[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już mówiłem, jestem zawodowym oficerem.Lecz nie podoba mi się sytuacja na tym globie.Nie tylko sposób traktowania waszego zespołu, ale cała parszywa planeta.Cóż, odnoszę wrażenie, że wszystko wymyka mi się z rąk.Myślałem początkowo, że działając oficjalnie uda mi się przeprowadzić tutaj kilka zmian.To nie wystarczy.Zo­stałem tak samo całkowicie zablokowany jak wy.- Przez kogo - i dlaczego?- Nie wiem.Ale robię co mogę, aby się dowiedzieć.W zasadzie o Raju ani o jego mieszkańcach nie mam zielonego pojęcia.- Szczera odpowiedź, kapitanie.Wielkie dzięki.- Jeśli pan nie wie, to po prostu musimy dowiedzieć się sami - powiedział Stingo.- Zagramy raz czy dwa występy i będziemy mieli oczy szeroko otwarte.- Oby to było takie proste -mruknąłem pod nosem.-Rozwińmy mapy.Wyglądało na to, że największa część ludności mieszkała w jednym rzadko zabudowanym mieście.Wychodziły z nie­go drogi do niezbyt odległych wiosek, gdzie znajdowały się rzadko rozrzucone domostwa, najpewniej farmy.Na trój­wymiarowej mapie jedno wyłącznie budziło prawdziwe zdziwienie - jakiś mur, który przedzielał miasto na pół.Dookoła miasta nie było wałów, tylko ten jeden mur pośrodku.Wskazałem na niego.- Co to może być - albo znaczyć? Tremearne potrząsnął głową.- Nie mam pojęcia.Wygląda jak mur, to wszystko.Ale wzdłuż niego ciągnie się droga.Chyba jedyna, która prowa­dzi do miasta z równiny.Stuknąłem palcem w holomapę.- Tutaj.Tutaj droga znika w trawie.Tam musimy iść.A może ktoś ma lepszy pomysł?- Ten mi się podoba - oznajmił Tremearne.-Wysadzę was na tym skrawku płaskowyżu, za tą krawędzią, skąd nas nie zobaczą.Potem zabiorę stamtąd kapsułę i zostanę z wami w kontakcie radiowym.Wysiedliśmy.- Najpierw spać - ziewnął Floyd.- To była długa noc.Była jeszcze dłuższa, niż mu się zdawało, przy dłuższych dobach na planecie.Tremearne odleciał i ułożyliśmy się do snu.Spaliśmy, budziliśmy się, wciąż panowała ciemność i zasypialiśmy na nowo.Przynajmniej oni chrapali w najlep­sze; mnie zbyt dużo myśli plątało się po głowie.Mieliśmy już trop prowadzący do artefaktu.Trop, który był bezuży­teczny, póki nie zaczniemy szukać.A nie mogliśmy szukać w mroku.Ja zaś miałem - ile dni do chwili, gdy załatwi mnie trzydziestodniowa trucizna? Policzyłem na palcach.Minęło osiemnaście, a więc pozostało dwanaście.Cudow­nie.A może źle policzyłem? Zacząłem od nowa przebierać palcami, po czym wpadłem w złość na siebie.Wystarczy już tych palców.Pstryknąłem w komputer i napisałem szybki program.Następnie dotknąłem T, „termin ostateczny" -bądź „trup", wszystko jedno - i pojawiło się jaskrawe osiemnaście w towarzystwie migotliwych dwunastu.Nie powiem, by mi się podobał widok cyferek, ale mogłem chociaż przestać się martwić zmiennym rezultatem odej­mowania.Jakaś część mojej osobowości musiała poczuć ulgę, ponieważ zasnąłem głęboko.Wreszcie, z wielkimi oporami i lenistwem, niebo zajaś­niało i nastał nowy dzień.Nim zrobiło się zupełnie widno, kapitan nisko i powoli ustawił kapsułę za wzgórzami, wziął nas na pokład, a potem wypuścił po drugiej stronie ostat­niego wzniesienia.- Życzę szczęścia - bąknął cokolwiek markotnie.Zatrzasnęło się dolne wyjście, kapsuła śmignęła piono­wo i rozpłynęła się w jaśniejącym świetle.Nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co robię, wbiłem T do komputera.Cyferki błysnęły na moment i równie szybko zniknęły.Ale zapadły w pamięć.Dzień dziewiętnasty.ROZDZIAŁ 12Szliśmy przed siebie, brzask wlókł się bez końca, słońce z wielką niechęcią wciągało się nad horyzont.Dzień na dobre jeszcze się nie zaczął, gdy stanęliśmy przed konstruk­cją stanowiącą najwyraźniej początek muru.Zaledwie poje­dynczy rząd cegieł przykrytych niemal całkowicie trawą.- Jak myślisz? - zagadnąłem, nie kierując pytania do nikogo konkretnego.Stingo pochylił się i opukał kamień kostkami palców.- Cegła - stwierdził.- Czerwona - dodała rezolutnie Madonetka.- Dziękuję, dziękuję - mruknąłem z kompletnym bra­kiem uznania.Po prawej stronie cegieł ciągnęła się ledwo widoczna ścieżka; z braku lepszych pomysłów weszliśmy na nią.- Tu jest wyżej, spójrzcie - powiedział Floyd.- Doło­żono drugą warstwę.- A tam dalej jeszcze jedną - dodała Madonetka.- Ma już trzy cegły wysokości.- Co to jest? - zdziwił się Stingo.Pochylił się rozsuwając trawę, aby lepiej widzieć, i przesuwał po cegle l opuszkami palców.- Na każdej cegle jest odciśnięty jakiś symbol.- Teraz patrzyliśmy wszyscy.- Rodzaj kółka i sterczącej z niego strzały.- Strzała.kółko - mruknąłem.Nagle błysk intuicji przeszył mi czaszkę.- Widziałem gdzieś ten symbol - tak, oczywiście! Niech ktoś łaskawie przejdzie nad ścianą i spra­wdzi, czy po drugiej stronie jest kółko z krzyżykiem.Madonetka ze zdziwieniem uniosła śliczne brwi, poko­nała zgrabnie murek, pochyliła się i spojrzała.Brwi uniosły się jeszcze wyżej.- Skąd wiedziałeś? Po tej stronie na wszystkich cegłach odciśnięte jest kółko z krzyżykiem.- Biologia - powiedziałem.- Pamiętam ze szkoły.- Tak, oczywiście - stwierdziła wracając do nas.- Sym­bole mężczyzny i kobiety.Floyd szedł dalej obok ściany, raptem stanął i zawołał:- Święte słowa.Tutaj na cegle widać odciśnięty napis VIROJ.Przechylił się na drugą stronę muru.- A tam.VIRINOJ.W miarę naszego marszu mur stopniowo sięgał coraz wyżej.Pojawiły się nowe napisy - najpierw MEN, a potem MTUWA, HERREN, SIGNORI.- Wystarczy - powiedziałem i zatrzymałem się.- Tor­by zrzuć.Teraz zrobimy sobie przerwę i przyjrzymy się temu, co tu mamy.Komunikat wydaje się bezsporny.Spójrzcie na ścieżkę, którą idziemy.Czy po drugiej stronie ciągnie się podobna ścieżka?Ceglany mur sięgał nam teraz do pasa.Floyd oparł się o niego ręką, przeskoczył na drugą stronę, schylił się i popatrzył.- Możliwe, ale nie widać zbyt wyraźnie.Kto wie, czy nie było jej tu kiedyś, ale tak bardzo zarosła trawą, że trudno cokolwiek stwierdzić.Mogę już wrócić?- Tak, bo najwyższy czas na decyzję.- Wskazałem na rosnący stopniowo mur.- Fundamentaloidzi mówili, że poszli do miasta w celach handlowych.W takim razie musieli iść tędy, pewnie tą samą drogą, którą teraz idziemy.Madonetka skinęła głową na znak potwierdzenia -i braku aprobaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •