[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mc nam nie jest - rzuciła Dormi.- Sama zapro­wadzę Mardika do łóżka, a potem wrócę, żeby posłać łóżko Vanyela,Ufając słowom Donni, która bez wątpienia poprosiłaby o pomoc, gdyby nie miała pewności, że sprosta sytuacji, Savil zajęła się na powrót Vanyelem.- Vanyelu, zbudź się - mówił pieszczotliwie Andrel.- No dalejże, chłopcze, wróć do nas.Zbudź się, wyrwij się z tego.Powieki chłopca drgnęły, potem mrugnęły, oczy znów nabrały ludzkiego wyrazu.Ogarnął wzrokiem pokój, zrazu zdawał się być zbity z tropu, ale po chwili zdał sobie sprawę, że otaczające go zniszczenia są jego dziełem.Zamknął oczy i z jego gardła wydobył się ledwie słyszalny, łagodny jęk.W tej samej chwili Savil poczuła, że przygniatają brze­mię wszechogarniającej rozpaczy, potwornego poczucia wi­ny i smutek tak wielki, że nogi ugięły się pod nią, jakby pod przemożnym ciężarem.Wtem wszystko urwało się, a nastąpiło to tak szybko, że przez moment wątpiła nawet, czy odczucie sprzed chwili było rzeczywiste.Lecz wystarczyło jedno spojrzenie na Andrela i Jaysena, by przekonała się, że jednak było.Obaj stali jak wryci; Andrel był wstrząśnięty, z warg Jaysena odpłynęła krew.Spodziewała się czułości i troski ze strony Andrela, lecz- ku jej zaskoczeniu - to Jaysen ostrożnie posadził chłopca w fotelu i owinął pledem, a później, gdy Donni na nowo posłała łóżko, położył w suchej pościeli.To Jaysen został przy nim, by Savil mogła pójść sprawdzić, czy Mar­dikowi rzeczywiście nic nie jest.Savil jednak nie była w na­stroju, by wypytywać go o tę odmianę w jego sercu.Okazało się, że Mardik jest cały, zdrów i nawet dość wesół.- Będę miał potworny ból głowy - powiedział.- Biedny Vanyel myślał, że chcę go uśmiercić, wziął mnie za swego wroga ze snu.Kiedy się zorientował, że to tylko sen, zrezygnował.- Zrezygnował? - Savil zakrztusiła się, tłumiąc śmiech.- Zwalił cię z nóg, a ty mówisz, że zrezygnował?- Prawie.- Mardik przyłożył sobie dłonie do skroni i począł je masować.- Cóż, gdy cofnął cios, nagła fala mocy zalała rozognione kanały przepływu jego energii, za­dając mu ból i stracił panowanie nad wszystkim.Wtedy, tak mi się przynajmniej wydaje, zatracił się zupełnie w swoim cierpieniu.Andrel miał dobry pomysł - szok fizyczny po­mógł mu uchwycić się czegoś.- Ale tobie nic nie jest?Mardik uśmiechnął się zawadiacko.- Jeśli pozwolisz mi trochę pospać.Savil potraktowała jego słowa jako niezbyt taktownie wyrażoną prośbę i szybko opuściła pokój.Powróciła do pokoju Vanyela w chwili, gdy Andrel właś­nie dawał chłopcu do wypicia jakiś środek uspokajający.Ale znów Jaysen pozostał przy chłopcu aż do momentu, gdy lekarstwo zaczęło działać.Także on postawił na miejsce stojak na zbroję i z grymasem smutku na widok ruiny pięk­nego instrumentu podniósł z podłogi rozbitą lutnię.- Zajmę się nią, jeśli w ogóle można ją jeszcze napra­wić - powiedział, widząc przyglądającą mu się Savil.Savil wygasiła ogień na kominku.Nie odważyliby się zostawić śpiącego Vanyela w pokoju z choćby jedną zapaloną świecą, więc o rozpalaniu kominka nie było mowy.Chyba że Andrel znajdzie jakiś sposób, by powstrzymać chłopca przed kolej­nym atakiem.- Jaysenie, co ja mam z nim począć? - zapytała cicho, podnosząc się znad kominka.Skrzywiła się, czując nagle skurcz mięśnia, przypominający jej, że nie powinna była się schylać.Jays skinął ku niej, wskazując, by wyszła z nim na zewnątrz.Idąc obok niego, Savil zwróciła ku niemu twarz.- Jest pod wpływem szoku i jego stan pogarsza się, zamiast polepszać.Jego kanały przepływu energii są zupełnie nie­przystosowane do takich napięć.Nie można porozumieć się z nim zmysłem myśloczucia bez przyprawiania go o wstrząs, zaraz popada w konwulsje.Właśnie tak się dziś zaczęło.Mardik chciał go tylko wyrwać ze złego snu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •