[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raczek usiadł przy stole i biedną głowę oparł na rękach, bo mu ciążyła niezmiernie.Zapomnieli o posiłku, nie spostrzegli, jak czas mija.Dzień zagasnął i chłodny, wrześniowy mrok opadł na ziemię pełną zgryzoty.Ktoś wszedł cicho i położył rękę na głowie Ignasia.On spojrzał smutno i ujrzał bladą, jakby nagle postarzałą twarz majora Latysza, a czując, że go lotnik nie przestaje gładzić po głowie, rozserdecznił się i rozrzewnił.Chłopięca dusza nie mogła już dłużej utrzymać szlochu w zmartwiałych piersiach, więc nagle wybuchnął płaczem.Raczek odwrócił głowę, zaniepokojony, a spostrzegłszy lotnika, powstał z trudem.— Cicho, cicho, chłopcze — mówił Latysz miękkim, dobrym głosem.— Nie trzeba płakać…Usiedli razem w mroku, zmęczonym, otępiałym i sennym.Słychać było ciche, gasnące płakanie chłopca.Drzewa za oknami szumiały porywistym szumem, z lęku przed nocą.Po długiej chwili Raczek rzekł znużonym głosem:— Dobrze, że pan przyszedł, drogi majorze… Dobrze, że pan przyszedł… Straszny dzień…Nagle, jakby się obudził z senności, zaczął mówić głosem zdyszanym i podnieconym:— Za wiele jest śmierci! Dlaczego was tyłu ginie? I ten chłopak będzie lotnikiem, więc pomyślałem sobie, że i on jest skazany.Na Boga! Niech mnie pan pocieszy, niech pan coś powiel…— Drogi panie — mówił lotnik łagodnie, jak gdyby chciał zmartwionemu dziecku wyjaśnić sprawę prostą i zwyczajną — ból mówi przez pana i dlatego nie myślał pan o tym, że śmierć jest ostatnią istotą godną uwagi lotnika.Gdyby zaczął rozmyślać o tym, że może ją spotkać na swojej drodze, złym byłby lotnikiem.Wzniosłość jego zawodu na tym polega, że go śmierć nie straszy.I nie tylko lotnika ona nie straszy… W człowieku, może w każdym człowieku tkwi ziarnko bohaterstwa, które czasem wyrasta w drzewo.Bez tego człowiek do dziś mieszkałby w ciemnej grocie, padałby na twarz na głos piorunu i wyłby z trwogi na widok ognia.Gdyby wciąż myślał o śmierci, nie zbudowałby świata, nie stworzyłby kultury, nie odkrywałby nowych ziem i nie walczyłby z ciemnością.Usiadłby drżący i czekałby na tę śmierć.Lotnik zdobywa nowe światy, ujarzmia żywioł wśród najcięższej walki.Cóż więc dziwnego, że w tej walce pada czasem zwyciężony? Natychmiast jednak jego miejsce zajmuje inny.Nowy bohaterski człowiek, żądny walki, żądny górnych zdobyczy — nie dla siebie, lecz dla wszystkich…— Ale za wiele ich ginie, za wiele!— Oczywiście, ale to są pionierzy! To są pierwsi zdobywcy, którzy torują drogi, a ich śmierć uczy innych i ci następni będą już umieli umknąć zagłady.W pierwszym natarciu i w pierwszym szeregu ginie najwięcej żołnierzy, ale ich śmierć nie odstraszy następnych, którzy zwyciężą.A zresztą: czy tylko lotnicy giną? Padają pokotem ci wszyscy, co idą na przedzie i toczą walkę z żywiołem czy z przyrodą, czy z zabójczą klęską.O strąconych w śmierć lotnikach słyszy się, bo wypadki te są głośne, ale, drogi panie, czy pan pomyślał o tym, ilu zginęło żeglarzy, co szukali nowych światów, ilu poległo bohaterów w puszczach i śniegach, ilu nie powróciło nigdy z wypraw w nieznane? A czy pan policzył tych, których śmierć dopadła, kiedy szukali mikrobów strasznych chorób, bohaterskich uczonych, którzy zaszczepiali sobie zarazę, aby zbadać jej podstępne działanie, którym odpadły ręce zjedzone przez tajemniczą siłę radu, którym żrące kwasy wypalają oczy? Czy policzył kto nieskończony szereg lekarzy, tych, co bez namysłu i wahania dotykają trędowatych i zadżumionych, i tych, co zginęli zaraziwszy się śmiertelną chorobą? Żaden z nich ani przez moment jeden nie pomyślał o tym, że idzie po własną śmierć, lecz szedł szybko, ochotnie, na pierwsze wezwanie.I nie tylko ci wszyscy są bohaterami.Są nimi i ci cisi, biedni i nieznani, co się wgryzają w ziemię, aby z niej dla nas wydobyć węgiel z czeluści, gdzie ich często śmierć chwyta, całe zabijając gromady.I ci, których zatruwa siarka i ołów, i wyziewy.I robotnik, co żywcem płonie przy straszliwym hutniczym piecu, jest bohaterem…— Tak, tak, to prawda… — rzekł Raczek.— Gdyby w człowieku nie było tej iskry bożej, co się w nim rozpala płomieniem, tego bohaterstwa, co go pędzi naprzód, wciąż naprzód, choćby poprzez śmierć — świat zginąłby w mroku i w ohydzie.Ci ludzie — opętani miłością ludzkości, upojeni wielkim pragnieniem, aby ją „dźwignąć i uszczęśliwić” — są motorem poruszającym świat.A lotnik pragnie być jednym z nich.Nie dla sportu, nie dla sensacji leci on samotny przez ocean, goniąc własną śmierć.O, nie! Ten lotnik chce zbliżyć do siebie lądy, zbliżyć ludzi, aby wymienili między sobą myśli i serca i aby w bohaterskim porywie podali sobie ręce i związali się wielką miłością.Śmierć jest drobną zapłatą za zysk tak niezmierny! Tak, panie Alojzy! Śmierć nikogo nie odstraszy.Ale po walce nieustępliwej może kiedyś zwyciężona zostanie śmierć.Bohaterstwo duszy ludzkiej nie zna granic i nie zna kresu poświęcenia.Prometeusz[27] nie ulęknie się męczarni.Umilkł i wpatrywał się w szare światełko sączące się przez szyby.Ignaś słuchał uważnie i chował każde z tych słów w zakamarku duszy, aby się później przyjrzeć im raz jeszcze.Raczek westchnął ciężko.— Serce we mnie zamarło — mówił cicho lotnik — kiedy wieść o ich śmierci padła dzisiaj na mnie jak grom.Od tego ‘jest serce, aby bolało.Zginęli dwaj bohaterowie.Ale dlatego właśnie, że to byli bohaterowie, pomyślałem sobie, że ta wielka śmierć na wichrze i na szczytach drzew nie może być ani końcem, ani kresem, ani jakimś słowem ostatnim.Pocieszmy się, najdrożsi moi, wielką pociechą: śmierć przecie nigdy nie jest końcem.Duch przecie nie umiera.Jest światło, co nigdy nie gaśnie… Jest słowo, które brzmieć będzie do końca świata.Dlatego grób nie jest zwyczajnym kopcem smętku, lecz jedynie głazem granicznym na krawędzi zimy i wiosny.Grób tych dwóch, co się nawet w śmierci ramionami spletli, jest dumnym, wspaniałym, niezmierną chwałą opromienionym znakiem, od którego nowy zaczyna się start.Na tym grobie nie kwiaty rosną, lecz bohaterstwo.Nie smętek się nad nimi unosi, lecz wspaniała, wzniosła, promienista dumał Krzyż na nim nie jest znakiem cierpienia, lecz symbolem miłości, szukającej drogi do słońca.Łez ani szlochań nie należy rzucać na ten najdroższy grób… Tym, co wzniecili w narodzie radość miłości, należy się przede wszystkim radosna miłość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •