[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak przyznałam. Jest odrobinę niepokojąca.Jej namalowane czerwoną farbą usta wydawały się drwiąco uśmiechać. Zupełnie jakby na nas patrzyła dodałam. W takich chwilach człowiek zaczyna wierzyć w przesądy.Nie zdziwił mnie jej komentarz.Wiedziałam, że z topieniem Marzanny są związane licznezabobony, którymi nigdy nie zawracałam sobie głowy.Czasami miałam wrażenie, że naszawiara to jeden wielki przesąd. Znasz je oczywiście? Spojrzała na mnie ostro.Zaczerwieniłam się.Oczywiście, że ich nie znałam, bo nigdy w nie nie wierzyłam. Wiem, że nie można dotknąć pływającej kukły, bo inaczej odpadnie ręka? I? I więcej nie wiem& Powinnaś wiedzieć takie rzeczy! syknęła. Ręka nie odpadnie, tylko uschnie! A co,jeżeli ktoś cię zapyta, dlaczego mu uschła ręka? Wtedy nie będziesz wiedziała.W życiu nie widziałam uschniętej ręki, jeśli mam być szczera.Poza tym uważam, że całkiemniezle strzeliłam.Odpadnie czy uschnie wielka mi różnica.W efekcie i tak pechowiec niebędzie miał ręki. Jak komuś zacznie schnąć ręka, to go wyślę na USG żył mruknęłam ponuro. Gosiu, gdy zostaniesz lekarzem, to będziesz sobie wysyłać ludzi na USG, ale na raziejesteś praktykantką szeptuchy.A to znaczy, że jeśli komuś uschnie ręka, to zapytasz go, czydotykał zatopionej Marzanny.Rozumiemy się?Na wszystkich bogów.Co ja robię w tym zaścianku? Pomyślałam o przedszkolankach, którewyciągały z fontanny zrobione przez dzieci kukły zimowej boginki.Jakoś żadnej z nich nigdynie uschła ręka. Tak. Potwierdzenie ledwo przeszło mi przez gardło. No dobrze.To jakie jeszcze są przesądy związane z Marzanną? Nie wiem.Szeptucha aż sapnęła. Jako widząca powinnaś to wiedzieć syknęła. Rozumiem, że zostałaś wychowanaw Warszawie, gdzie takimi rzeczami nikt się nie przejmuje, ale na wszystkich bogów, terazjesteś widzącą! Musisz nadrobić zaległości.I to czym prędzej! No dobrze. W drodze powrotnej nie wolno się odwrócić, bo wtedy topiąca się Marzanna spowodujeu takiej osoby chorobę.A jeśli ktoś się przewróci, to znaczy, że umrze w ciągu najbliższegoroku.To nie jest dużo informacji do zapamiętania.Spróbuj je przyswoić!Spojrzałam na otaczających nas starszych ludzi ostrożnie stawiających stopy pomiędzywystającymi z ziemi korzeniami.Gdyby te przesądy były prawdziwe, to co roku Marzannazbierałaby niezły plon.Szeptucha powoli zaczęła się uspokajać.Dawno nie widziałam jej takiej zdenerwowanej. Przepraszam mruknęła. Ta cała sprawa z kwiatem paproci odrobinę wytrąciła mniez równowagi. A co ja mam powiedzieć? spytałam retorycznie. Ty masz się przede wszystkim więcej uczyć! Nie widzę Mszczuja stwierdziła BabaJaga, rozglądając się dookoła. Nie podoba mi się to.Mam nadzieję, że się nie upił. A jest Mieszko? zapytałam. Mieszko gdzieś się tu kręci.Mam nadzieję, że przyprowadził tego pijaka ze sobą.Idę goposzukać.Przepchnęłam się przez grupkę rozchichotanych dzieciaków i dotarłam do rzeczki.Byłaszeroka na dwa metry, ale jej brzegi porastały niskie szuwary, przez co wydawała się znaczniewęższa.Spodziewałam się czegoś okazalszego.Jeżeli kukła zaczepi się o tatarak, to utkniew miejscu, zamiast odpłynąć.Powiał chłodny wiatr, więc objęłam się ramionami.Miałam na sobie tylko cienką bluzkę.Gdy wychodziłam, niebo było bezchmurne i myślałam, że będzie ciepło.Odwróciłam się, żeby zobaczyć, gdzie poszła Baba Jaga.Kilkanaście metrów za mną stałMieszko.Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, ruszył w moją stronę.25. Witaj.Stanął obok mnie i wbił spojrzenie w powoli płynący nurt Bielinianki.Znowu miał na sobietunikę sięgającą do połowy uda.Zastanowiło mnie, czy nie jest mu zimno.Cienkie płótno napewno nie chroniło go wystarczająco przed chłodem.Minęła nas grupka nastolatek.Chichotały wesoło, rzucając mu nieśmiałe spojrzenia.Przystojny kapłan robił najwyrazniej furorę. Cześć odpowiedziałam. Myślałaś o tym? zapytał bez ogródek. Tak.Mijały minuty.Nie popędzał mnie, cierpliwie czekał, aż coś dodam.Problem w tym, że niemiałam co dodawać.Oczywiście, że myślałam o tym, co zrobię ze znalezionym kwiatem.Jednak nie doszłam do żadnych rozsądnych wniosków.Ktoś na pewno go dostanie, a pozostaliprawdopodobnie się wściekną i będą chcieli zrobić mi krzywdę.Tak dla zasady.Nawet im się nie dziwię.Gdybym ja miała czekać 12 345 pełni księżyca tylko po to, żebyjakaś dziewczyna zerwała dla mnie kwiatek, to z całą pewnością byłabym zawiedziona,gdybym go nie dostała.Wydaje mi się, że nie było dobrego rozwiązania.Szkoda, że nie da się podzielić tegokwiatu na trzy części.Gwar głosów za naszymi plecami przybierał na sile.Dzieci zaczynały się niecierpliwić,gdy dorośli, zamiast topić w rzece kukły, biesiadowali w najlepsze.Obok nas stanęły dwiestarsze panie.Spojrzały na wodę, a następnie w bezchmurne niebo. Jest bardzo sucho powiedziała pierwsza. Bardzo sucho potwierdziła druga.Obie miały już całkiem siwe włosy.Ich plecy były zgarbione od dziesięcioleci pochylaniasię na polu, a dłonie pomarszczone i zniszczone. Jeśli nie spadnie deszcz, nasiona się nie przyjmą. Nie przyjmą się. Wydziobią je ptaki. Wydziobią. Panie Dareczku! Oj, panie Dareczku! Pierwsza staruszka uniosła ręce i splunęła domętnej wody Bielinianki. Panie Dareczku.Prosimy pana.Chyba nie chce pan, abyśmy poszły na cmentarz. Drugapogroziła palcem w powietrzu.Obie odwróciły się i zgodnie ruszyły w stronę kramu zastawionego miodami pitnymi.To było dziwne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]