[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na początek choćby Vanyela.- To wszystko - zakończył Vanyel.Jego ramiona uwolnione od napięcia obwisły z wolna ze zmęczenia.- Tyle się dowiedziałem.Musicie przyznać, że wyjaśnienia doskonale odpowiadają objawom.- Do diabła, Van - wycedził Jervis przez zaciśnięte zęby, wyraźnie z trudem powstrzymując się od wybuchu.- Piekielnie mnie kusi, żeby rzucić ci prosto w twarz, żeś kłamcą!- A dlaczegóż to? - spytał Vanyel bez ogródek, nadto zmęczony, by silić się na dyplomację.Jervis poczerwieniał i ryknął:- Bo to nie ma nic wspólnego z tym, co mówił mi Tashir! Sposób, w jaki to opowiadał.- Chwileczkę! To ma znaczyć, że Tashir rozmawiał z tobą o swojej rodzinie? - Ufa mi! Czy nie może już ufać nikomu poza tobą?Vanyel wytłumaczył sobie zachowanie Jervisa tym, że sam zareagowałby podobnie, gdyby to pod jego opieką znajdował się chłopiec.I zaraz powściągnął nerwy.- W takim razie zacznij od początku i powiedz mi, co usłyszałeś?Jeśli uznać informacje zdobyte przez Vanyela za prawdziwe, to z opowieści Jervisa wyłoniła się z kolei istna fantazja.W swych długich rozmowach z Jervisem - a wyglądało na to, że było ich kilka - Tashir odmalował nieskazitelny, idylliczny wręcz obraz swej rodziny, której członkowie zmuszeni przez okoliczności i wrogów okazywali na zewnątrz oblicze zupełnie odmienne aniżeli w stosunkach między sobą.Matka na przykład - Tashir przedstawił ją jako nieustannie cierpiącą zabawkę w rękach jej krewnych.Według niego, poznawszy się na dobroci Deverana, stanęła dziarsko u boku swego pana i małżonka, odgrywając zarazem rolę odtrąconej, nie chcianej żony po to tylko, aby nie dać Mavelanom powodu do snucia domniemań, jakoby mogli wykorzystać ją w swej grze przeciwko Lineasowi i jego władcy.I według bajeczki Tashira Deveran nie miał w sobie nic ze zgorzkniałego, bezsilnego tancerza balansującego na linie pomiędzy pogróżkami płynącymi z Bares a polityką Lineasu.Był natomiast surowym, lecz dobrym patriarchą Lineasu.Deveran, jak powiedział Jervisowi Tashir, wydziedziczył swego syna jedynie ze względu na naciski ze strony ludu.Nie, Tashir nigdy nie miał wątpliwości, kto jest jego ojcem.Nie, nie doszło do żadnej awantury, nie wydarzyło się nic, z wyjątkiem drobnego nieporozumienia, które wyjaśnili zresztą jeszcze tego samego wieczoru.Zwykłe urojenia, od początku do końca urojenia.- To w żaden sposób nie przystaje nawet do tego, co Tashir powiedział mnie! - obruszył się Vanyel, zdegustowany grą, którą chłopiec zdawał się prowadzić.- Mówił mi, że ojciec go nienawidził, że jedyną niezwykłą okolicznością w tamtym incydencie, kiedy ojciec go uderzył i przewrócił na podłogę, było to, że wcześniej Deveran nigdy nie podnosił na niego ręki na oczach innych ludzi!- Do diabła! - rzucił Jervis, czerwieniejąc ze złości.- Chłopak był na skraju szaleństwa i z przerażenia stracił rozum.- To jedynie następny argument przemawiający za tym, że powiedział mi prawdę.Wtedy nie miał dość czasu, aby wymyślić jakąkolwiek historyjkę!Jervis zaczął protestować, ale Vanyel natężył głos, uciszając go.- Ponadto relacja o awanturze nie pochodziła wyłącznie z ust Tashira, lecz także od herolda Loresa!- To dureń - wtrąciła niechętnie Savil - ale uczciwy dureń.Jervis skoczył na równe nogi.- A jaką rolę odgrywa tu fakt, że masz po prostu chrapkę na tego chłopca? - warknął, zaciskając dłonie w pięści i biorąc się pod boki.Vanyel poczuł przypływ gorączki, potem zimna.- Jeśli takie jest twoje podejście, nie widzę sensu ciągnąć tej dyskusji.Myśl sobie, co chcesz.rób, co chcesz, ale spróbuj wejść mi w drogę, a zakuję cię w kajdany i zaciągnę wprost do Lissy.Jervis zmartwiał.- W pierwszej kolejności, fechmistrzu, jestem heroldem służącym swemu królowi i tej ziemi.Skoro tylko dojdę do wniosku, że chłopiec ten stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa którego bądź z nich, oddam go pod opiekę Randala.Nie swoją, fechmistrzu.Przedtem jednak muszę poznać i poznam odpowiedzi na dręczące nas pytania i nie pozwolę nikomu choćby próbować przeszkodzić mi w tym.Vanyel uniósł się sztywno ze swego stołka, odwrócił siędumnym krokiem skierował się do drzwi.Nie uszedł jeszcze kilku metrów, kiedy zatrzymał go wyrwany ze ściśniętego gardła Jervisa na wpół zduszony okrzyk:- Czekaj!- Dlaczego? - zapytał, nie odwracając się.- Bo.musimy.rozwiązać tę sprawę.- Jervis odchrząknął.-Wszyscy razem.Vanyel odwrócił się - wciąż jeszcze rozgniewany, zwalczając jednak swą złość.- Zgoda.Ale jeśli mamy z tym wszystkim dojść do ładu, musisz ważyć moje słowo na równi przynajmniej ze słowem chłopca.Jervisowi wyraźnie się to nie podobało, ale jego protest nie był nazbyt ostry.- Jak, u diabła, mamy powiązać ze sobą dwie wersje wydarzeń, które aż tak się od siebie różnią?- Popatrz na tę, która pasuje do zaobserwowanych symptomów.- Głos Vanyela brzmiał srogo, jego twarz była ściągnięta.- Nie pozwala się dotknąć kobietom pomiędzy osiemnastym a czterdziestym rokiem życia.Przypuśćmy, że historia którą ci opowiedział, jest zgodna z prawdą.Ylina na przemian bije go i kocha, a potem usiłuje go uwieść.Wytarł czoło i zobaczył na swej ręce krople potu.- Bogowie.Pomyśl tylko, jak Tressa traktuje każdego atrakcyjnego mężczyznę, włącznie ze mną.Flirtuje z każdym.Dla niej to tylko gra, lecz wyobraź sobie, jakie wrażenie musiał odnieść Tashir.Weź pod uwagę, jak on na to zareagował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]