[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwierdza między innymi, żenikogo nie można zmuszać do składania zeznań przeciwko samemu sobie (pr=rp.tlum.).Obleśny uśmiech zgasł.McThune poczerwieniał i potrząsnął głowąw całkowitej rozpaczy.Nastąpiła długa chwila ciszy, podczas którejagenci patrzyli na siebie bezradnie.Mark obserwował mrówkę, któraprzeszła przez stół i zniknęła pod notatnikiem.W końcu przemówił Trumann, ten dobry.- Mark, obawiam się, że naoglądałeś się za dużo telewizji.- To znaczy, że nie mogę powołać się na Piątą Poprawkę?- Niech zgadnę - warknął agent.- Oglądasz L.A.Law,zgadza się?- Każdy odcinek.- Pasuje.A więc odpowiesz na moje pytania, Mark? Bo jeśli nie,będziemy musieli zrobić co innego.- Na przykład co?- Udać się do sądu, porozmawiać z sędzią i przekonać go, żebynakazał ci udzielić nam informacji.Same nieprzyjemne rzeczy.- Chyba muszę iść do toalety - rzekł Mark, odsuwając krzesło"e i wstając.- Hmm, jasne, Mark - zgodził się Trumann, nagle przestraszony,że zrobiło mu się przez nich niedobrze.- To zaraz tutaj, w koryta-rzu.- Chłopak był już przy drzwiach.- Odpocznij sobie pięć minut, Mark, my poczekamy.Nie mapośpiechu.Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.Przez siedemnaście minut agenci gawędzili cicho i bawili siędługopisami.Nie martwili się.Jako doświadczeni funkcjonariusze'- znali wiele sztuczek.Nie po raz pierwszy znaleźli się w podobnejsytuacji.Wiedzieli, że chłopak przemówi.Ktoś zapukał i McThune rzucił: - Wejść.Do pokoju wkroczyła atrakcyjna dama około pięćdziesiątki,'v`` zamykając drzwi w taki sposób, jakby znajdowała się we własnym`v biurze.Poderwali się, a ona powiedziała:- Proszę nie wstawać.- Jesteśmy w trakcie spotkania - poinformował ją oficjalnieTrumann.- Pomyliła pani drzwi - dodał niegrzecznie McThune.Postawiła aktówkę na stole i podała każdemu z agentów powizytówce.- Nie sądzę - odparła.- Nazywam się Reggie Love.Jestemadwokatem i reprezentuję Marka Swaya.102 x,103Przyjęli to dość dobrze.McThune oglądał wizytówkę, podczas gdyTrumann stał po prostu z rękami dyndającymi u nóg i coś mamrotał.- Kiedy panią zaangażował? - zainteresował się McThune,patrząc dzikim wzrokiem na kolegę.- To doprawdy nie powinno panów obchodzić.Nie jestemzaangażowana.Na razie wpłacono mi zaliczkę.Proszę usiąść.Zajęła z gracją miejsce na krześle i podjechała nim do stołu.Agenciodsunęli się niezgrabnie.- Gdzie jest Mark? - spytał Trumann.- Wyszedł powołać się na Piątą Poprawkę.Czy mogę zobaczyćpanów dokumenty?Natychmiast sięgnęli do kieszeni, pogrzebali w nich rozpaczliwiei wyciągnęli jednocześnie swoje legitymacje.Reggie wzięła je, obejrzałauważnie i zaczęła coś pisać w notatniku.Skończyła, cisnęła im papieryz powrotem i spytała:- Czy próbowali panowie przesłuchiwać to dziecko pod nieobec-ność jego matki?- Nie - odparł Trumann.- Oczywiście, że nie - dorzucił zaszokowany tą sugestią McThune.- Powiedział mi, że tak.- Pomieszało mu się - zapewnił McThune.- Porozumieliśmysię z doktorem Greenwayem, który zezwolił na to spotkanie.Mieliw nim wziąć udział on, Mark i Dianne Sway.- Ale dzieciak zjawił się sam - dodał szybko Trumann, śpieszącsię, by wszystko wyjaśnić.- Zapytaliśmy, gdzie jest jego matka, a onna to, że nie mogła teraz przyjść, więc pomyśleliśmy, że jest w drodzealbo coś takiego, no i sobie tylko z nim gawędziliśmy.- Tak, czekając na panią Sway i lekarza - zawtórował McThu-ne.- Gdzie pani wtedy była?- Proszę nie zadawać pytań bez znaczenia.Czy pouczyliście,chłopcy, Marka, żeby porozumiał się z adwokatem?Agenci spojrzeli po sobie, szukając pomocy.- Nie wspominaliśmy o tym - odparł Trumann, wzruszającniewinnie ramionami.Kłamstwa przychodziły im tym łatwiej, że mały wyszedł z pokoju.Byli agentami FBI, więc musiała im w końcu uwierzyć.McThuneodchrząknął i powiedział:- Ach tak, Larry, pamiętasz, w którymś momencie rozmawialiśmyo L.A.Law i Mark zastanawiał się, czy nie powinien przypadkiemzaangażować prawnika, ale on tylko tak żartował i nie braliśmy tego,a przynajmniej ja nie brałem, poważnie.Pamiętasz, Larry?Y,':Larry przypomniał sobie.- Rzeczywiście, mówił coś o L.A.Law.Taki tam dziecięcy dowcip.- Na pewno?- Oczywiście - obruszył się Trumann.McThune zmarszczyłbrwi i przytaknął partnerowi.- Naprawdę nie pytał was, chłopcy, czy jest mu potrzebnyadwokat?Potrząsnęli głowami i bezskutecznie próbowali sobie przypomnieć.- To jeszcze dziecko, bardzo się boi i myślę, że wszystko mu siępomieszało - rzekł wreszcie McThune.- Pouczyliście go o jego prawie do milczenia?Trumann uśmiechnął się w odpowiedzi i nagle stał się pewniejszysiebie.- Po co? Nie jest podejrzany.To przecież dzieciak.Musimy tylkozadać mu kilka pytań.- I nie próbowaliście przesłuchiwać go pod nieobecność jegomatki lub bez jej zgody?- Nie.- Jasne, że nie.- I nie doradziliście mu, żeby unikał prawników, kiedy pytałwas o to?- Nie, proszę pani.- W żadnym wypadku.Chłopak kłamie, jeśli coś takiego twierdzi.Reggie otworzyła powoli aktówkę i wyciągnęła czarny magnetofoni mikrokasetę.Położyła je przed sobą i postawiła teczkę na podłodze.Agenci specjalni McThune i Trumann gapili się na te urządzeniai wydawało się, że skurczyli się nieco.Prawniczka obdarzyła każdego z nich zimnym uśmiechem i oświad-czyła:- Myślę, że dobrze wiemy, kto tu kłamie, panowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •