[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było nic piękniejszego nad ten widok, ale Sventon i Omar nie mogli się nim cieszyć, bo siedzieli jak na rozżarzonych węglach.Stefek Niechluj drzemał.Przejechali przez Stare Miasto, a potem przez Slussen.Trójka pędziła dalej.Stefek zasnął.Zbliżali się teraz do dzielnicy Soder.Nie ma nic smutniejszego, jak jechać tramwajem w wieczór wigilijny.Jakkolwiek piękne by nie było światło księżyca widziane z okien trójki, nikt nie lubi siedzieć dłuższy czas w tramwaju w wigilię Bożego Narodzenia.Można dzień przedtem albo dzień potem, ale nie akurat tego wieczoru.Trudno powiedzieć, na czym to polega, ale nie ma chyba człowieka, który by lubił jechać tramwajem w wigilię.Toteż Sventon i Omar ucieszyli się, kiedy Stefek otworzył oczy i powiedział, że są na miejscu.Wszyscy trzej wysiedli.A z wozu przyczepnego wysiedli też dwaj mali Mikołaje.Znajdowali się teraz na przedmieściach dzielnicy Sóder.Poszli w stronę parku.Stefek Niechluj przystanął i rozejrzał się.Sventon i Omar zrobili to samo.Nikogo nie było widać.Nie było też śladu malutkich, czujnych i żwawych Mikołajów jubilera.Stefek zrobił kilka kroków i znów stanął.- Teren wolny, co? - spytał, penetrują wzrokiem otaczające ich krzaki.- Chyba tak - mruknął Sventon.- O ile dobrze widzę, to tak - szepną Omar.Wtedy Stefek schylił się, odgrzebał śnieg, odsunął gałązki i podniósł drewnianą klapę, przykrywającą otwór w ziemi.Skinął na nich niecierpliwie.- Prędzej! Prędzej! Nie byliście tu nigdy czy co?Pod przykrywą był ocembrowany właz z żelaznymi klamrami.Prywatny detektyw Ture Sventon opuścił się po klamrach, a za nim Omar, jego arabski asystent.Księżyc w Pełni podał im bagaż, zszedł dwa stopnie, zamknął za sobą klapę i dołączył do nich.Znajdowali się w jednym z suchych miejskich kanałów.ROZDZIAŁ CZTERNASTYWieczór wigilijny w podziemiuW każdym dużym mieście są kanały.W mniejszych miastach też są, ale całkiem innego rodzaju.Duże miasta mają wspaniałe, suche, dawno istniejące kanały, nie używane od czasu, kiedy została zainstalowana sieć wielkich przewodów kanalizacyjnych.Sztokholm posiada wyjątkowo rozbudowaną sieć takich suchych, podziemnych przejść.Ale bardzo niewielu mieszkańców Sztokholmu wie o nich, i to właśnie jest ich największym atutem.Stefek Niechluj zapalił latarkę kieszonkową, odsunął kapelusz z czoła i stanął sapiąc.- Uf! Dobrze znaleźć się w domu.Taka praca w samą wigilię! Uf! Przydałby się teraz kawał szynki, co?Mówiąc to, dla żartu wsadził swój wielki jak banan palec Sventonowi pod żebro, aż ten zgiął się we dwoje.- I trochę słodkiego ryżu, co?Wymierzył żartobliwy cios w kierunku Omara, ale Omar odskoczył w bok z iście arabską przytomnością umysłu.Wszyscy trzej poszli dalej tunelem, niosą worki.Nie mogli iść wyprostowani, lecz musieli się schylać, żeby nie uderzyć głową w sufit.Szli i szli, uginając się pod ciężarem bagażu Podziemny korytarz zakręcał szerokim łukiem tak że nie było widać końca.Zaczęły ich boleć plecy.Niesienie platerowanych wyrobów w nie używanym kanale jest jednym z najcięższych zajęć, jakie sobie można wyobrazić.Poza tym łatwo tu się poczuć jak w pułapce.W końcu doszli do czegoś, co przypominało wąski, długi pokój i znajdowało się z jednej strony korytarza.Wziąwszy pod uwagę panującą w kanałach wilgoć, pokój ten był wyjątkowo suchy.Tylko gdzieniegdzie parę kropli spływało po ścianach.Zastali tam cały Gang Platerowy, około dziesięciu ludzi, śmiałych i przebiegłych.Siedzieli na skrzynkach po cukrze i na kocach, inne skrzynie służyły im za stoły.Kilka świec rzucało migotliwe błyski na wszystkich zebranych, z których każdy miał na głowie czapkę z daszkiem.Daszki przysłaniały ich mocne, surowe rysy, zdradzające jednak jakby ślad odprężenia, które towarzyszy zwykle wieczorom wigilijnym.Syczał prymus.Wielki Gang Platerowy zamierzał zabrać się do jedzenia.Na jednej ze skrzynek stała ogromna, tłusta szynka.Ujrzawszy dwóch Mikołajów, wszyscy wybuchnęli tak głośnym śmiechem, że aż echo odezwało się daleko, w głębi korytarza.- Jeszczeście nie zrzucili tych przebrań? - rzekł któryś z szajki.- Mieli pietra - zaśmiał się Stefek Niechluj, wycierając czoło ręcznikiem, który pożyczył w pewnej kuchni w Kungsholmen i który mu służył za chustkę do nosa.Uwaga ta wywołała salwę śmiechu.- Gdzie jest Wiluś? -zapytał jeden z najstarszych i najważniejszych członków gangu.- Wiluś? - powtórzył Księżyc w Pełni, opadając na skrzynkę, która o mało się nie rozleciała pod tak ogromnym ciężarem.- Właśnie, gdzie może być Wiluś? - Wyglądał tak zdziwiony, że trudno byłoby wyobrazić sobie bardziej zdziwiony księżyc w pełni.Gapił się to na jednego, to na drugiego kolegę.- Słuchaj no, Stefek, czy może tym razem zgubiłeś też szefa? - odezwał się jeden z niższych rangą złodziei, znany z ciętego dowcipu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •