[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy uderzyły w masę śluzu, zadrgało powietrze.Rozległ się trzaskprzypominający pękanie kry i krwawa ciecz zamarzła.Na jej chropawej, nierównej tafliświatło załamywało się tęczowo.694U stóp zamarzniętego wodospadu, niby pod jakimś dziwacznym ofiarnym obeli-skiem, konali skrzydlaci z Legii Tronu.Zazel dotknął ramienia Razjela.Pan Tajemnic spojrzał w bladą jak papier twarz. Czy można im pomóc? wyszeptał wstrząśnięty anioł. Czy możesz im jakośpomóc?Oczy Razjela były błękitne jak lód na górskim jeziorze.Skinął głową i wypowiedział życzenie śmierci.%7łołnierze Legii Tronu znieruchomieli.Skrzydlaci z Legii Pyłu, Legii Piasku i Legii Płomienia, stojący w drugim szere-gu za Legią Tronu, nie cofnęli się ani o krok.Twarze mieli poszarzałe i ściągnięte,w oczach napięcie.Nie drgnęli też Głębianie z regularnej, zaciężnej armii Lucyfera.Cztery kontyngenty ciężkozbrojnej, doskonale wyszkolonej piechoty.Nie było ich wie-lu, ale budzili podziw karnością i umiejętnościami.Stali teraz ramię w ramię z aniołami.Czekali.Zamarł Gabriel wpatrzony w zwierciadła.695Rumaki parasim i smoki bojowe Głębian przestępowały z nogi na nogę.Fantazyjnebukraniony nadawały im wygląd stworzeń z odległych Stref Poza Czasem.Obracając się w miejscu w nieustannym wirowaniu, czekały merkawot, rydwany,podobne do ujarzmionych błyskawic.Powietrze wokół Chajot, ciężkich wozów bojowych, wibrowało nieustannym, głę-bokim pomrukiem.Trony stały nieruchome, olbrzymie i grozne.Płonęły z sykiem.Cała sprzymierzona armia Głębi i Królestwa zamarła w oczekiwaniu.Ciszę przery-wał tylko wysoki, śpiewny brzęk rydwanów i basowy pogłos chajot.Wszystkie sercabiły na alarm, wszystkie oczy śledziły ogromną na pół nieba, zamarzniętą kurtynę.Pękła z trzaskiem, rozsypując wokoło odłamki lodowych rubinów.Zdawało się, żew tym samym momencie cisza przemieniła się w zgiełk, wrzask i szczęk broni, gdy dwiearmie starły się ze sobą.Przez dziurę w niebie wylewała się masa zakutych w lśniącączerń żołnierzy.Ich zbroje były łuskowate, błyszczące oleiście, gładkie jak skóra gada.W oczach skrzydlatych wglądały dziwacznie i groznie.Hełmy żołnierzy Mroku przy-wodziły na myśl głowy owadów, odbierały napastnikom wszelkie indywidualne cechy.696W brzydkich, dziwnie rozmieszczonych szczelinach błyskały czasami ślepia żółte,czerwone, zielone lub czarne, ale i one wydawały się aniołom obce, bezduszne, owa-dzie.Ogniste miecze, sypiąc iskrami, starły się z krótkimi, matowymi ostrzami żołnierzyCienia i wkrótce okazało się, że mrówcze wojsko Siewcy jest jednak śmiertelne.Wielupadło pod ciosami płomiennych kling, łuskowate pancerze były twarde, ale możliwedo rozprucia.Zmierdziało krwią i przypaloną tkanką.Aniołowie walczyli zaciekle, leczi oni ponosili straty.Na ziemi, w pyle, leżały ciała wielu skrzydlatych.Popiół, wzbityw górę stopami walczących, unosił się chmurą nad polem bitwy, przesłaniał widok,wdzierał się do oczu i gardeł.Z rany na niebie nieustannie sączył się ciężki czarny dym,który zasnuł połowę prowincji niemal całkowitą ciemnością. Cholera! wrzasnął Gabriel, grzmotnąwszy pięścią w ramę zwierciadła. Nicnie widać!Bitwa zamieniła się w szereg obrazów, epizodów wyłaniających się z pyłu i dymu,niczym odbicia w pękniętym lustrze Gabriela.697* * *Ze szczeliny wysypywała się teraz kawaleria Cienia, jezdzcy odziani w łuskowatepancerze, dosiadający wierzchowców podobnych do smoków, czy pokracznych mor-skich koników.Wąskie łby o ogromnych, wodnistych oczach, pokrywały niezliczonerogowe wypustki, szyje i tułowia osłaniały wielkie tarczowate łuski, zachodzące na sie-bie niczym segmenty.Smoczy ogon kończył się kostną naroślą, przypominającą młot.Aapy były pazurzaste jak u ptaków.Jezdzcy dzierżyli miecze i krótkie lance.Wpadlimiędzy piechotę Królestwa, cięli i rąbali niczym drwale karczujący las, bo opancerzonebrzuchy i nogi rumaków okazały się odporne na miecze i włócznie obrońców.Anioło-wie i Głębianie ginęli szlachtowani i tratowani. Parasim! wyrwał się z tysięcy gardeł bojowy okrzyk jazdy Królestwa i kawa-leria pod wodzą Michała runęła na rycerzy Cienia.Lance plunęły płomieniem, ognistemiecze zaśpiewały w powietrzu.Zwarli się.Jazda Siewcy tylko przez chwilę dawała od-pór wściekłej szarży parasim.Aniołowie wpadli w nią niczym lawina.Ogniste mieczerozrąbywały łuskowe pancerze, lance spopielały jezdzców.Bojowe rumaki Królestwa698z kwikiem rzucały się na bezrozumne, niewyćwiczone wierzchowce Siewcy, które, sza-lone ze strachu, wierzgały i ponosiły w panice.Szczęki koni z trzaskiem druzgotałypyski i nozdrza, kopyta celowały w brzuchy, łamały nogi.Starcie zamieniło się w rzez. Parasim!!! wyli upojeni zwycięstwem aniołowie, dobijając resztki jazdy Mro-ku. Parasim! krzyczał Michael, a płomienny miecz, tańczący w jego dłoni, lśniłczerwono jak rozwiane włosy archanioła.Z mroku i dymu wyłonił się niespodziewanie kolejny oddział kawalerii Cienia, ude-rzając na parasim z flanki. Luciferos!!! ryknęła kawaleria Lampki.Bojowe smoki ruszyły do walki.Wierzchowce Siewcy próbowały ciosów opancerzonymi ogonami, ale pazury smokówbez trudu zdzierały płyty ich bojowych pancerzy.Oszalałe z bólu, krwawiące ciemnąposoką zwierzęta, waliły się pod nogi własnych pobratymców, potęgując chaos.Jezdzcywięcej wysiłku musieli wkładać w opanowanie spłoszonych wierzchowców niż w samąwalkę.Kawaleria Lucyfera bezlitośnie wykorzystywała przewagę.Z krzykiem: Wol-ność i siła! Głębianie wyrzynali rycerzy Mroku, dobijali rannych, tratowali.699Piechota Królestwa z wyciem radości rzuciła się do boju.W nagłym przypływiesił zepchnęła oddziały wroga do tyłu.Jazda Lucyfera i Michała uderzyła na piechurówz flanki, zmusiła do dalszego cofania.Nagle, na rozkaz Falega, aniołowie rozpoczęliodwrót.Parasim wykonali elegancki zwrot, smoki Lampki wzbiły się w powietrze. Teraz! krzyknął Razjel.Algivius i Pajmon spletli palce.Ziemia pod stopamioddziałów Mroku zapadła się.%7łołnierze wpadli w głęboką rozpadlinę, pełną wrzącejmagmy.Umierali natychmiast, setkami, nie zdążywszy nawet pojąć, co się wydarzy-ło.Sprzymierzona armia Królestwa i Głębi wydała radosny wrzask.Magiczna pułapkazadziałała. Parasim! ryczał Michał, potrząsając lancą. Wolność i siła! krzyczał Lucyfer z grzbietu smoka. Zamykać! nakazał Razjel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]