[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bo co? Bo on się we mnie kocha i sam mi powiedział, że każdego, który by się do mnie zbliżał, w sztuki posieka, ateraz wierz mi waćpan, że się tylko przez wzgląd na obecność księstwa wstrzymuje, inaczej zaraz by poszukałokazji. Maszże tobie!  rzecze wesoło pan Wołodyjowski. To tak, panno Anno? Oj! nie darmośmy, jak widzę,śpiewywali:  Jak tatarska orda, bierzesz w jasyr corda! Pamiętasz waćpanna? %7łe też waćpanna nie możesz sięruszyć, żeby się ktoś zaraz nie zakochał! Takie to już moje nieszczęście!  odparła spuszczając oczki Anusia. Ej, faryzeusz z panny Anny! A co na to powie pan Longinus? Cóż ja winna, że ten pan Charłamp mię prześladuje? Ja go nie cierpię i patrzyć na niego nie chcę. No, no! patrz waćpanna, aby się przez nią krew nie polała.Podbipiętę choć do rany przyłożyć; ale w rzeczachsentymentu żarty z nim niebezpieczne. Niech mu uszy obetnie, jeszcze będę rada.To rzekłszy Anusia zakręciła się jak fryga i furknęła na drugą stronę izby do imć Carboniego, doktora księżny, zktórym zaczęła coś żywo szeptać i rozmawiać, a Włoch oczy wlepił w pułap, jakoby go ekstaza porwała.Tymczasem Zagłoba zbliżył się do Wołodyjowskiego i począł mrugać krotofilnie swoim zdrowym okiem. Panie Michale  spytał  a co to za dzierlatka? Panna Anna Borzobohata Krasieńska, respektowa księżny pani. A gładka, bestyjka, oczy jak tareczki, pysio jak malowanie, a szyjka  uf! Niczego, niczego! Winszuję waszmości! Dałbyś waść pokój.To narzeczona pana Podbipięty albo tak jak narzeczona. Pana Podbipięty?.Bójże się waćpan ran boskich! Przecie on czystość ślubował? A prócz tego, przy takiejmiędzy nimi proporcji chybaby ją za kołnierzem nosił! Na wąsach mogłaby mu siadać jak mucha  cóż znowu? Ej, jeszcze go ona w karby wezmie.Herkules był mocniejszy, a przecie białogłowa go usidliła. Byle mu tylko rogów nie przyprawiła, choć ja pierwszy o to się postaram, jakem Zagłoba! Będzie takich więcej jak waćpan, choć w samej rzeczy z dobrego to gniazda dziewczyna i uczciwa.Płoche to,bo młode i gładkie. Zacny z waści kawaler i dlatego ją chwalisz.ale że dzierlatka, to dzierlatka. Uroda ludzi ciągnie! exemplum: ten oto rotmistrz okrutnie podobno w niej rozmiłowan. Ba! a spójrz no waćpan na tego kruka, z którym ona rozmawia  co to za czort? To Włoch Carboni, doktor księżny. Uważ, panie Michale, jak mu się latarnia rozjaśniła i ślepie przewraca jak w delirium.Ej! zle z panemLonginem! Znam ja się na tym trochę, bom za młodu niejednego doświadczył.W innej porze muszę waćpanuopowiedzieć wszystkie terminy, w jakich bywałem, albo jeśli masz ochotę, to choć zaraz posłuchaj.Pan Zagłoba począł szeptać coś do ucha małego rycerza i mrugać silniej niż zwykle, ale wtem nadeszła porawyjazdu.Książę siadł z księżną do karety, aby przez drogę nagadać się z nią po długim niewidzeniu do woli; pannypozajmowały kolaski, a rycerstwo siadło na koń  i ruszono.Naprzód jechał dwór, a wojsko opodal z tyłu, gdyż krajtu był spokojny i chorągwie tylko dla ostentacji, nie dla bezpieczeństwa potrzebne.Ciągnęli więc z Siennicy doMińska, a stamtąd do Warszawy, często gęsto ówczesnym obyczajem popasając.Trakt był tak zapchany, iżzaledwie noga za nogą można się było posuwać.Wszystko dążyło na elekcję, i z okolic pobliższych, i z dalekiejLitwy; więc tu i owdzie spotykano dwory pańskie, całe orszaki pozłocistych karet, otoczone hajdukami, olbrzymimipajukami ubranymi po turecku, za którymi postępowały nadworne roty, to węgierskie, to niemieckie, to janczarskie,to oddziały Kozaków, to wreszcie poważne znaki niezrównanej jazdy polskiej.Każdy ze znaczniejszych starał sięstawić i najokazalej, i w jak najliczniejszej asystencji.Obok licznych magnackich kawalkat ciągnęły i szczuplejszedygnitarzy powiatowych i ziemskich.Co chwila z kurzawy wychylały się pojedyncze karabony szlacheckie, obiteczarną skórą, zaprzężone w parę lub cztery konie, a w każdym siedział szlachcic-personat z krucyfiksem lubobrazem Najświętszej Panny zawieszonym na jedwabnym pasie u szyi.Wszyscy zbrojni: muszkiet po jednej stroniesiedzenia, szabla po drugiej, a u aktualnych lub byłych towarzyszów chorągwianych jeszcze i kopia stercząca nadwa łokcie za siedzeniem.Pod karabonami szły psy legawe lub charty, nie dla potrzeby, boć przecie nie na łowy sięzjeżdżano, ale dla pańskiej rozrywki.Z tyłu luzacy prowadzili konie powodowe pokryte dekami dla ochronybogatych siedzeń od deszczu lub kurzawy, dalej ciągnęły wozy skrzypiące, o kołach powiązanych wiciami, a w nichnamioty i zapasy żywności dla sług i panów.Gdy wiatr chwilami zwiewał kurzawę z traktu na pola, cała drogaodsłaniała się i mieniła jako wąż stubarwny lub jako wstęga misternie ze złota i jedwabiów utkana.Gdzieniegdziena owej drodze brzmiały ochocze kapele wołoskie lub janczarskie, zwłaszcza przed chorągwiami koronnego ilitewskiego komputu, których również w tym tłumie nie brakło, bo dla asystencji przy dygnitarzach iść musiały, awszędy pełno było krzyku; gwaru, nawoływań, pytań i kłótni, gdy jedni drugim ustępować nie chcieli.Raz wraz też doskakiwali konni żołnierze i słudzy i do orszaku książęcego, wzywając do ustąpienia dla takiegoto a takiego dygnitarza lub pytając, kto jedzie.Ale gdy uszu ich doszła odpowiedz:  Wojewoda ruski! natychmiast dawali znać panom swym, którzy zostawiali drogę wolną lub jeśli byli na przedzie, zjeżdżali w bok, bywidzieć przeciągający orszak: Na popasach kupiła się szlachta i żołnierze chcąc napaść ciekawe oczy widokiem największego w Rzeczypospolitej wojownika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •