[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilość materii w centrum Galaktyki czyniła zastosowanie supermocnej broni anihilacyjnej niebezpiecznym dla samego stosującego - ucieczka w podprzestrzeń była tu niemożliwa.Archie dwukrotnie, jeśli nie trzykrotnie, tłumaczył to wściekłemu, nie mogącemu się opanować mścicielowi, zanim ten argument doń dotarł.Tymczasem Kerk już wydał polecenie: "Wycofujemy się".Meta nie zwykła dyskutować z rozkazami przełożonych i choć w głębi ducha bliska jej była postawa Clifa, nie sprzeczała się.Wściekle milcząc, wykonywała wszystkie manewry niezbędne do wyjścia na orbitę i startowego rozbiegu.Jason się nie odzywał, głęboko zamyślony.Cel jego podróży został osiągnięty.Statek ustawiał się do kursu powrotnego, ale coś istotnego nie dawało mu spokoju.Coś, co wydawało się niedokończone, niezasłużenie zapomniane.Miał szaloną ochotę wrócić i wytrząsnąć resztę danych chociażby z Feitona i Joty, z arcykapłana i innych władców planety.W końcu nie dowiedzieli się, gdzie przebywa jego matka Nivella, kto zabił Freiksa, gdzie się podziewa przeklęty wynalazca Kobalt i jak z nim można walczyć.Ale Midi, może znająca lepiej od innych odpowiedzi na te pytania, nie tylko podtrzymała rozkaz Kerka, ale na dodatek zawodziła przez cały czas:- Szybciej, szybciej!Dokładnie tak samo jęczała kilka godzin temu, gdy biegli przez Las Arski.Jason najpierw uznał, że to skutek niezwykłego napięcia nerwowego i pierwszego w życiu dziewczyny prawdziwego boju.Co prawda nie strzelała, ale pociski dosłownie świstały nad jej głową.Jason nie przykładał do jej słów specjalnej wagi, póki Midi nie powiedziała:- Pośle za nami pościg.- Pościg za "Argo" - nie mógł uwierzyć Jason.- Starożytnego ziemskiego liniowca, podrasowanego nowymi zdobyczami techniki, nie sposób dogonić.Zresztą, po co? Żeby pokonać tę fruwającą górę z jej wszystkimi armatami, potrzebna byłaby co najmniej eskadra najbardziej nowoczesnych statków Czy twój ojciec ma eskadrę?- Eskadry może nie ma - cicho odpowiedziała Midi - ale ma coś, czego ani wy, ani ja nie możemy sobie nawet wyobrazić.Ojciec z Kobaltem zdolni są do strasznych rzeczy.Patrz!Siedzieli przed ekranem.Nagle pojawił się na nim punkt i zaczął się powiększać z szybkością sennego koszmaru.- Czy to pocisk? - zapytał Jason.- Nie - odpowiedziała Midi, mrużąc oczy - to jest superkuter Feitona.- Chcesz powiedzieć, że Feiton jest w środku?- Tak.- Ależ on się porusza z przyspieszeniem.- Jason zerknął na wyniki obliczeń komputera.- Z przyspieszeniem stu piętnastu G! Żaden człowiek tego nie wytrzyma!- On jest nieczłowiekiem - wyszeptała Midi ogarnięta jakimś mistycznym lękiem.- Clif! - zawołał Jason przez interkom.- Trzymam go na celowniku - spokojnie odpowiedział młody Pyrrusanin.- Chcę go mieć bliżej.Na wszelki wypadek.- Strzelajcie! - pisnęła nagle Midi.Clif zareagował na jej nieregulaminowy krzyk odruchowo albo nadszedł dokładnie obliczony moment - i wystrzelił w kierunku intruza bardzo ważki pocisk.Superkuter rozsypał się na kawałki.Ale potem wydarzyło się coś zupełnie nieprzewidzianego.Odłamki szybkiego stateczku już zginęły na tle gwiazd, ale sam Feiton nadal ich ścigał, nawet z większym, jak wykazywały obliczenia, przyspieszeniem.Właśnie tak, sam Feiton.Królewicz przemierzał przestrzeń bez żadnego skafandra, jego ciemnokasztanowe włosy furkotały w międzygwiezdnej próżni niczym na wietrze.Ten absolutnie surrealistyczny widok zahipnotyzował nawet zblazowanych Pyrrusan.Jeszcze sekunda zwłoki i mogło wydarzyć się coś zgoła nie do naprawienia.- Jeszcze raz! Strzelajcie znowu! - rozpaczliwie wrzasnęła Midi.Clif odpalił salwę.Potem, podczas oglądania przebiegu zdarzenia w zwolnionym tempie, widać było wyraźnie, że ciało Feitona nie spłonęło, a rozpadło się na mnóstwo zielono - burych fragmentów.Coś podobnego widzieli zupełnie niedawno.No tak, jakże mogli zapomnieć! Białe Ptaszyny Zemsty! Skrzydła z piórkami w głębokiej kosmicznej próżni i buro - zielone plamy na skałach pasa meteorów.A oto, nawiasem mówiąc, i sam pas.O rzut beretem.- To znaczy, że Feiton był cyborgiem - powiedział na głos Jason.- Tak - potwierdziła Midi.- Feiton był najdoskonalszym z cyborgów, jakiego kiedykolwiek stworzył człowiek.Ale dowiedziałam się tego całkiem niedawno.Akurat wczoraj chciałam porozmawiać o tym z ojcem.Pamiętasz, dosłownie wpadłam do jego gabinetu podczas twojej audiencji? Chwała bogom, że nie zdążyłam zacząć tej rozmowy! Gdybyście przylecieli o dzień później, to kto wie, jak by wszystko się potoczyło.Teraz, jak sądzę, zaniecha dalszego pościgu.- Kto? - Jason zupełnie przestał rozumieć, o czym mówi Midi.- Ależ ojciec! Nie widzisz? Twój strzelec od pięciu minut trzyma na muszce jego statek.Ale to już chyba nie będzie potrzebne.Teraz ojciec zajmie się zbieraniem w przestrzeni kosmicznej kawałków swojego ukochanego Feitona.Może uda mu się go skleić z powrotem, jeśli wszystkie odłamki zostaną odnalezione.- Mówisz poważnie? - zdumiał się Jason.- Oczywiście.Cyborg to nie człowiek, zniszczonego niemal zawsze można odtworzyć.A Feiton jest niezwykle cenną zabawką.Dla niego warto machnąć ręką na rodzoną córkę i na starożytną relikwię okrotkawi wraz z pasiastym silnikiem.- Uwaga - odezwała się przez interkom Lisa, córka Rhesa i drugi pilot "Argo".- Na kursie mamy pas meteorów.Przechodzimy do trybu hamowania.A Meta tymczasem stanęła za plecami Jasona i rozczulała się słuchając, jaką to inteligentną rozmowę prowadzi zakochana dziewczyna z jej osobistym bohaterem.Potem podeszła jeszcze bliżej i objęła ukochanego.- Meta? Dlaczego tu jesteś? Przecież przemykamy teraz przez najgorszy odcinek.- Nie - pokręciła głową Meta, uśmiechając się chytrze.Już nie jest najgorszy.Meteory przestały się poruszać względem siebie, a między nimi są takie luki, że nawet automat sobie poradzi.Ale na wszelki wypadek posadziłam przy sterach Lisę.- Ona ma przestrzeloną rękę!- O czym ty mówisz?- No tak, zapomniałem, że wy wszyscy jesteście stuknięci.A co mówi Archie na temat pasa meteorów?- Wiadomo co.Mówi, że coś takiego nie może w przyrodzie istnieć.- Meta ziewnęła.- Chce mi się spać.Drugą noc jestem na nogach.Co za różnica, czy są tu przestrzegane prawa fizyki czy nie? Jeśli nie, to nawet lepiej.Machniemy na wszystko ręką, zanurkujemy w podprzestrzeń i od razu będziemy w domu.- Ee! Kochanie! Co ty pleciesz? Do domu jeszcze daleko.- Tak, pamiętam o twoim rodzinnym Jolku i o twoim tatusiu Ajzonie.- Meta ziewnęła raz jeszcze.- Nie wszystko pamiętasz - skorygował jej wypowiedź Jason.- Pierwszy przystanek na Kreyzicku.Obiecaliśmy pomóc, a nie mato jak spłata długu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]