[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieustannie wszak snują się po tym padole przejęci pogardą dla jego nielogicznych urządzeń teoretycy, posiadacze nieomylnych recept zbawienia.Ta właśnie skłonność ludzka — zabawna, dopóki się przejawia w piwiarniach lub w klubach towarzyskich, w czytelniach bibliotek, niekiedy irytująca — staje się śmiertelnie niebezpieczna, gdy kapryśny zaiste bieg dziejów chociażby przypadkiem odda prorokowi lub całej grupie wizjonerów — władzę.Najpierw służy ona do narzucania programu przemocą, w krótkim czasie zajmuje po prostu jego miejsce.Człowiek bywa najczęściej bezbronny wobec własnego przywileju.Nie może być przywileju większego niż moc absolutnego podporządkowania sobie innych ludzi, zadawania im cierpień.Wybitny rosyjski mąż stanu, hrabia Sergiusz Witte, napisał w pamiętniku, że każdemu politycznemu nieukowi wszystko zawsze się wydaje proste i jasne.Niebezpieczeństwo przymusowego zbawiania tym jest większe, im kultura niższa.Zapoznaje ona przecież z pojęciem względności spraw ludzkich.Upłynęło wiele niełatwych wieków historii, zanim w niektórych — nielicznych! — krajach na globie przemogło przekonanie, że można z pożytkiem reformować politykę, gospodarkę, społeczeństwo, uprawiać nawet naukę, nie wypowiadając się wcale na temat istnienia Boga, Jego natury i atrybutów.Gdzie indziej jednak aż do dni naszych dotrwała teza, iż nie wystarczy wierzyć lub nie wierzyć, gdyż należy to jeszcze czynić w sposób przepisowy.We Francji rewolucyjnej najpierw wprowadzono do katedry Notre-Dame tłustawą aktorkę, by symbolizowała boginię Rozumu.Wkrótce potem kult ten uznano za nieprawidłowy, głównych jego szermierzy poskracano o czerepy, po czym urządzono wielkie święto nie określonej bliżej Istoty Najwyższej.Nie wińmy jednak za to Woltera, który Kościoła katolickiego wprawdzie nienawidził, lecz wcale nie wzywał do wydzierania ludowi jego wiary.Żaden z największych racjonalistów nie dożył rewolucji, nie mógł więc wstąpić na szafot.Wystarczy, że znalazł się tam Lavoisier, wystarczą samobójstwa Chamforta i Condorceta.Pokaleczone dzieła sztuki widnieją przeważnie w kościołach.Wiek się w tym rozdziale rozprawia o kwestiach religii, co może prowadzić do fałszywego wrażenia, że one właśnie stanowiły główny motor poruszeń kontrrewolucyjnych.W gruncie rzeczy zaś porwanie się na wiarę, jej pomniki i symbole stanowiło tylko szczyty o wiele rozleglejszego absurdu.Akcja ta pozostawiła przy tym ślady do dzisiaj widoczne, aż nazbyt namacalne, akurat takie, jakich potrzeba temu, co pragnie sam sobie unaocznić dawne sprawy.Łatwo wysunąć przeciwko tym wywodom zarzut formalny, stwierdzając, że daty wielu zniszczeń są późniejsze od dnia wybuchu powstania wandejskiego.Odnosi się to także do święta bogini Rozumu i do uroczystości ku czci Istoty Najwyższej.Wielu Francuzom ówczesnym najzupełniej wystarczyła jednak sama uwertura, nie musieli koniecznie czekać z protestem czynnym, aż zacznie się gwałcić kobiety na ołtarzach kościelnych, co Wandea zobaczyła istotnie późno, bo na początku 1794 roku dopiero.Początek prześladowań, ograniczeń, niesprawiedliwości bardzo jaskrawych, rabunków i profanacji przypadł na czasy o całe trzy lata wcześniejsze.Łatwo było odgadnąć, ku czemu idzie, dowiadując się o morderstwach masowych, albo i patrząc na nie.Straszny obóz zagłady dla opornych księży powstał w Rochefort-sur-Mer jesienią 1792 roku.Wtedy również paryska Notre-Dame pozbyła się iglicy.Powróciwszy 7 lutego 1793 roku z frontu wschodniego do Paryża, Danton dowiedział się, że od tygodnia jest wdowcem.Trybun rozpaczał bardzo, kazał ekshumować zwłoki, zrobić odlew gipsowy z twarzy nieboszczki.W cztery miesiące później ożenił się z przyjaciółką zmarłej.Na stanowcze żądanie narzeczonej państwo młodzi wzięli ślub kościelny, aczkolwiek Francja oficjalna wstąpiła już w okres dechrystianizacji, zwalczała również duchownych zaprzysiężonych, lojalnych.Kilka miesięcy wcześniej Danton patronował rzeziom wrześniowym 1792 roku, kiedy to w samym Paryżu wymordowano bez sądu dwustu kilkudziesięciu księży.Uszanowano wierzenia szesnastoletniej Lucille, odmówiono tej łaski przekonaniom milionów jednomyślnych z nią Francuzów.Nie o to tylko chodzi, że brutalnie potraktowano jeden ze składników dawnego porządku.Za tym samym zamachem naruszono cały układ stosunków międzyludzkich, wynikły nie ze współżycia, lecz z organicznego zrostu wielu elementów.Porównywano kiedyś obrazowo ład społeczny do nieszytej sukni Chrystusowej, gdyż wystarczyłoby zerwać w niej jedno oczko, by cafe tkanina się spruła.Tak prawdopodobnie rozumowały i — co w danym wypadku ważniejsze — odczuwały tłumy kontrrewolucjonistów.Czy słusznie? Kto i kiedy dowiódł, że tylko słuszne przekonania tworzą dzieje?Należy dochować wierności metodzie szukania dowodów materialnych, widocznych.Proboszcz z Issoire udzielił nam na drogę paru pouczeń.Doradził, gdzie zajrzeć i co zobaczyć.Posłuszni tym wskazówkom, znaleźliśmy się w Auzon, przed kolegiatą św.Laurentego, znowu zatem w obliczu owerniackiej romańszczyzny, spatynowanej na różowo przez osiem stuleci, w miasteczku maleńkim, sennym, górzystym, pełnym dziwnych zakamarków i nieodgadnionych ruin.Mieszkańcy stroją tam fasady i przedproża swych domów, hodując kwiaty w pięknych kotłach żelaznych, tych samych, co zwisały dawniej nad paleniskami ognisk, w nieprzeriośnym tych słów znaczeniu rodzinnych.Pośrodku placu miejskiego, który ongi był cmentarzem, kamienny kościół wspina się w górę z cokołu potężnie obmurowanej skały.Wchodzi się przez drzwi, całe okute żelazną koronką z XII wieku, i wkracza do muzeum, jakich niewiele chyba na tym padole, Eksponatów tam kilkadziesiąt zaledwie, lecz wszystkie na swoich właściwych miejscach, wiec żywe.W bezpośrednim sąsiedztwie ogromnego, brakiem wszelkiego sztukmistrzostwa wręcz onieśmielającego krucyfiksu i romańskich kapiteli — rzeczy równie starych, jak okucia drzwi — poniżej fresków z XIV wieku znajduje się tam figura znacznie młodsza, bo pamiętająca zaledwie czasy Ludwika XIV lub jego ojca, i dziwna, dla niewtajemniczonego umysłu po prostu egzotyczna — w świątyni.Malowane, prymitywnie rzeźbione drewno przedstawia brodatego, lecz młodego jeszcze wieśniaka o dużych, spracowanych dłoniach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •