[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kero zignorowała rozkaz, jak i te, które po nim nastąpiły, każdy bardziej hi-steryczny od poprzedniego.W końcu rozkazano komuś innemu, by ją zatrzymałw celu postawienia przed sądem wojennym.Kero odwróciła się i spojrzała swo-jemu byłemu kapitanowi w oczy, kładąc dłoń na jelcu miecza. Nie próbowałabym tego rzekła spokojnie w śmiertelnej ciszy, która rap-tem wokół zapanowała. Naprawdę nie próbowałabym.Nie spodoba ci się wy-nik takiego działania.I dobyła miecz na cal.Ardana poczerwieniała, a potem zbladła.Zbliżyła dłonie do jelca swego wła-snego miecza.Pół tuzina zwiadowców skoczyło na równe nogi i zerwało swoje emblematy,ciskając nimi obok emblematu Kero.Rychło przyłączyło się do nich dziesięciu,dwudziestu.aż powietrze wypełnił odgłos rozpruwanego materiału.Rozdzieliło249je tylu ludzi, że Kero nie mogła nawet dostrzec Ardany, chociaż była w stanieusłyszeć, jak piskliwie nakazuje spokój.Spokój, którym nie będzie już mogła dowodzić.Kero odwróciła się i przecisnęła obok pozostałych Piorunów Nieba.Naglewłasne postępowanie napełniło ją strachem. Wciąż ma kilku lojalnych popleczników.Ma ludzi, których kupił handlarz.Może im rozkazać, aby mnie zatrzymali teraz to jedyny sposób zmuszeniakogokolwiek do posłuchu.Niemal upadła, potykając się o czyjeś stopy; wybiegła, kierując się do swegonamiotu, by złapać, co się da ze swoich rzeczy i ruszyć drogą na północ, dopókiArdana jest zbyt zmieszana, żeby zebrać myśli.Namiot nie stał zbyt daleko i cho-ciaż była wyczerpana swoją słabością i biegiem, dzięki Potrzebie była całkowiciezdolna do jazdy konnej.Hellsbane mogła z łatwością prześcignąć każdego innegokonia Piorunów Nieba, szczególnie teraz.Wpadła do namiotu i szarpnięciem otworzyła juki. Błogosławiona Agniro modliła się żarliwie, upychając rzeczy. Błogo-sławiona Agnetho, nie pozwólcie jej zebrać myśli.Pozwólcie mi zdobyć przewa-gę.SzesnastyHellsbane zmierzyła wzrokiem leżącą na wprost jej pyska stertę suchychi zwiędłych traw z niezwykłym jak na istotę parzystokopytną powątpiewaniem.Spojrzała na Kero z wyrzutem, błagalnie i pogrzebała kopytem w twardo zbitymśniegu. Przykro mi, staruszko powiedziała ze znużeniem Kero, sama aż nadtoświadoma własnego głodu i zimna, od którego kostniały jej stopy i dłonie. Towszystko, co mamy.Powinnaś się cieszyć, że możesz jeść trawę; tobie lepiej siępowodzi niż mnie.Wątpiła, czy bojowa klacz cokolwiek z tego rozumiała, ale można było przy-najmniej ze zwierzęciem rozmawiać.Rozmowa odciągała jej myśli od tego, jakjest zmęczona.Od kiedy rozpoczęła swoją ucieczkę na północ, unikała osad, domyślając się,że cokolwiek Ardana postanowiła w jej sprawie, nie będzie to dla niej korzystne.Opuściwszy obóz Piorunów Nieba, codziennie jechała od świtu do zachodu słoń-ca.Tymczasem deszcz zamienił się w deszcz ze śniegiem, a potem w prawdziwyśnieg.Pokrywa śnieżna stawała się coraz grubsza.Cieszyła się, że miała za so-bą cały trening Tarmy, gdyż bez niego nigdy nie utrzymałaby się przy życiu naotwartym terenie w zimie.Obie z Hellsbane były w bardzo kiepskim stanie, aleprzynajmniej były żywe i zdolne do dalszej podróży, gdyby zaszła taka potrzeba.Uciążliwa ucieczka niemal dobiegała końca.Z zapadnięciem nocy znajdzie sięw zimowej siedzibie Piorunów Nieba; wezmie swój ekwipunek i opuści to miej-sce.Kiedy zbierze swoje rzeczy, między innymi emblemat Gildii Najemników,będzie mogła wystąpić ze swoją sprawą przed Arbitrami.Popatrzyła na ołowiane niebo i pomyślała z goryczą o tym, jaka to szkoda, żeArdana nigdy nie zostanie wezwana, żeby zdać sprawę ze swej nieudolności.Keronie miała złudzeń, czy Ardana zostanie w jakikolwiek sposób ukarana przedewszystkim bezcelowe było karanie kogokolwiek za głupotę; będzie to przynaj-mniej rodzaj ostrzeżenia w Gildii dla wszystkich, którzy chcieliby przystąpić doPiorunów Nieba.A Kero oczyści swoje imię i kartotekę z wszelkich zarzutówpodniesionych przeciw niej przez Ardanę. Potem mogę zostać wolnym zaciężnym pomyślała, żując nieco odżyw-251czych, lecz pozbawionych smaku korzeni rogoży, które wygrzebała dla siebie z nawpół zamarzniętego strumienia.Z zimna bolały ją zęby, a ręce bolały ją tak bardzojak zęby. Niech licho porwie tę sukę! Jestem niewinna.Ona powinna trzymać tow zębach, ale to ja będę cierpieć.Z zarejestrowaną w kartotece niesubordynacją nawet jeśli była ona usprawiedliwiona i legalna żadna zaprzysiężona kom-pania nigdy nie zaryzykuje przyjęcia mnie ponownie w swoje szeregi.Na zawszezdobyłam dla siebie miano trudnej.Ale to lepsze od śmierci.Zaczekała, aż Hellsbane zje swoją porcję do ostatniej łodyżki, zacisnęła po-pręg i wskoczyła na siodło.Ból stóp, przytulonych do boków klaczy ustąpił jedy-nie częściowo. Jazda na koniu, który właśnie skończył się paść, nie jest dobrymprzykładem troski o zwierzę.Przepraszam, Hellsbane, nie mam wyboru.Oszczę-dziłabym cię, gdybym mogła.Klacz otrząsnęła się i prychnęła, ale ruszyła z dostateczną ochotą.Jechała stę-pa pod obniżającym się niebem, tak jak to robiła od tylu dni.Kero całkiem straciłarachubę.Długie, pochmurne dni oznaczały jedynie kolejne, pokonane mile dzie-lące ją od celu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]