[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zastanówcie się – ciągnął.– Kto w ogóle widuje Jasność? Kto? Którzy aniołowie?– No – mruknął Michał – Metatron.Gabriel machnął ręką.– Jego możesz nie liczyć.Pozostałych ulubieńców Pana też nie.Kto zostaje?– My – powiedział Michał.– Siedmiu archaniołów, którzy mają przywilej stawania przed Białym Tronem.– Właśnie! – wykrzyknął triumfalnie Gabriel.– Gabrysiu, to byłoby oszustwo – wtrącił oszołomiony Rafał.– Nie! Oczywiście, że nie! Naszym podstawowym obowiązkiem jest służenie Królestwu i ratowanie go za wszelką cenę!– Może i racja – zgodził się Michał.– Ale jak chcesz zachować tajemnicę? Do Sali Tronowej może wchodzić siedmiu archaniołów, w tym pokoju znajduje się trzech.Co z pozostałymi?Gabriel bawił się pierścieniem.– Razjel nie stanowi chyba problemu.Zawsze stał po naszej stronie.Właściwie, uważam go za przyjaciela.Jest samotnikiem, ma swoje sprawy, ale nigdy nas nie zawiódł.Michael skinął głową.– W porządku.Razjel pewnie nas poprze.A Sariel?Pan Objawień zamyślił się.Przed oczami stanęła mu zwalista postać Archanioła Zrównania Dnia z Nocą.– Nie wiem.Wydaje się rozsądny.Trzeba będzie z nim porozmawiać.– Zgoda – mruknął Pan Zastępów.– Zostaje Fanuel.Trudna sztuka.Prawda, pomyślał Gabriel.Fanuel, Archanioł Pokuty, Cichy Młodzieniec, jak nieco pogardliwie nazywał go Michał, stanowił w tym równaniu zagadkę.Dżibril nie znał Fanuela za dobrze, wiedział tylko, że archanioł ma skłonność do ascezy, jest trochę naiwny i niezwykle praworządny.Nie będzie łatwo namówić go do współpracy.Z drugiej strony Fanuel nie był fanatykiem ani idiotą.Jeśli dobrze dobiorą argumenty, może się zgodzi.Rozłożył ręce.– Spróbujemy go przekonać.Nie mamy nic do stracenia.Michał potrząsnął szafranowymi lokami.– Nie wolno zapominać o Urielu.Jeśli mam być szczery, uważam, że na nim spisek się wykopyrtnie.Uriel nie pójdzie na coś podobnego.Dumny, złotowłosy archanioł, Regent Słońca, rzeczywiście stanowił problem.Właściwie Gabriel nigdy go nie lubił.Zachowanie i wygląd Uriela najbardziej pasowały do obiegowego wizerunku archanioła, chociaż błękitnooki atleta, obiegający prowincje Słońca na złotym rydwanie zaprzężonym w dorodne siwki, snobował się raczej na tradycje antyczne, aspirując do rangi solarnego bóstwa.Michael nerwowo pocierał szczękę.– Zobaczysz, najwięcej zachodu będzie Z naszym pieprzonym Heliosem.Gabriel westchnął.– Misiu, Uriel jest lojalny i odpowiedzialny aż do bólu.Wmówimy mu, że to jedyne wyjście.Zresztą, naprawdę tak sądzę.Michał wzruszył ramionami.– Dobra, zobaczymy.W końcu mało wie o mechanizmach rządzenia Królestwem.Większość czasu zajmuje mu odstawianie prowincjonalnego Apolla.Rafał ukrył twarz w dłoniach.– Na Jasność! To wszystko bez sensu! Nie uda się.Nawet nie warto próbować.Nie rozumiem was! Ponieśliśmy straszliwą stratę, zawiedliśmy! Doprowadziliśmy do tragedii.A wy opowiadacie o jakichś spiskach! Próbujecie utrzymać tajemnicę.Po co, na litość Pańską?– Uspokój się, Rafałku – burknął Michał.– Nie histeryzuj.Myślisz, że coś się zmieni, jeśli posypiemy głowy popiołem i zaczniemy zawodzić? Gabriel ma rację.Trzeba działać.Weź to na spokojnie.Może to próba, której zostaliśmy poddani?Rafael jęknął.W Michała wstąpił duch czynu.Niebieskie oczy zalśniły, skóra straciła odcień popiołu, nabrała naturalnego koloru bladego karmelu, na policzki wystąpiły rumieńce.Istniała tylko jedna rzecz, której bał się Pan Zastępów.Bezradność.Teraz, kiedy powstał już pomysł, lepszy czy gorszy, kontrowersyjny czy ryzykowny, pozostawało go realizować.A w tym Michael czuł się dobry.– Od czego zaczynamy, Dżibril? Gabriel daleki był od zapału przyjaciela.– Chyba pogadam z Razjelem – powiedział.– Na razie nie mam siły na trudne negocjacje.* * *Pan Tajemnic, zamknięty w swej sekretnej pracowni, eksperymentował z fluidem iluminacji.Nie był zadowolony z wyników prac.Substancja wciąż wykazywała cechy skażenia pragnieniami badacza.W konkluzji nie otrzymywał wzorca czystego oświecenia, tylko esencję tego, co chciał uzyskać.Różnica zasadnicza i wielce irytująca.W skupieniu, długimi srebrnymi szczypcami wydobył z fiolki trzy drobiny gwiezdnego pyłu i dodał do roztworu.Pstryknął palcami i pod tyglem zapłonął fioletowy ogień oczyszczenia.Odczekał, aż płyn się wzburzy, po czym ruchem dłoni nakazał płomieniom zgasnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •