[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I tam jest napisane, że Frank Derbach ten kod złamał?  Buldog patrzył z niedowierzaniem nakomisarza i odstawił kieliszek z wódką.Chyba też nie powinien już pić. Nie, no, nie przesadzajmy&  Kowalski przestał się śmiać. No to skąd pan wie, że to on? Oj, no wiem, no  zniecierpliwił się komisarz.Tschapieski westchnął głęboko, chyba rzeczywiście nie chciał wiedzieć, jak Kowalski do tegodoszedł.  Niesamowite!  powiedział tylko i po namyśle dodał:  Ale ta sprawa to chyba z tym szyfremnie miała nic wspólnego.Seidel mówił o jakimś, zaraz, zaraz, niech sobie przypomnę& o  Magiku. Magiku?! Jakim znowu magiku? Kryptonim tajnej akcji w Bułgarii. Może to jakieś kolejne odkrycie Franka& Poza tym jedno od drugiego daleko nie odbiega.Kowalski myślał na głos. Kto wie? Wiem tylko, że Seidel, Derbach i Gerhard pracowali właśnie nad tą sprawą! Tschapieski drapał się po włochatej piersi, aż z opiętej na torsie koszuli odpadł guzik i potoczył sięgdzieś pod stół. Gerhard, przyjaciel oberhauptkomisarza Tschapieskiego, Seidel, muzealnik z Lipska,i poćwiartowany Frank Derbach z urzędu Gaucka, odkrywca tajemniczych akt, do tego jeszczeSchlangenberger  wyliczał poważnym tonem Kowalski. Ja panu coś powiem, szefie, ja nie wiem,czy nie powinniśmy się cieszyć, że ten blondyn chce się tym zająć. Kowalski wcale nie wyglądał,jakby żartował.Tschapieski wstał i znów krążył wokół stołu. Niech się zajmuje  powiedział po dłuższej chwili i nagle stanął przed Kowalskim w tychswoich skarpetkach. Ja chcę wiedzieć, co z Gerhardem, rozumie pan?  I znów zaczął chodzić.Frank Derbach, nim został porwany, wysłał Gerhardowi jakieś akta. Jakie? Akta Magika! Akta Magika, ależ to brzmi!  Komisarz pokręcił głową z niedowierzaniem. I gdzie one terazsą? No u Gerharda. A co z tym Gerhardem? No właśnie nie wiem  odparł Tschapieski znów wyraznie poruszony. Nie mogę go złapać,więcej się nie odezwał, kiedy dzwonił, był bardzo dziwny, w ogóle nie rozumiałem, o co mu chodzi.Kazał mi się tylko skontaktować z Seidlem! Ciekawe.A Seidel nie wie? Przecież z nim nie rozmawiałem! On mi się tylko nagrał na sekretarkę  odparł Buldog,ocierając pot z czoła. Sam chciałbym to wiedzieć! Musimy do tego Seidla jak najszybciej dotrzeć  zapalił się Kowalski. Gdzie on teraz jest? Nie wiem! Sekretarka się wyłączyła! O kurwa, w takim momencie&  Kowalski przewrócił oczami.Buldog się zamyślił. Wie pan co?  odezwał się po chwili. Najlepiej będzie, jak pan sobie tego sam posłucha! Wstał, podszedł do fotela, na którym leżała reszta jego ubrań, i przez chwilę grzebał w ich stosie,szukając komórki.Znalazł ją, odszukał nagraną rozmowę i wręczył telefon Kowalskiemu.Sam podszedł do zlewu, przy którym stały utensylia do golenia.Kowalski zrozumiał, że jego szefjest stałym gościem tego domu.Z kranu popłynęła żółta, śmierdząca ciecz. Panie Tschapieski, dzwonię do pana na prośbę mojego przyjaciela. Głos, który dobiegał zesłuchawki, chwilami bardzo niewyrazny i drżący, należał z pewnością do bardzo zdenerwowanegoczłowieka. Może mnie pan jeszcze pamięta, spotkaliśmy się u Gerharda parę miesięcy temu na jego urodzinach.Nazywam się Burkhard Seidel, mieszkam w Lipsku, prowadzę tam archiwum i mały teatrdla dzieci, i właśnie dowiedziałem się czegoś strasznego.Wiem, że trudno będzie panu w touwierzyć, lecz proszę mi zaufać, mówię prawdę&Komisarz, słuchając nagrania, jedną ręką podtrzymywał słuchawkę, drugą grzebał w marynarce.Wymacał wreszcie notes, długopis i zaczął notować.Pisał i kreślił, kreślił i pisał.Tschapieski zdążyłsię przez ten czas umyć, ogolić, ubrać i zjeść resztki z talerza Kowalskiego.Po półgodzinie komisarzodłożył wreszcie komórkę, a Tschapieski widelec.Spod zwichrzonych włosów Kowalskiego widaćbyło bardzo czerwone ucho.Spojrzał zamyślony w okno, słońce stało już wysoko. Wychodziłoby na to, że to Schlangenberger kropnął Derbacha  zaczął, wskazując palcem najakiś rysunek w notesie, który przypominał drzewo genealogiczne. Ale z tego, co mówi tu Seidel,Schlangenberger uważał Franka za najlepszego przyjaciela i do końca mu wierzył.Czy ja to dobrzezrozumiałem? No właśnie, i tu sprawa zaczyna się komplikować  przytaknął Tschapieski  i pan mi jąwyjaśni! Muszę wiedzieć, co się dzieje z Gerhardem! Musiałbym tego jeszcze trochę posłuchać. Kowalski wskazał telefon. Proszę bardzo, niech pan słucha do upojenia!  powiedział Buldog i schylił się, żeby zawiązaćbuty.Kowalski schował telefon do kieszeni i patrzył w milczeniu na swego szefa. I muszę porozmawiać z tym Seidlem  dodał jeszcze. Wszystko da się załatwić!  Tschapieski wstał, wyciągnął z teczki jakiś świstek i spojrzałchytrze na swego podwładnego. Będzie pan miał na to czasu a czasu! Dostanie pan urlop na dwa miesiące i może pan gadać,z kim chce i ile chce! Jak będzie trzeba, to się wakacje przedłuży.Chcę wiedzieć wszystko! Nad czympracowali, kto zabił Franka Derbacha i dlaczego.Co jest w tych aktach i czy rodzinie Gerharda nicnie grozi.Rozumie pan? Proszę!  Potrząsnął papierem, który trzymał w ręku. Najpierw chciał pan tylko wiedzieć, gdzie jest Gerhard. Kowalski cmoknął i położył nogi nastole, ignorując papier. A teraz chce pan wiedzieć wszystko.I ja mam panu to wszystko ot takz rękawa wytrzepać& Sam.No, no! I to za frajer! A kto powiedział, że za frajer?  odparł Tschapieski i rzucił świstek na stół.Kowalski przeciągnął się i znów popatrzył w okno.Miał jednak kaca, ale i urlop, i lubił drażnićTschapieskiego.Dmuchnął w grzywkę, spojrzał na swoje paznokcie, trzeba będzie chybaprzypiłować. Czytaj pan, kurwa, bo zaraz nie wytrzymam!  odezwał się Tschapieski.Komisarz westchnął, nachylił się nad kartką i uniósł w zdumieniu brwi. Sanatorium? Jakie sanatorium?! Nad jeziorem Wannsee.Niedaleko! Będzie pan prowadził śledztwo jak zawsze, tyle że tajne!Komisarz patrzył to na kartkę, to na Buldoga. Nie ma mowy  wykrztusił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •