[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolejni ślepcy przyjechali w grupie, Jednych powyciąga­no z łóżek, innych z samochodów.Najpierw złapano złodzieja, potem ujęto dziewczynę w ciemnych okularach, zezowatego chłopca, chociaż nie, malca znaleziono w szpi­talu, dokąd przyprowadziła go matka, której w przeciwieństwie do żony lekarza zabrakło odwagi, by towarzy­szyć mu w zesłaniu.Była prostą kobietą, nie potrafiła kłamać, nawet dla dobra sprawy.Chorzy weszli do sali, rozpaczliwie wymachując rękami.Tu nie było już liny, musieli sami znaleźć drogę.Chłopiec zaczął płakać.Dziew­czyna w ciemnych okularach próbowała go pocieszyć, Nie płacz, mama zaraz przyjdzie.Z oczami, które zasłaniały okulary, nie wyglądała na ślepą.Inni bezradnie kręcili głowami na wszystkie strony, a ona, spokojna, ze słowami otuchy na ustach sprawiała wrażenie, jakby rzeczywiście zauważyła w progu matkę nieszczęsnego chłopca.Żona lekarza przysunęła się do męża i szepnęła mu do ucha, Jest ich czworo, jedna kobieta, dwóch mężczyzn i chłopiec, Jak wyglądają, spytał cicho lekarz.Opisała ich szczegóło­wo, a on odparł, Pierwszego nie znam, ale drugi z opisu przypomina mi pacjenta, który zgłosił się do mnie wczoraj, Chłopiec ma zeza, a kobieta nosi ciemne okulary, jest bardzo ładna, Zgadza się, oni też u mnie byli.Ślepcy nie słyszeli tej rozmowy, gdyż robili mnóstwo hałasu, próbując znaleźć dla siebie miejsce.Uważali, że poza nimi w sali nie ma nikogo, a zbyt niedawno stracili wzrok, by słuch im się wyostrzył.W końcu każdy usiadł na łóżku, które akurat stało na ich drodze, dochodząc zapewne do wniosku, że lepiej zadowolić się czymś konkretnym, niż błądzić w jas­ności.Mężczyźni przez przypadek znaleźli się blisko siebie.Dziewczyna spokojnym i cichym głosem nadal pocieszała chłopca, Nie płacz, zobaczysz, że mama nie­długo przyjdzie.Zapadła cisza.Żona lekarza powiedziała głośno, tak by usłyszano ją na drugim końcu sali, Są tu jeszcze dwie osoby, a was ilu jest.Cała czwórka aż podskoczyła na dźwięk tego niespodziewanego pytania.Mężczyźni milczeli.Wreszcie odezwała się dziewczyna, Wydaje mi się, że jest nas czworo, ja, ten chłopiec, A reszta, dlaczego się nie odzywają, przerwała jej żona lekarza, Jestem, burknął niechętnie jeden z przybyłych, jakby mówienie sprawiało mu trudność, Jestem, odezwał się drugi człowiek.Żona lekarza pomyślała, że zachowują się tak, jakby za wszelką cenę chcieli zachować anonimo­wość.Widziała, jak kurczą się w sobie, siedzą sparaliżo­wani, wyciągając szyje jak psy obwąchujące otoczenie.Dziwne, że na wszystkich twarzach malował się strach i wrogość, choć każde z tych uczuć znajdowało swoje własne, indywidualne odbicie.Zaczęła się zastanawiać, co ich łączy.W tej samej chwili usłyszeli zdecydowany, donośny głos osoby wyraźnie nawykłej do wydawania rozkazów.Dźwięk dobiegał z głośnika wiszącego nad wejściem do sali.Głos trzy razy powtórzył uwaga, uwaga, uwaga, po czym nadano komunikat, Rząd ubolewa, że musiał uciec się do środków ostatecznych, ale uważa za swój obowią­zek i prawo użyć ich w sytuacji zagrażającej całemu społeczeństwu, Obecny kryzys nosi wszelkie znamiona epidemii ślepoty, nazwanej prowizorycznie białą choro­bą, liczymy na współpracę i uczciwość wszystkich oby­wateli, co uniemożliwi dalsze rozprzestrzenianie się cho­roby, przyjmując, że jest ona zakaźna i że zanotowane przypadki nie są zwykłym zbiegiem okoliczności, Pod­jęcie decyzji o zgrupowaniu chorych i podejrzanych o chorobę obywateli w odosobnionym, lecz znajdującym się w pobliżu miasta budynku nie było łatwe.Rząd zdaje sobie sprawę ze swej odpowiedzialności i wierzy w oby­watelską postawę wszystkich osób, do których kierowa­ne są te słowa, Ufamy, że wykażą one solidarność, przedkładając dobro narodu nad własny interes [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •