[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jutro w południe - powiedział Flintman - RadaStarszych zwolni pana z pełnienia funkcji przełożonegozakonu.Nie ma pan już wyznawców ani swego zakonu, niebędzie miał pan też żadnego dostępu do pieniędzy złożonychna klasztornym koncie.Nie ukradnie nam już pan ani grosza. Wyatt podskoczył jak oparzony, rzucając się kuksięgowemu.- Skręcę ci parszywy kark, ty sukinsynu! - wrzasnął.Flintman krzyknął, odpychając dłonie Wyatta od swojegogardła.Zapominając o tym, że stoi na podwyższeniu, cofnąłsię i straciwszy równowagę, upadł ciężko na podłogę.Głowąuderzył o krzesło.Winona Flintman zerwała się z miejsca.- Mój mąż ma słabe serce! - zawołała.Członkowie zakonu otoczyli Wyatta, który próbowałwyrwać się im, ale nie dał rady.- Trzymajcie go, do diabła - wołali ludzie z dalszychrzędów.Wyatt dał za wygraną.Nagle rozległ się głos jednego zczłonków Rady Starszych.- Zostawcie go w spokoju, Jephtha, Donald, Cleve.Puśćcie go.Został już dostatecznie ukarany.Purpurowy ze złości Wyatt odgarnął włosy z czoła.Trzymający go mężczyzni pognietli mu biały garnitur izerwali z szyi koloratkę.Elihu Flintman kuśtykając zbliżył się do Wyatta.Z rany naczole sączyła mu się krew.- Ma pan dwadzieścia cztery godziny na to, żeby się stądwynieść.I nie wolno panu zabrać z klasztoru nic prócz swegoubrania.Inaczej wezwiemy szeryfa i zażądamy, by panaaresztował.W niedzielę Elihu Flintman i Jim od pierwszej w południeaż do zapadnięcia zmroku pracowicie sprawdzali księgirachunkowe zakonu.Flintman dyktował kolejne sumywpływów i wydatków, Jim zaś zapisywał je w odpowiednichrubrykach.Flintman był zadowolony ze sposobu, w jaki udało mu sięzdemaskować oszustwa Wyatta, choć dobry humor zakłóciłmu nieco ból serca oraz niepokój o Winonę.Po owym burzliwym zebraniu, kiedy to Wyatt okazał się nie tylkozłodziejem, ale i miotającym grozby i przekleństwaordynusem, Winona Flintman załamała się nerwowo.Mążzawiózł ją do szpitala, gdzie stwierdzono u niej głębokądepresję.Jim pracował w milczeniu, dokładnie wykonującpolecenia i nie zadając żadnych pytań.Nie uczestniczył wostatnim zebraniu, ale wiedział, że członkowie Rady Starszychoraz ludzie przysłani przez szeryfa dokładnie o dwunastej pięćtego dnia wyprowadzili Brata Paula poza granice klasztornychposiadłości.Jim poczuł ulgę, gdyż Brat Paul zawsze nieco goprzerażał.Miał jednak nadzieję, że zarówno on, jak i Jocker,nie zostaną bez pracy.Około ósmej wieczór, kiedy zaczynał już dyskretnieziewać i zastanawiać się, czy wypada wspomnieć Flintmanowio kolacji, usłyszał na werandzie czyjeś lekkie kroki.W chwilępózniej cichy trzask obwieścił im, że ktoś otworzył, a potemszybko zamknął frontowe drzwi.Flintman uniósł wzrok.- Zobacz, kto to - polecił.Jim posłusznie wyszedł z biura.Siostra Rowena, siostraHelen i kilka innych kobiet spakowało się i opuściło klasztorjuż sobotniej nocy.Czyżby któraś z nich wróciła po jakąśzapomnianą rzecz? Pokuśtykał przez główny hol i zbliżył siędo schodów.Nagle zabrakło mu tchu w piersiach.Na podeściezobaczył Brata Paula.- Panie Flintman! - krzyknął.- Ty mały sukinsynu!Jim odskoczył do tyłu, dłonie Brata Paula zacisnęły się najego gardle.Elihu Flintman wyjrzał z gabinetu.- Co pan tu robi? - zapytał gniewnie.- Ma pan ochotę dolisty swoich przestępstw dołączyć także włamanie? - Mówiącto, wbiegł na schody i chwycił Wyatta za ramię.Widać było, że wymagało to od niego dużego wysiłku.- Proszę się stądnatychmiast wynieść.Jim, dzwoń po szeryfa.W tej samej chwili Brat Paul wymierzył mu cios w brzuch.Flintman zsunął się trzy schody niżej, z trudem łapiąc oddech.Jim uwolnił się z uścisku napastnika i skoczył kuksięgowemu.- Zraniłeś go - krzyknął, odwracając się z zaciśniętymipięściami do Wyatta.Próbował chwycić go za ramię, onjednak uderzył go z całej siły w twarz.Cios rozciął Jimowi wargę.Chłopak splunął krwią, którejkilka kropel opryskało sweter przełożonego zakonu.Musiałoto srodze rozwścieczyć Brata Paula, ponieważ chwycił go zawłosy i kopnąwszy mocno między nogi, zepchnął ze schodów.Jim upadł ciężko na podłogę holu.Wyatt ruszył ku niemu,ale w połowie drogi zatrzymał go Flintman.- Ty potworze.- zaczął.Nie zdołał jednak powiedziećnic więcej, ponieważ pięść Wyatta uderzyła go prosto w splotsłoneczny.Dławiąc się z braku powietrza, księgowy chwyciłsię poręczy.Jego oczy zaszły mgłą.Upadł na schody jakporzucona przez dziecko szmaciana lalka.Rozwścieczony Wyatt doznał nagłego uczucia triumfu.Zszedł na dół i na chwilę przystanął nad leżącym bezwładnieJimem.Dawniej ten chłopiec z niczym mu się nie kojarzył.Aleteraz nie miał żadnych wątpliwości: to musiał być syn Carli.Byli do siebie podobni jak dwie krople wody.Uśmiechtriumfu zniknął z warg Wyatta.Z całej siły kopnął chłopaka wgłowę.Z ust Jima wydobył się cichy jęk.Wyatt podszedł dowysokiego okna i z grymasem złości na twarzy zerwał zeńzasłonę.Zbliżył jej kraj do gazowej lampy i cierpliwiepoczekał, aż zajmie się ogniem.Jocker Sprue mimo chłodu siedział w ciemnościach przedswoim domkiem, kiedy od strony głównego budynku dostrzegł łunę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •