[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było w niej tylko dwadzieścia jeden kotów.Więcej nie udało sięzłapać. Zastanawiam się, jak my dostarczymy te koty?  zaczął Magda. Ta klatka nieprzejdzie przez drzwi. Wcale nie zaniesiemy  wyjaśnił Mack. Pamiętajcie, jak to było z żabami.Nie, powiemy tylko Doktorowi, że koty są.Może przyjść do nas i sam je odebrać.Mack wstał i otworzył jeden z gąsiorków Eddie ego. Musimy się trochę rozkręcić  oświadczył.O piątej trzydzieści stary Chińczykprzeczłapał koło willi.Przeszedł przez plac, ulicę i zniknął między ZachodnimLaboratorium Biologicznym i Hediondo.Pod Niedzwiedzią Flagą dziewczyny przygotowywały się.Wystawiono posterunekzmieniany co godzina.Ciągnęły słomki, która z nich zajmie punkt obserwacyjny.Dora była wspaniała.Miała obrączkę na palcu i wielką diamentową broszkę napiersi oraz suknię z białego jedwabiu w czarny wzór.W pokoikach sypialnych odbywałasię odwrotnoić zwykłej procedury.Dziewczyny, które miały zostać, ubrały się w długie wieczorowe suknie, a te, którewychodziły, miały krótkie sukienki i wyglądały bardzo pięknie.Kołdra ukończona i złożonależała w wielkim tekturowym pudle w barze.Wykidajło boczył się nieco, ponieważzdecydowano, że nie może iść na przyjęcie.Ktoś musiał pilnować domu.Wbrew zakazom,każda z dziewczyn miała ukrytą ćwiartkę i czekała na sygnał, by wzmocnić się nieco przeduroczystością.Dora popłynęła majestatycznie do swego gabinetu i zamknęła drzwi.Otworzyłagórną szufladę, wyjęła butelkę i szklaneczkę i nalała sobie łyk.Butelka szczęknęła lekko oszklaneczkę.Dziewczyna, podsłuchująca pod drzwiami, usłyszała szczęk i podaławiadomość dalej.Dora od tej chwili nie mogła już poczuć zapachu alkoholu.Dziewczynypobiegły do swoich pokoików i powyciągały swoje ćwiartki.Zmierzch zapadł nadNadbrzeżną, szara godzina między światłem dnia a światłem latarni.Phyllis Maewyglądała zza firanki we frontowym salonie. Widzisz go?  spytała Doris. Tak.Zapalił światło.Siedzi, tak jakby czytał.Jezu, ile ten człowiek czyta! Zrujnujesobie oczy.W ręku ma szklankę z piwem.- 126 - John Steinbeck Ulica Nadbrzezna Dobrze  powiedziała Doris. Sądzę, że my też mogłybyśmy się napićkropelkę.Phyllis Mae utykała jeszcze trochę, ale po tak długiej przerwie była jak nowa wzakładzie.Mówiła, że może się wziąć za radnych miejskich. Jakie to śmieszne  rzekła. Siedzi tam i nie wie, co będzie. Nigdy do nas nie przychodzi  powiedziała Doris trochę smutno. Dużo facetów nie chce płacić  rzekła Phyllis Mae. Kosztuje ich więcej, alezdaje im się, że to inaczej. Może, u diabła, on je lubi. Lubi kogo? No, te dziewczyny, które do niego przychodzą. Oh, tak.może i lubi.Ja tam chodziłam.Nigdy nawet nie spróbował. Pewnie, że nie  rzekła Doris. Ale to nie znaczy, że jakbyś tu nie pracowała,to by cię tak łatwo wypuścił. Myślisz, że nie podoba mu się nasz zawód? Nie, o tym w ogóle nie myślałam.Prawdopodobnie on sobie wyobraża, żedziewczyna, która tu pracuje, zachowuje się inaczej.Znowu wypiły po jednym.W swoim gabinecie Dora nalała sobie jeszcze raz, wychyliła szklaneczkę i znówzamknęła szufladę.Poprawiła swoje wspaniałe włosy przed lustrem, spojrzała uważnie napołyskujące czerwone paznokcie i wyszła do baru.Alfred wykidajło siedział rozżalony.Nicnie mówił ani nie miał kwaśnej miny, ale wyraznie unikał wzroku Dory.Dora spojrzała naniego chłodno. Zdaje mi się, że masz muchy w nosie, co? Nie  odrzekł Alfred. Można by powiedzieć, że wszystko odbywa się jakzwykle.To bardzo dotknęło Dorę:  Jak zwykle? Pan ma posadę, panie szanowny.Chcepan ją utrzymać czy nie? Wszystko jest jak zwykle  odparł Alfred lodowato. Ja nie narzekam.Oparł łokcie na barze i studiował swoją twarz w lustrze. Idzcie i bawcie się  dodał. Będę wszystkiego pilnował.Nie potrzebujecie sięmartwić.Jego cierpienie zmiękczyło Dorę. Słuchaj  powiedziała. Nie chciałabymzostawić zakładu bez mężczyzny.Jakiś łobuz może rozrabiać, a córuchny nie dadzą sobie- 127 - John Steinbeck Ulica Nadbrzeznaz nim rady.Ale trochę pózniej będziesz mógł wpaść i mieć stamtąd oko na zakład.Możetak da się załatwić.Będziesz widział, gdyby się coś stało. Dobra  rzekł Alfred. Chętnie przyjdę.Pozwolenie ucieszyło go. Pózniej wpadnę na minutkę albo dwie.Strasznie się uchlali wczoraj w nocy.I niewiem, Dora.od tego czasu, jak uszkodziłem tamtego faceta, jakbym stracił nerwy.Jeszcze któregoś dnia wyślę kogo do parku sztywnych i wsadzą mnie do kicia. Potrzebujesz odpoczynku  zawyrokowała Dora. Możliwe, że wezmę Mackana zastępstwo, a ty dostaniesz ze dwa tygodnie urlopu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •