[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale jedna z jego dłoni zabłąkała się do pełnej książek kieszeni kaftana; Rand gotów był się założyć o wszystko, że kwiat jest wciśnięty do jednej z nich.Chrząknięcie ogira zabrzmiało jak głuchy łoskot.- Erith jest bardzo piękna.W życiu nie widziałem nikogo tak pięknego.I zarazem inteligentnego.Słuchała z wielką uwagą, kiedy objaśniałem jej teorię Serdena, syna Koloma syna Radlina, który pisał swoje dzieła jakieś sześćset lat temu.No więc, kiedy objaśniałem jego teorię, czyli jak Drogi.-Zawiesił głos, jakby właśnie zauważył ich uśmiechy.- No cóż, słuchała mnie.Z uwagą.Bardzo się zainteresowała.- Nie wątpię - odparł niezobowiązująco Rand.Wzmianka o Drogach sprawiła, że zaczął się zastanawiać.Większość Bram znajdowała się w pobliżu stedding i jeśli można było wierzyć matce Loiala i Starszemu Hamanowi, Loial potrzebował właśnie stedding.Oczywiście nie mógł zaprowadzić go dalej jak tylko do skraju; nie dawało się przenieść splotów do wnętrza stedding, tak samo jak nie dawało się przenosić na jego terenie.- Posłuchaj mnie, Loial.Zamierzam otoczyć wszystkie Bramy zabezpieczeniami i potrzebuję kogoś, kto nie tylko może je znaleźć, ale również porozmawiać ze Starszymi i uzyskać ich zgodę.- Światłości - warknął z niesmakiem Perrin.Wystukał zawartość fajki i obcasem buta wgniótł popioły w bruk dziedzińca.- Posyłasz Mata do starcia z Aes Sedai, chcesz wrzucić mnie w sam środek wojny z Sammaelem, razem z kilkuset ludźmi z Dwu Rzek, wśród których jest kilku twoich znajomych, a teraz chcesz wyprawić Loiala w drogę, mimo że on dopiero co wrócił.A żebyś sczezł, Rand, popatrz na niego! On musi odpocząć.Czy jest ktoś taki, kogo nie wykorzystujesz? Może chcesz, żeby Faile ruszyła na polowanie na Moghedien i Semirhage? Światłości!Rand poczuł, jak wzbiera w nim gniew, burza, która sprawiła, że cały się zatrząsł.Żółte oczy wpatrywały się w niego ponuro, ale on odwzajemnił to spojrzenie wzrokiem dającym się przyrównać do uderzenia pioruna.- Wykorzystam każdego, kogo muszę wykorzystać.Sam powiedziałeś; jestem, kim jestem.I poświęcam także samego siebie, Perrin, bo muszę.Nie mamy już żadnego wyboru.Ani ja, ani ty, ani nikt inny!- Rand, Perrin - mruknął z troską Loial.- Uspokójcie się, uciszcie.Nie walczcie.Nie wy.- Poklepał obu niezdarnie po ramieniu, dłońmi wielkości szynek.- Obaj powinniście odpocząć w stedding.Tam panuje wielki spokój, tam można znaleźć ukojenie.Rand zapatrzył się na wpatrzonego weń Perrina.Nadal czuł w sobie gniew, światło błyskawic tej burzy, która nie do końca minęła.Pomrukiwania Lewsa Therina pobrzmiewały kapryśnie, w oddaleniu.- Przepraszam - mruknął, kierując to do obydwóch.Perrin wykonał gest ręką, może chcąc dać do zrozumienia, że nie ma za co przepraszać, może przyjmując przeprosiny, ale nic nie powiedział.Zamiast tego znowu obrócił głowę w stronę kolumn, w kierunku tych samych drzwi, przez które wszedł tutaj Loial.Znowu upłynęło kilka chwil, zanim Rand usłyszał odgłos szybkich kroków.Na dziedziniec wparowała biegnąca co tchu Min.Ignorując Loiala i Perrina, złapała Randa za ramiona.- Zaraz tu będą - wydyszała.- Właśnie tutaj idą.- Spokojnie, Min - powiedział Rand.- Uspokój się.A ja już myślałem, że wszystkie położyły się do łóżek tak jak ta.Jak, mówiłaś, tamtej na imię? Demira?-Tak naprawdę jednak poczuł znaczną ulgę, mimo iż razem ze wzmianką o Aes Sedai pomrukiwaniai świszczący śmiech Lewsa Therina stały się głośniejsze.Merana zjawiała się przez trzy kolejne popołudnia, w towarzystwie dwóch sióstr, tak regularnie jak w zegarku, ale te wizyty urwały się nagle przed pięcioma dniami, bez słowa wyjaśnienia.Min nie miała pojęcia, dlaczego tak się stało.Już się obawiał, że mogły do tego stopnia poczuć się urażone ograniczeniami, które im narzucił, że postanowiły wyjechać.Min nadal wpatrywała się w niego z udręką na twarzy.Zauważył, że cała się trzęsie.- Posłuchaj mnie! Jest ich siedem, a nie trzy, i wcale mnie nie wysłały, żebym poprosiła cię o pozwolenie albo powiadomiła.Wymknęłam się przed nimi i przez całą drogę galopowałam na Dzikiej Róży.One chcą wejść do Pałacu, zanim się dowiesz, że tu są.Podsłuchałam rozmowę Merany z Demirą; nie wiedziały, że tam jestem.Chcą dotrzeć do Sali Wielkiej przed tobą, tak żebyś to ty musiał do nich przyjść.- Czy uważasz, że tego właśnie dotyczyła twoja wizja?- zapytał spokojnie.Powiedziała, że kobiety, które potrafią przenosić, wyrządzą mu wielką krzywdę.„Siedem! - wychrypiał szeptem Lews Therin.- Nie! Nie! Nie!”Rand zignorował go, niewiele więcej mógł zrobić.- Nie wiem - odparła zbolałym głosem Min.Rand zdziwił się, gdy pojął, że ten blask w jej ciemnych oczach bierze się z nie wylanych łez.- Myślisz, że nie powiedziałabym ci, gdybym wiedziała? Ja wiem tylko, że one tu idą i.- I że nie ma się czego obawiać - przerwał jej stanowczo.Aes Sedai musiały ją naprawdę nastraszyć, skoro była bliska płaczu.„Siedem - jęknął Lews Therin.- Nie poradzę sobie z siedmioma, nie z wszystkimi jednocześnie.Nie z siedmioma”.Rand pomyślał o tłustym człowieczku, jego ter’angrealu, i głos ścichł do pomruku; nadal jednak pobrzmiewał w nim niepokój.Przynajmniej nie było wśród nich Alanny; Rand czuł dzielącą ich odległość.Nie przemieszczała się, a w każdym razie na pewno nie w jego stronę.Nie bardzo wiedział, czy odważyłby się ponownie stanąć z nią twarzą w twarz.- Ale poza tym nie ma też czasu do stracenia.Jalani?Młoda Panna o pucołowatych policzkach wyskoczyła zza kolumny tak nagle, że Loialowi aż uszy stanęły dęba.Min jakby dopiero teraz zobaczyła ogira i Perrina; też się wzdrygnęła.- Jalani - powiedział Rand.- Powiadom Nanderę, że wybieram się do Wielkiej Sali, gdzie niebawem spodziewam się wizyty Aes Sedai.Jolani starała się zachować nieprzeniknioną twarz, ale zalążki uśmieszku samozadowolenia sprawiły, że jej policzki wydały się jeszcze bardziej pucołowate.- Beralna poszła już powiadomić Nanderę, Car’a’carnie.- Loial zastrzygł uszami ze zdziwienia, kiedy usłyszał ten tytuł.- Czy w takim razie zechcesz przekazać Sulin, żeby spotkała się ze mną w gotowalniach za Wielką Salą? Niech uszykuje dla mnie kaftan.I Berło Smoka.Jalani uśmiechnęła się otwarcie.- Sulin już pobiegła w swej sukni mieszkanki bagien, tak szybko jak szaronosy zając, który usiadł na kolcach segade.- W takim razie - powiedział Rand - możesz przyprowadzić mojego konia do Wielkiej Sali.- Młodej Pannie opadła szczęka, zwłaszcza kiedy Perrin i Loial zgięli się w pół ze śmiechu.Rand chrząknął głucho, kiedy pięść Min kuksnęła go w żebra.- Tu nie ma z czego żartować, ty gruboskórny pasterzu! Merana i pozostałe drapowały swe szale w taki sposób, jakby wkładały zbroje.A teraz zechciej mnie posłuchać.Stanę gdzieś na uboczu, za kolumnami, więc ty będziesz mnie widział, a one nie, i jeśli coś zauważę, dam ci znak.- Zostaniesz tutaj, z Loialem i Perrinem - przykazał.- Nie mam pojęcia, jaki znak mogłabyś mi dać, tak żebym go zrozumiał; przecież jeśli one zobaczą cię bodaj tylko przelotnie, zaraz będą wiedziały, że to ty mnie ostrzegłaś.- Odpowiedziała wsparciem pięści o biodra i chmurnym, zawziętym spojrzeniem zza rzęs.- Min?Ku jego zdumieniu westchnęła i powiedziała:- Tak, Rand - potulnym, bezbarwnym głosem.Taka reakcja z jej strony musiała wzbudzić w nim podejrzliwość, taką samą, jaką w podobnych okolicznościach wzbudziłyby w nim Elayne albo Aviendha, ale nie miał czasu na docieranie do prawdy, jeśli chciał znaleźć się w Wielkiej Sali przed Meraną.Skinął głową, z nadzieją, że nie widać po nim, jak niepewnie się poczuł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]