wiodło z przedsionka prostodo tunelu, prowadzącego na terytorium Daanów.Qui-Gonnie zobaczy, że jego uczeń wychodzi.Obi-Wan wiedział, że powinien poprosić o pozwolenie, niemiał jednak pojęcia, jak bardzo mistrz się zezłości, gdy sięzorientuje, że go nie ma.W końcu sam proponował pomocw opracowaniu strategii.Uczeń Jedi cieszył się, że podjął taką decyzję, gdyprzemierzali wyludnione ulice Zewnętrznego Kręgu,kontrolowanego przez Daanów.Cała trójka szła jak jedenoddział w mroznym porannym powietrzu.Kroczyli miękko, niewydając niemal żadnego dzwięku.Młodzi określili już swojepierwsze cele.Wspięli się po rynnie na dach jednego z budynków.Możnastąd było dostrzec słońce - raczej złudzenie skupionego światłaniż rzeczywiste zródło promieni.- Nie cierpię wszystkich budzić - powiedział Nield, błyskającuśmiechem.- l tak powinni już wstać - odparła Cerasi,podnosząc miniwyrzutnię rakiet.- Jestem gotowa.Obi-Wan przyczepił sobie do paska różne pociski.Terazwetknął jeden z nich do wyrzutni.We wszystkich umieszczononiewielkie wzmacniacze, dzięki którym przy trafieniu miaływydawać dzwięk eksplozji prawdziwej rakiety protonowej.Cerasi i Nield wybrali ulicę, na której echo spotęguje tenodgłos.- Zaczynamy - odezwał się Obi-Wan.Dziewczyna wycelowała w opuszczony budynek po drugiejstronie ulicy.Odpaliła.Głośność wybuchu ich zaskoczyła.5705.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłych- Słyszycie? Udało się! - krzyknął radośnieNield.Wziął laserową kulę i wystrzelił ją z procy w ścianęnaprzeciwko.Rozległo się ping ping ping" - charakterystycznydzwięk salwy z miotacza.Obi-Wan szybko załadował dowyrzutni następną rakietę, a Cerasi odpaliła. Błam!" odbiłosię od budynków poniżej.Nield dalej strzelał z procy laserowymi kulami, Obi-Wanposzedł za jego przykładem.Szybko wystrzeliwali kulę za kulą.Echo salw z miotacza rozlegało się wzdłuż całej ulicy.Wdrzwiach poniżej pojawiła się jakaś postać i spojrzała szybko wdwie strony.Chłopcy zasypywali deszczem kuł ścianęopuszczonego budynku, żeby nikt nie zobaczył trafień. Trzask! Trzask! Trzask!" - uderzały w twardą po-wierzchnie, wydając jeszcze głośniejszy dzwięk.Daanbłyskawicznie cofnął się do wnętrza budynku.- Ogłosi alarm powiedział Nield - Załatwione.Chodzmy.Skacząc z dachu na dach, przedostali się na inną ulicę.Powtórzyli całą procedurę i ruszyli dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]