[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On dośćbezproblemowo mógł wkroczyć w jej świat, ale ona nigdy niemiałaby wstępu do jego.Bariery ustawione były zbyt wysoko.Ich naruszenie by go zniszczyło.Jamie miał obowiązki wobecswej rodziny, swych rodziców, swego świata.Nie, to się musiało skończyć.I to ona musiała się okazać natyle silną osobą, by pozwolić mu odejść.- Skarbie, to przez ciebie się tym razem spóznimy - oświadczyłaradośnie Diana, wyrywając Lily z jej zadumy.- Pierwszy raz by tak sięstało! Wiesz, jak by na ciebie wszyscy patrzyli, gdybym z twojegopowodu spózniła się na własne przyjęcie urodzinowe?- Przepraszam - odparła Lily.%7łałowała, że tam idzie.Nie miała dzisiaj nastroju do zabawy, nawetdla swej ukochanej Diany.Pragnęła zostać w domu razem ze swymimyślami: pragnęła opłakiwać swój związek z Jamiem.Wiedziała, że nie będzie go tu dzisiaj.Ale tak bardzo pragnęła gozobaczyć, pragnęła mu powiedzieć, że między474nimi koniec.Może wtedy zdołałaby jakoś sobie poradzić z dalszymżyciem.Chciałaby mu o tym napisać, ale nie można było zawrzeć czegośtakiego w liście.A jednak musiała mu o tym powiedzieć, powiedzieć, żemiędzy nimi koniec, teraz, nim straci odwagę i zmieni zdanie.Nie istniaładla nich wspólna przyszłość.Jedno z nich musiało mieć na tyle odwagi,by to zakończyć i to ona będzie musiała być tą osobą.Ona i Diana spózniły się do Claridges.- Przepraszam, to przeze mnie! - zawołała przepraszającym tonemDiana, kiedy się zjawiły.Wszyscy stłoczyli się wokół niej, podano drinki i Diana śmiała się ioświadczyła, że wypije koktajl, tylko jeden, by to uczcić.- Lily - odezwał się jakiś głos.To był Philip, mąż Sybil.Lily miała wrażenie, że nie zna go zbyt dobrze, choć brała razem z nimudział w wielu uroczystościach rodzinnych.Zazwyczaj jednak takintensywnie unikała Sybil, że ostatecznie unikała także i jego.Ale byłnajlepszym przyjacielem Jamie-go i dlatego żywiła do niego ciepłeuczucia.- Witaj, Philipie - rzekła, unosząc policzek do pocałunku, jednymokiem rozglądając się czujnie za jego żoną.Nie miała zamiaru zniżać siędo rozmowy z Sybil, nie dzisiejszego wieczoru.Sybil nie dawała jejniczego oprócz bólu.- Lily, muszę ci coś powiedzieć - rzekł Philip niskim głosem.Lily od razu wiedziała, o co chodzi.Poczuła, że uginają się pod niąnogi.Philip osłaniał ją swym ciałem przed resztą obecnych na przyjęciuosób.Lily patrzyła na czubki swych butów, nie mogła mu spojrzeć woczy: wiedziała, co jej powie.Pamiętała, że wyszlochała kiedyś Jamiemu, że jeśli coś mu się stanie,to ona się o tym dowie jako ostatnia.475- Wszyscy będą wiedzieli, że nie żyjesz, ona będzie wiedzieć, ale nieja.Nie będę mogła cię opłakiwać, ponieważ będę na ciebie czekać!Czekać na twój powrót, który nie nastąpi! - płakała, uderzając go w klatkępiersiową pięściami, tak pełna bólu i cierpienia, że mogła go jedynie ranićza to, że tak bardzo go kocha.- Moja kochana - powiedział i przyciągnął ją blisko siebie, także stuliłjej pięści.Siedzieli na jej łóżku, na którym wcześniej zrobili bałagan, a teraznadeszła pora, by oboje wrócili do codziennego życia.Ubrana tylko w krótką satynową koszulkę, którą zdarł z niej zaledwiekilka godzin wcześniej, Lily wtuliła się w niego i ukryła twarz na piersi.- Ja już tak nie mogę, Jamie - płakała.- Nie mogę wszystkichokłamywać i udawać, że jestem szczęśliwa, że nie mam ukochanego, żenie cierpię za każdym razem, gdy słucham w radiu listy ofiar.Nie ma dlanas nadziei.Powoli zaczynam wariować, martwiąc się o ciebie i starającsię to ukrywać.- Ktoś wie, przyrzekam, i jeśli coś mi się stanie, to przyjdzie, by ci otym powiedzieć.- Kto? - zapytała.- Nie znasz go, ale on wie, kim jesteś i gdyby coś mi się stało, zjawisię.Obiecuję.Następnie pocałował ją, całą mokrą od łez, ale musiał wyjść.A kiedyjuż poszedł, leżała skulona na łóżku i płakała gorącymi, rzewnymi łzami.Teraz nadszedł ten dzień.Jamie zginął i to Philip przyszedł jej o tympowiedzieć: porządny, godny zaufania Philip, którego nigdy niepodejrzewała, że wie o wszystkim.- Lily, proszę, popatrz na mnie - powiedział teraz miękko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]