[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długo stał,przyglądając się otoczeniu, czując, jak obawa ściska go za gardło, po-nieważ niczego nie rozpoznawał.Panowała absolutna cisza, a na leżącejprzed nim ogromnej połaci świeżo naniesionego piasku nie widać byłośladów żywej istoty.Słońce pokonało już pół drogi do zenitu, leczrównie dobrze, pomyślał, mogło być w połowie drogi do zachodu,ponieważ nie miał możliwości określenia kierunku.Zamiast jednakpoddać się przerażeniu, obsztorcował się w myśli. %7łyjesz, przed chwiląjadłeś i piłeś, i masz jeszcze zapasy.Nie jesteś bardziej obolały niż przybólu zęba.Masz nawet broń, na Boga, której możesz też używać jakokostura, więc przestań marudzić jak zagubiony chłopiec i w drogę!" Niemiał jednak pojęcia, w którym kierunku ruszyć, więc bezradnie stał wmiejscu.Najgorsza w tej bezradności była niewiedza, gdzie może byćLa-chlan, który tyle dla niego zrobił.Było mu wszystko jedno, czy ktośjeszcze może usłyszeć jego krzyk; przyłożył zdrową dłoń do ust i na całygłos zawołał Lachlana po imieniu, po czym uważnie nasłuchiwałodpowiedzi cichego ogromu pustyni.Próbował czterokrotnie, za każ-dym razem zwracając się w innym kierunku, w końcu jednak uznał to zabezcelowe.Nabrał głęboko powietrza, zacisnął zęby i nie oglądając sięza siebie, ruszył zdecydowanie do przodu.Brodził w piasku po kostkiświadom, że zostawia za sobą głęboki, niemożliwy do pomylenia zinnym ślad.Pocieszył się, niemal wmawiając sobie, że Lachlan Moraymoże się natknąć na jego ślad i podążyć za nim.56 Gdy Sinclair szedł przed siebie, bardzo uważnie stawiając stopy, słońcepięło się coraz wyżej, w końcu zawisając wprost nad nim.Kierował sięw stronę niskiego piaskowego wzniesienia leżącego po prawej.Wkrótce- choć nie zauważył nachylenia terenu  zwiększony wysiłek mięśni nógpodpowiedział mu, że zaczął się wspinać, i jakiś czas pózniej dotarł naszczyt długiego, niskiego grzbietu.Stanął, aby rozciągnąć mięśnie irozmasować skurcze bioder oraz barków.Kiedy się wyprostował i przyjrzał odległemu horyzontowi, kątemprawego oka zauważył mgnienie ruchu.Obrócił się szybko w tę stronę idługo przeszukiwał zmrużonymi oczyma każdy kawałek wznoszącegosię terenu; kiedy miał się już odwrócić, po raz drugi zauważył wyrazneporuszenie, nisko nad ziemią.Chwycił mocniej drzewce włóczni i ruszyłzdecydowanym krokiem wzdłuż niskiego grzbietu.Kilka chwil pózniej znów coś się poruszyło - był to koniuszek uchakonia ukrytego za szczytem grzbietu.Teraz dało się dostrzec całą głowęzwierzęcia, która miała niezwykły, bladozłoty kolor, niemal identycznyz odcieniem piasku.Kiedy Sinclair zrozumiał, na co patrzy, koń pochyliłgłowę i znów nie było go widać.Templariusz natychmiast zamarł w przysiadzie, podnosząc obron-nym gestem włócznię i walcząc z napięciem, które wypełniło mu klatkępiersiową, wiedział bowiem, że tam, gdzie tak daleko od jakichkolwiekśladów życia jest koń, tam musi być i jezdziec.Upłynęło kilka chwil,zanim zdecydował, że nie grozi mu natychmiastowy atak, i powoliwychylił głowę ponad skraj piaszczystego grzbietu i spojrzał w dół.Koń odbiegł, kiedy tylko go zobaczył, lecz Sinclair nie zwracał naniego uwagi, całkowicie skupiony na nierówności w wygładzonymwiatrem piasku poniżej grzbietu oraz leżącym na jej skraju małymtrójkącie zielono-białego materiału.Podniósł się ostrożnie i zbadałwzrokiem teren w poszukiwaniu odcisków stóp, lecz jedyne ślady na-leżały do konia.Ruszył więc w dół stromego zbocza, odchylając siędaleko do tyłu i mocno podpierając drzewcem włóczni.Kiedy dotarł do podnóża wzniesienia, twarz wykrzywiał mu grymasbólu, lecz gdy tylko jego stopy dotknęły równego piasku, stanął,chwiejąc się i zaciskając szczęki, aż ból zelżał.Sinclair rozejrzał się,podszedł do trójkąta materiału, chwycił go i pociągnął.Obciążonapiaskiem materia ustąpiła zaledwie odrobinę, lecz fragment odkryty57 przez Sinclaira wystarczył, aby potwierdzić jego przypuszczenia.Wie-lokrotnie widział, jak zamieszkujący pustynię nomadowie robili z du-żych, kwadratowych kawałków materiału prowizoryczne osłony przedsłońcem i wiatrem: obciążali tylną krawędz piaskiem, a przednią pod-pierali solidnym patykiem lub dwoma, wznosząc małe, prymitywne,jednoosobowe namioty.Człowiek, który wzniósł ten namiot, praw-dopodobnie leżał pod nim martwy, lecz Sinclair ledwie o tym myślał.Człowiek ten był niewiernym - być może nawet Saracenem - a obecniejedyną rzeczą, o jaką troszczył się Sinclair, był jego własny byt.Możeprzy zmarłym znajdzie jedzenie lub wodę?Zwrócił uwagę na kąt prosty rogu materiału i krawędzie trójkąta, poczym prawą piętą wyrył w piasku jej przybliżony kształt oraz rozmiar,wyznaczając z pamięci długość boków.Kiedy kontur był gotowy,Sinclair klęknął powoli, uważając, by nie stracić równowagi, i zacząłkopać dziury na swoje kolana, odrzucając usunięty piasek na lewo.Kiedy uznał, że otwory są dość głębokie, u jego boku znajdowała siępiramida, na której szczycie prawą ręką umieścił swoje bezużytecznelewe ramię, przenosząc ciężar sztywnej kończyny ze swojego stawubarkowego na mały kopiec piasku.Dopiero kiedy leżała pewnie oparta,pochylił się znów do przodu i używając zdrowej ręki jako szufli, zacząłzawzięcie usuwać piasek z zasypanego materiału, którego nie próbowałjednak unosić.Zanim wykonał połowę zadania, poczuł zarys ciała i wyobraził sobiemartwego człowieka, leżącego na lewym boku z wyciągniętymisztywno nogami i prawą stopą wycelowaną jak podczas kopnięcia.Leczbyły też tam inne kształty i kiedy wraz z ciężką pracą rosło pragnienieSinclaira, modlił się, aby znalazły się tam naczynia z wodą.Ostatecznie, kiedy materiał w zielono-białe pasy był już prawiecałkiem odkryty, a sylwetka martwego nomady rysowała się pod nimwyraznie, Sinclair wyprostował plecy, chwycił róg materiału, policzyłdo trzech i mocnym, gwałtownym ruchem odciągnął go, przygotowanyna to, że zwłoki będą w stanie rozkładu.Nie znalazł nic takiego: nie byłocuchnącego powietrza ani rojów much czy owadów, więc znów zacząłoddychać swobodnie.Człowiek leżący z twarzą na piasku zmarł niedawno, lecz jego kosz-towne szaty i piękna zbroja jasno mówiły o tym, że nie był pospolitympustynnym nomadą, którego dopadła burza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •