[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, prezenty te dostają wyłącznie oni sami i ich żony.Najbardziej zdziwił go fakt, że to idzie tak łatwo.W jednej chwili jest s.ię czymś, a w następnej kimś zupełnie odmiennym i przeciwnym.Ot, tak.Przez podpisanie dużej kartki papieru.„Dwa miesiące - myślał.- Pełne dwa miesiące." Wszystko wskazywało na to, że jednak Gerda Kipfer znowu zainkasuje trochę jego pieniędzy, czy chciał je wydać, czy nie.A ten biedny lebiega Prewitt siedzi w tej norze.Prewitt i Maggio, dwie zwyczajne, normalne, pospolite ofiary, siedzą tam w norze, i już.Żadni bohaterowie, żadne Robin Hoody ani legendarni paladyni, ale po prostu dwie zwyczajne, pospolite, bardzo normalne ofiary, płacące tę zwyczajną pospolitą, bardzo normalną cenę, którą jest po­zbawienie kobiety.Paskudny pech.Jeżeli nie można mieć trzydziestu dni, trzeba się zgodzić na dziesięć.Jeżeli nie można mieć Karen wtedy i w taki sposób, jak by się chciało, trzeba się zgodzić mieć ją wtedy i w taki sposób, jak będzie można.Jeżeli nie dało się dostać trzydziestodniowego urlopu w tej chwili, trzeba było się zgodzić na czternastodniowy za dwa miesiące.Nawet Prorok przyszedł do góry, kiedy góra nie chciała przyjść do niego.Taki jest zwykły, pospolity, normalny sposób załatwiania sprawy, nawet dla proroków, a ty nie jesteś rycerzem z czasów Karolingów ani żadnym Robertem z Locksley, jesteś po prostu zwyczajnym, pospolitym, bardzo normalnym - jakże to się nazywa.ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGIDla baraku numer dwa Jack Malloy był zagadką, tak samo jak wszelkie żywe symbole są zagadkami dla ludzi, którzy je tworzą.Prew poznał go dosyć dobrze podczas tego okresu, kiedy Angelo siedział w Dziurze tocząc swoją walkę - poznał go lepiej niż ktokolwiek inny.Poznał go dość dobrze, aby zrozumieć, że jedyną przyczyną, dla której Malloy pozwalał mu zaglądać za zasłonę spowijającą jego przeszłość, było nie to, że widział w nim równego sobie, ale fakt, że dla Malloya Prew był kimś niższym, kto wyraźnie potrzebował pomocy.Potrzeba pomocy zdawała się być jedynym kluczem, który mógł otworzyć Jacka Malloya.Zły to był czas dla Prewa, kiedy Angelo odsiadywał swoje trzydzieści dni w Dziurze.Prew przewidywał, jak to będzie, kiedy Angelo pewnego wieczora zdecyduje ostatecznie, że jutro ma być wielki dzień, w wyniku czego nastąpią ściskania rąk, ostatnie rozmowy i pożegnania.Prew spodzie­wał się, że będzie miał sposobność powiedzieć mu do widzenia.Lecz kiedy to przyszło, odbyło się zupełnie inaczej.Siedział już z nimi cały miesiąc, a Angelo co dzień próbował się zdecydować, rozpocząć to i przeprowadzić, a za każdym razem zdarzało się coś, co go zmuszało do odłożenia sprawy.Pomimo swojej fantastycznej odwagi nawet Angelo nie miał dość nerwu, żeby to zacząć.Czekały go ciężkie przejścia, najgorsze jak dotąd, i Angelo to wiedział i nie mógł się zdecydować, żeby zrobić początek.A kiedy wreszcie się stało, zaskoczyło ich wszystkich włącznie z Angelem, bo nastąpiło w wyniku czegoś, na co Maggio nie miał żadnego wpływu, toteż nie było w ogóle pożegnań.Z jakichś niejasnych, osobistych powodów strażnik Turnipseed nabrał antypatii do Angela, i ta antypatia rosła, aż w końcu przeszła w jawne szykanowanie, ilekroć Turnipseed znalazł się blisko niego.Tego rana w kamieniołomie, kiedy Turnipseed stał „w jamie", jak strażnicy nazywali posterunek na dole, który z uwagi na upał i kurz był uważany za najgorszy, Turnipseed, zapewne wskutek rozdrażnienia, zaczął prześladować Maggia jeszcze gorzej niż zwykle, lżąc „Makaroniarza", gdy tylko ten przestał na chwilę machać młotem, aby odetchnąć, wymyślając mu w sposób szczególnie ubliżający, jeżeli odezwał się bodaj słowem, i najwyraźniej starając się podjudzić go do czegoś, za co mógłby go zamknąć - aż w końcu podszedł prosto do Maggia, który pracował w grupie ludzi, i trzymając strzelbę na lewym przedramieniu trzasnął go w twarz za to, że nie przestał rozmawiać.Prew był w tej grupie i znajdował się dość blisko, by dojrzeć błysk w bystrych, czarnych oczach Angela.Po raz pierwszy, odkąd go poznał, nie było w nich śladu owej skoncentrowanej furii, którą każdy zamach na jego osobę zapalał w oczach małego Włocha.Oczy Maggia były zimne, kalkulujące, jak gdyby w tej samej chwili, gdy serce Prewa drgnęło na ową myśl, i on też uświadomił sobie, że to jest właśnie to, że to jest jego szansa, sytuacja, której wyczekiwał i którą pragnął stworzyć, i że jeżeli teraz z niej nie skorzysta, nie zrobi tego nigdy.Na twarzy Angela odmalowało się wahanie człowieka stojącego wobec alternatywy, że albo uczyni rzecz, której wolałby uniknąć, albo będzie musiał powiedzieć sobie raz na zawsze, że jest tchórzem.Kiedy Turnipseed odstąpił w tył, ażeby bacznym okiem zaobserwować skutki swojego czynu i znaleźć coś, co mogłoby być powodem do zamknięcia Angela, ten upuścił młot i rzucił mu się z gołymi rękami do gardła, wybornie imitując bełkotliwy wrzask wariata.Było to większym przestępstwem, niż Turnipseed się spodziewał.Został zaskoczony znienacka i zanim zdążył się ruszyć, Angelo powalił go na ziemię i zaczął dusić.Grupa więźniów włącznie z Prewem, którzy wszyscy, z wyjątkiem dwóch, byli z Dwójki, stała z młota­mi w rękach i patrzała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •