[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co mu strzeliło do łba powiedzieć, że nie wiadomo, co mu do łba strzeli! - ziajał z wyrzutem Karolek pod adresem Janusza.- W złą godzinę wymówił!.- Złap go!!! - żądała rozpaczliwie Barbara.- Za ten ogon!.I przekręć.- Sama złap! - dyszał z gniewem Janusz.- Do cholery, co to bydlę we mnie widzi?!!! Z niewiadomych przyczyn buhaj całkowicie dał spokój Lesiowi i szarżował głównie na Janusza.W przeciwieństwie do napastnika zespół opadał z sił.We wszystkich duszach zalęgło się okropne przekonanie, że już do końca świata skazani są na pobyt w przeklętym zagajniku w towarzystwie uparcie atakującego potwora.I oto nagle stał się cud.Na łące ukazał się niemłody osobnik w pogniecionym kapeluszu z gałązką leszczyny w ręku.Bez obaw i zbytniego pośpiechu przebył pastwisko i przyglądając się ciekawie igraszkom wśród drzew zbliżył się do buhaja.- No, no, malutki - powiedział karcąco i z lekkim niezadowoleniem.- Pójdź tu, pójdź tu.Nie uciekaj.No pódzi tu, mówie.Zionący ogniem z pyska potwór nagle dziwnie złagodniał.Oniemiały z przerażenia i oczekujący krwawej masakry zespół zamarł w bezruchu na swoich stanowiskach obronnych.Właściciel bez żadnych przeszkód ujął wlokący się za buhajem postronek.- Państwo zdrażnili zwierzę - powiedział jakby z wyrzutem.- Ale dla niego to i dobrze, jak se trochę pobiega.Ruszył z powrotem przez łąkę, a łagodny jak baranek potwór potulnie ruszył za nim, odprowadzany spojrzeniem pięciu par pełnych zgrozy i niedowierzania oczu.Ściśle rzecz biorąc tylko cztery pary oczu wyrażały zgrozę.Piąta para oczu kontrastowała z nimi wyrazem nieskrywanego zachwytu.Piąta para oczu należała do Bj~orna.- Piękna kraj, animals, piękna draka! - wykrzykiwał z entuzjazmem, wracając do domu wraz z całym, powłóczącym nogami zespołem.- Ja będę mówię moje friends! Ferie do Polska! Nim wreszcie zamilkł pod fontanną, ze wszystkich jego okrzyków dało się wywnioskować niezbicie, iż polskie walki z bykami wydają mu się znacznie bardziej atrakcyjne niż hiszpańskie.Hodowanie na łąkach dzikich, napastujących turystów zwierząt uznał za pomysł znakomity, nigdzie więcej nie stosowany.Jeszcze tego samego wieczoru zasiadł do pisania entuzjastycznych listów do wszystkich znajomych osób, nie kryjąc, iż zamierza nakłaniać ich do zwiedzenia kraju, w którym można zażyć świeżych, oryginalnych, niezwykle atrakcyjnych rozrywek.Wypowiedzi Bj~orna dawały wiele do myślenia.Coraz bardziej zaprzątnięty nowym problemem zespół kończył inwentaryzować szczątki barokowego kominka.- Ja wam powiem, że to niejest takie głupie - rzekł Janusz, budząc echo w sali, zwanej niegdyś rycerską.- Ten buhaj zrobił nam niezłą reklamę.A propos, gdzie Bobek? - Pisze zachęcające listy - odparł Karolek.- Namówiłem go, żeby nie przestawał.Też uważam, że to lepsze niż wszelkie wysiłki Orbisu.W urzędowe reklamy to oni nie wierzą, a jak napisze prywatnie, to pół Europy będzie się tu pchało.- Powinniśmy mieć zamówienia, zanim jeszcze skończą budowę - powiedziała z nadzieją Barbara.- Tyle, że to potrwa - zatroskał się Janusz.- Boję się, że do tego czasu zapomną.- Mogliby już zacząć przyjeżdżać.- Tu?! - Nie, gdzie indziej.Byle gdzie.Dewizy nam się przydadzą.A w ogóle to nie wiem, czy jeden buhaj to nie za mało.Może by jeszcze co zorganizować? Dzikie świnie na przykład albo co?.Wszystkie spojrzenia mimo woli skierowały się na Lesia z wyrazem oczekiwania.Lesio przerwał na chwilę staranne odrysowywanie szczegółów kominka.- Coście zgłupieli czy co? - powiedział z niesmakiem.- Skąd ja wam wezmę dzikie świnie? - A skąd wziąłeś buhaja? - odparł zachęcająco Karolek.- Tobie się zawsze udają takie jakieś dziwne rzeczy, wysil się trochę.Jak nie świnie, to ewentualnie co innego.Lesio wzruszył ramionami niechętnie, porównał swój rysunek z modelem i nagle odczuł wstrząs.W umyśle jego jasnym blaskiem rozbłysła świadomość zmiany, jaka zaszła w jego egzystencji w ciągu ostatnich dwóch lat.Stopniowo, jakby etapami czy może piętrami, przebył olbrzymią drogę! Już nie jest uważany za niedorozwiniętego idiotę, zakałępracowni, niewydarzonego półgłówka, któremu się nic nie udaje! Przeciwnie, oto zespół współpracowników patrzy na niego z szacunkiem, z nadzieją, z życzliwym podziwem, od niego oczekuje się dostarczenia pożytecznych atrakcji.Cokolwiek uczyni, wszystko wydaje się teraz cenne, ciekawe, przydatne.Ci tutaj domagają się od niego jakiegoś pomysłu, wielkiego, wspaniałego pomysłu, który przyniesie pożytek całemu krajowi, wzbogaci skarb państwa i wzmoże chwałę ojczyzny.Dzikie świnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •