[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Namiętność, którąobudziła w Banie dała mu zaskakującą, nagłą siłę; wyczuwało się to w jego pocałunkach.Domyśliła się jednak, że Bane nie był zainteresowany wstąpieniem do Bractwa Ciemności,tylko nią.Wprowadziła współrzędne skoku na Ruusana i usiadła wygodnie.Kręciło jej się w głowieod trucizny, która wciąż pokrywała jej usta.Nie był to jad skalnego worrta ten smak miałjedynie zmylić Bane a i dać mu fałszywe poczucie bezpieczeństwa.To domieszany do niegosynox bezbarwna, bezwonna, pozbawiona smaku toksyna, chętnie stosowana przezsłynnych zabójców z GenoHaradanu działał na nią pomimo zażytego antidotum.Niewątpiła, że Bane niedługo poczuje się o wiele, wiele gorzej od niej.Pojedynczy pocałunekzabiłby go także, a przecież otrzymał potrójną dawkę.Będzie jej brakowało Bane a, ale cóż: stanowił zagrożenie dla wszystkiego, na co takciężko pracował lord Kaan.Musiała opowiedzieć się po jednej albo po drugiej stronie, a onawybrała tego, który miał za sobą całą armię Sithów.W końcu taka jest natura Ciemnej Strony.Bane obserwował buzzarda, dopóki statek nie zniknął w chmurach.Dopiero potemzwrócił uwagę na obóz, który należało zwinąć.Musi teraz działać bardzo ostrożnie, boGithany na pewno powie Kaanowi, że próbowała go otruć.Kiedy pojawi się w obozie żywy,sprawy mogą przybrać dość.trudny obrót.Mógł trzymać się z daleka i pozwolić, aby wszystko potoczyło się swoim torem.Jedi naRuusanie przegrupują się, znów przeważając szalę zwycięstwa.To było pewne i Bane bardzona to liczył.Zdesperowany Kaan zechce wtedy użyć daru, który Bane mu przesłał.Uwolnibombę myśli, nieświadom jej prawdziwej natury.A wtedy wszyscy ci, którzy czują Moc naRuusanie Sithowie i Jedi zostaną zniszczeni.Był to najbardziej prawdopodobny scenariusz.Ale Bane zabrnął za daleko, aby terazpozostawiać szansę Bractwu Ciemności.Kiedy armia Kaana tym razem zawiedzie, niektórzyw obozie tacy jak Githany mogą zwrócić się przeciwko niemu.Mogą uciec z Ruusanu,rozpierzchnąć się przed Jedi.A wtedy Bane będzie musiał rozprawiać się z każdym rywalemoddzielnie, zanim stanie się bezdyskusyjnym przywódcą Sithów.Lepiej znalezć się blisko centrum wydarzeń, by doprowadzić sprawy do takiego wyniku,jaki mu odpowiadał.A to oznaczało, że musi wymyślić jakąś prawdopodobną historię,dlaczego chce dołączyć do Bractwa.i dlaczego zabójstwo się nie udało.Myślał o tym prawie godzinę, rozważając i odrzucając kolejne pomysły.Wreszciepozostał tylko jeden powód, dla którego mógłby mimo wszystko wrócić i w który wszyscy byuwierzyli.Musiał ich przekonać, że chce obalić Kaana i stać się nowym przywódcą Bractwa.Bane uśmiechnął się, zachwycony subtelnym pięknem swojego planu.Kaan oczywiściebędzie coś podejrzewał.Ale wszystkie swoje wysiłki i całą uwagę skoncentruje nautrzymaniu pozycji.Nie odgadnie, jaki jest prawdziwy cel jego rywala: całkowitaeksterminacja Bractwa, zniszczenie Sithów na Ruusanie co do jednego.Oprócz tego pojawiła się kolejna możliwość, aby przekonać Githany, że warto się doniego przyłączyć.Gdy tylko zrozumie, czym się stał naprawdę i jak zmanipulował Kaana iinnych tak zwanych mrocznych lordów możliwe, że przyjmie jego propozycję, by zostaćuczennicą.W ostateczności pozostanie mu przyjemność oglądania wyrazu jej twarzy, kiedyprzekona się, że trucizna nie zdołała. Uch! stęknął nagle Bane i zgiął się wpół, kiedy żołądek rozdarł mu potworny ból.Próbował się wyprostować, ale jego ciało zadygotało nagle w ataku uporczywego kaszlu.Podniósł dłoń, by zakryć nią usta, a kiedy ją opuścił, cała była pokryta spienionymi kroplamikrwi.Niemożliwe, pomyślał, kiedy kolejna fala bólu skręciła mu wnętrzności i rzuciła go nakolana.Revan pokazał mu, jak używać Mocy, aby oddalić skutki trucizny i chorób.Zwykłatoksyna nie powinna powalić kogoś tak silnego Mocą, by stać się mrocznym lordem Sithów.Kolejny atak kaszlu sparaliżował go, ale po chwili minął.Sięgnął ręką, aby otrzeć czoło zpotu ściekającego kroplami z czoła i poczuł na policzku coś lepkiego.Z kącika oka spływałmu strumyczek szkarłatnych łez.Chwiejnie stanął na nogi i skoncentrował się na swoim wnętrzu.Trucizna wciąż tam była.Rozprzestrzeniła się na całe ciało, zanieczyszczając organizm i uszkadzając ważne organy.Miał krwotok wewnętrzny, krwawił z oczu i nosa.Githany! Roześmiałby się, gdyby ból nie był tak nieznośny.Był taki ufny, taki arogancki.Tak przekonany, że go nie doceniła.Ale to on jej nie docenił.Błąd, którego poprzysiągł sobiejuż nigdy nie popełnić.Czytał o synoksie dość, aby rozpoznać objawy.Gdyby wykrył go natychmiast, potrafiłbyoczyścić z niego organizm, tak samo jak uczynił to z jadem skalnego worrta, który ukryłobecność drugiej trucizny.Ale synox był najsubtelniejszą z trucizn i zdradziecka toksynazdołała już pozbawić go sił, niepostrzeżenie rozprzestrzeniając się po ciele.Zebrał wszystkie siły i spróbował oczyścić organizm z trucizny, spalić ją zimnym ogniemCiemnej Strony.Jad był jednak zbyt silny.a raczej on za słaby.Szkoda już się stała i synoxokaleczył go, pozostawiając mu jedynie cień tej Mocy, którą miał jeszcze przed kilkugodzinami.Mógł stępić nieco jego skutki, spowolnić działanie i chwilowo powstrzymać najbardziejzabójcze symptomy.Ale nie mógł się wyleczyć.Nie teraz, nie tak osłabiony, W jeziorzeNatth była Moc, ale nie potrafił z niej czerpać.Dawni Jedi przezornie zablokowali CiemnąStronę w jego głębinie.Ciemne, stojące wody były jedynym świadectwem Mocy, uwięzionejgłęboko pod powierzchnią.W desperacji próbował znalezć inny sposób na przeżycie.Ignorując protesty osłabionychnóg, wsiadł do pojazdu i ruszył przed siebie.Potrzebował uzdrowiciela.Jeśli człowiekimieniem Caleb wciąż jeszcze mieszka na tym świecie, musi go znalezć.To jego jedynaszansa.Ruszył w kierunku najbliższego pola bitwy pustej równiny oddalonej o wielekilometrów, gdzie szczątki tych, którzy walczyli i umarli, wciąż jeszcze leżały porozrzucanena ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]