[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cześć mówi. Zatańczysz ze mną?Jesteśmy sobie przeznaczeni, słyszę nagle w głowie.I nie potrafię rozpoznać, czy to moja,czy jego myśl.Czuję w piersi paniczny trzepot. Co.Ja.Boże jąkam, po czym wzdycham, zrezygnowana. Gdzie jest Ava? Nie przyszedłem tu z Avą.Jestem sam. Sam.Ty.Dlaczego? %7łeby moja partnerka nie poczuła się urażona, kiedy zechcę zatańczyć z tobą mówi.W tej chwili zauważam Tuckera stoi jakieś pięć kroków od nas i słucha. Zapominasz o jednym rzuca, stając obok mnie i obejmując mnie w talii. Clara mapartnera.Mnie.Więc masz pecha.Christian nie jest ani trochę speszony. To tylko jeden taniec mówi. Clara i ja jesteśmy przyjaciółmi.Co w tym złego? Miałeś swoją szansę odpowiada chłodno Tucker.I ją zmarnowałeś.Więc idz deptaćpo palcach komuś innemu.Christian się waha.Patrzy na mnie.Tucker kręci głową. Stary, nie zmuszaj mnie, żebym cię tu poobijał.Nie chcę sobie uświnić smokingu.Na policzku Christiana drga mięsień.Odbieram od niego falę uczuć w rodzaju gdybymchciał, skopałbym ten twój żałosny tyłek.Jasną i wyrazną.Boże.Faceci.Staję między nimi. Bez urazy, Tuck mówię, odwracając się do niego ale nie jestem kawałkiem mięsa,okej? Przestań nade mną warczeć.Sama to załatwię.Odwracam się do Christiana. Nie mówię po prostu. Dziękuję za propozycję, ale mam partnera.Sama decyduję, przy kim jest moje miejsce, mówię mu bez słów.Kiwa głową, robi krok w tył.Wiem.Biorę Tuckera za rękę i prowadzę go na parkiet, zostawiając Christiana samego.Po tym wszystkim tańce nie są już tak przyjemne.Zużywam ogromną ilość energii napróby zablokowania Christiana, jednocześnie usiłując wcale o nim nie myśleć, co okazuje sięniemożliwe.Oboje z Tuckerem jesteśmy spięci przez resztę wieczoru, milczymy, lgniemy do siebiew tańcu, jakbyśmy się bali, że się sobie wymkniemy.W drodze do domu nie rozmawiamy.Zanim się tu przeprowadziłam, nigdy nie miałam problemu pod tytułem miłosny trójkąt.Nowiecie, jak w filmach czy romansidłach, gdzie jest dziewczyna, do której ślinią się wszyscy faceci,chociaż nie ma w niej nic szczególnego.Ale nie, obydwaj muszą ją mieć.A ona w kółko: o rety,kogóż mam wybrać? William jest taki wrażliwy, rozumie mnie, zwala mnie z nóg, o ja nieszczęsna,bla bla, ale jak mogę dalej żyć bez Rafe a i jego szalonych pomysłów, i jego mrocznej, i tylkoodrobinę brutalnej miłości? Porzygać się można.Zawsze uważałam, że to takie nierealistyczne.Teraz można się pośmiać ze mnie.Ale Christian i ja w pewnym sensie zostaliśmy sobie przydzieleni.On nie interesuje sięmną z powodu mojej powalającej urody czy zniewalającej osobowości.Chce mnie, bo kazano mumnie chcieć.Nie jest mi obojętny, bo jest dla mnie wielką tajemnicą, i dlatego, że ktoś sobie życzy,żebym go chciała i to nie tylko moja matka, ale wyższa instancja, ci na górze i TenNajważniejszy.A do tego Christian jest seksowny i jakoś zawsze wie, co ma mi powiedzieć, irozumie mnie.Naprawdę, można się ze mnie śmiać.Ale dlaczego właśnie tego nie mogę pojąć tych na górze obchodzi, kogo kocham wwieku siedemnastu lat? Wybrałam Tuckera.Moje serce podejmuje własne decyzje.Nagle zachciewa mi się płakać; od dawna nie czułam tak potężnego przypływu smutku imyślę sobie: Boże, dasz mi wreszcie spokój? Dobrze się czujecie? pyta Wendy nerwowo z tylnego siedzenia. Cudownie odpowiadam.Nagle Tucker mówi: Co to jest?Wciskam hamulec i zatrzymujemy się z piskiem.Ktoś stoi na środku drogi.Wygląda, jakby na nas czekał.Wysoki mężczyzna w długim,skórzanym płaszczu.Mężczyzna z włosami czarnymi jak węgiel.Poznaję go nawet z pięćdziesięciumetrów.Czuję go.A więc to nie mój smutek.To smutek Samjazy.Już po nas. Clara, kto to jest? pyta Tucker. Nikt fajny mamroczę. Wszyscy zapięci?Nie czekam na odpowiedz.Nie wiem, co robić, więc słucham instynktu.Powoli zdejmujęnogę z hamulca i przenoszę ją na gaz.I wciskam do dechy.Błyskawicznie nabieramy prędkości, ale jednocześnie jedziemy jak w zwolnionym tempie,czołgamy się w jakimś alternatywnym czasie, kiedy ściskam kierownicę i skupiam się na Samjazie.Ten samochód to moja jedyna broń.Może jeśli go porządnie walnę, uda nam się jakoś uciec.Tonasza jedyna szansa.Tucker zaczyna krzyczeć i ściska siedzenie.Mnie smutek zaćmiewa myśli, ale pędzę dalej.Snop światła z reflektorów pada na anioła na drodze, oczy Samjazy świecą jak oczy zwierzęcia, i wostatniej, szalonej sekundzie, kiedy samochód wpada na niego, wydaje mi się, że widzę jegouśmiech.Przez moment wszystko jest czarne.Wokół mojej głowy unosi się biały talk, pewnie zpoduszek powietrznych.Tucker obok mnie przytomnieje nagle, bierze głęboki wdech.Nie widzę gozbyt dobrze w ciemności, ale szybę pasażera pokrywa srebrzysta pajęczyna pęknięć.Tucker jęczy. Tucker? szepczę.Unosi drżącą dłoń do czoła, dotyka go ostrożnie i patrzy na palce.Jego krew wygląda jakrozlany tusz w kontraście ze zbielałą skórą.Porusza żuchwą na wszystkie strony, jakby dostał odkogoś w zęby. Tucker? Słyszę nutę paniki we własnym głosie, który brzmi niemal jak szloch. Coś ty sobie myślała, do licha? Przepraszam, Tuck.Ja. Rany, te poduszki potrafią niezle przywalić, co? mówi. A co z tobą? Jesteś ranna? Chyba nie. Wendy? woła.Wykręcam głowę, żeby móc zajrzeć na tylne siedzenie, ale ze swojego miejsca widzę tylkopasmo jej długich włosów zasłaniające twarz.Tucker zaczyna szarpać za klamkę, próbuje wysiąść,iść do niej, ale drzwiczki są wygięte i się nie otwierają.Próbuję swoich ten sam problem.Zamykam oczy i próbuję wymieść z głowy kłąb pajęczyn, który się w niej zebrał.Zrób to, nakazuję sobie.Mocno chwytam klamkę, pociągam, a potem przyciskam bark do drzwiczek i napieram zcałej siły.Słyszę, że coś puszcza, potem zgrzyt ustępującego metalu i nagle drzwiczki odpadają odzawiasów.Uderzają o ziemię.Odpinam pas i wysiadam, biegnę na drugą stronę auta, bez truduwyrywam drzwiczki Tuckera, rzucam je w zielsko na poboczu.Tucker gapi się na mnie przezsekundę z otwartymi ustami.Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego w moim wykonaniu.Ja też nie widziałam.Podaję mu rękę.Tucker chwyta ją, wyciągam go z samochodu.Idzie prosto do drzwiczekWendy, które otwierają się z łatwością.Próbuje ją wyciągnąć, ale coś trzyma ją na miejscu. Pas mówię.Tucker przeklina, wciąż oszołomiony, po omacku szuka zatrzasku i wyciąga siostrę zsamochodu.Wendy nie wydaje ani jednego dzwięku, kiedy niesie ją na pobocze i delikatnie układana żwirze.Zdejmuje marynarkę smokingu i wsuwa jej pod głowę i plecy. Ocknij się, Wendy nakazuje, ale nic się nie dzieje.Klękam obok niego i przez chwilęobserwuję ruchy jej klatki piersiowej.Nasłuchuję serca bije powoli i miarowo tonajcudowniejszy dzwięk na świecie. Oddycha mówię do Tuckera. I ma silny puls.Tucker z ulgą spuszcza głowę. Musimy zadzwonić pod 911.W tej chwili.Gdzie twój telefon?Wracam do samochodu.Jest skasowany: cały przód jest zmiażdżony, jakbym setkąwjechała w słup
[ Pobierz całość w formacie PDF ]