[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tego powodu nie warto by³o jednak robiæ takiej wrzawy! Ludzie z ni¿szej klasy kradn¹ jak kruki, wszyscy o tym wiedz¹.Widaæ by³o, ¿e Charlotta jest zdenerwowana.Dr¿a³a na ca³ym ciele, ale w jej oczach lœni³ blask.Blask zapa³u, stanowczoœci i przeœwiadczenia o s³usznoœci podjêtej decyzji.Nagle okaza³o siê, ¿e te lata, kiedy myœla³a, ¿e gdyby tylko mog³a cofn¹æ czas, z radoœci¹ zatrzyma³aby dziecko, nie by³y stracone.- A wiêc có¿ takiego wstrz¹saj¹cego masz mi do powiedzenia?- Mamo.czy pamiêtasz, jak dziwnie zachowywa³am siê przed piêcioma laty?- Tak, tej histerii nigdy nie zapomnê.A potem nigdy ju¿ nie by³aœ radosna.Charlotta skinê³a g³ow¹.- Tak, a¿ do dzisiaj.Teraz opowiem ci, co siê wydarzy³o.Baronowa znów popatrzy³a na Silje.- Czy ma to coœ wspólnego z t¹ kobiet¹?- To ona poprosi³a mnie, bym wszystko ci teraz opowiedzia³a.Uwa¿a, ¿e potrzebna nam jest pomoc i rada doœwiadczonej kobiety.- A wiêc mów!Charlotta wziê³a g³êboki oddech.- Urodzi³am dziecko, mamo.Matka wpatrywa³a siê w córkê.- Ach, nie ¿artuj sobie teraz.Do rzeczy!- To prawda.- Nie b¹dŸ g³upia.Zauwa¿y³abym to chyba.Przez ca³y czas by³aœ przecie¿ tutaj.- To jest prawda.Nikt tego nie spostrzeg³, nikt.Odzienie ukry³o mój stan.By³am bardzo chuda, sznurowa³am siê mocno.- Nie, Charlotto, nie mogê w to uwierzyæ.Moja córka mia³aby.Pokojówka musia³a chyba.- Pokojówka by³a g³upi¹ gêsi¹.Przez ca³y czas dawa³a siê oszukiwaæ.Ubiera³am siê sama.- Charlotto, nie mówisz chyba powa¿nie?- Ale¿ tak, mamo.- Córce b³yszcza³y teraz oczy.By³a œmiertelnie przera¿ona, ale w pe³ni zdecydowana, by powiedzieæ ca³¹ prawdê.Dziwi³o j¹, ¿e kiedy ju¿ wreszcie siê przyzna³a, nie uwierzono jej.- Urodzi³am dziecko na strychu, owinê³am w te szaty i zanios³am do lasu.¯a³owa³am potem gorzko, st¹d bra³y siê kolejne napady histerii.Od tamtej pory nie prze¿y³am ani jednej szczêœliwej chwili.O ile pamiêtasz, chcia³am wst¹piæ do klasztoru.Baronowa Meiden otworzy³a szeroko usta ze zdziwienia.- Nie wierzê w ani jedno s³owo! - stwierdzi³a.Charlotta przynios³a Bibliê le¿¹c¹ na nocnym stoliku i po³o¿y³a na niej d³oñ.- Na Boga i zbawienie mojej duszy, przysiêgam, ¿e ka¿de s³owo jest prawd¹.- To prawda, jaœnie pani - powiedzia³a Silje cicho.Ca³a krew odp³ynê³a z twarzy matki.Charlotta pospiesznie przy nios³a sole trzeŸwi¹ce i po chwili baronowej wróci³a œwiadomoœæ.Wybuchnê³a p³aczem.- To nie mo¿e byæ prawda, to nie mo¿e byæ prawda! Co za okropny skandal! Co powie na to ojciec?- Ojciec nie musi o niczym wiedzieæ.My jednak potrzebujemy twojej pomocy, matko.Mamy k³opoty.- Czy ktoœ odkry³, ¿e.¿e zostawi³aœ dziecko w lesie? Czy ta kobieta.? Oczywiœcie, szal! I teraz chce pieniêdzy?Charlotta westchnê³a.- Nie, mamo.Ja te¿ tak myœla³am.Jest jednak inaczej.G³os baronowej dr¿a³, nie by³a w stanie niczego poj¹æ.- Jak¿e mog³aœ zostawiæ maleñkie dziecko, Charlotto?A wiêc jednak! To by³y s³owa, na które Silje czeka³a.S³owa, które wskazywa³y, ¿e w sercu baronowej kry³o siê mi³osierdzie.A to oznacza³o nadziejê.- Mia³am wiêc zatrzymaæ dziecko? - zapyta³a Charlotta.Co powiedzieliby na to moi rodzice?Matka spuœci³a wzrok.- Nie, masz chyba racjê.Z pewnoœci¹ urodzi³o siê martwe?- Nie.¯y³o.Starsza dama zakry³a usta d³oni¹.W jednej chwili twarz jej zzielenia³a.- I ty zostawi³aœ je, by umar³o? Moja córka! Moja córka!Siedzia³a tak przez d³u¿sz¹ chwilê z d³oni¹ przyciœniêt¹ do ust, z oczami pe³nymi rozpaczy.W komnacie s³ychaæ by³o tylko jej s³abe, ¿a³osne ³kania, mimo ¿e stara³a siê pohamowaæ p³acz i zachowaæ przytomnoœæ umys³u.Kiedy przysz³a do siebie, zapyta³a:- Jaki¿ jednak ma to zwi¹zek z t¹ kobiet¹? I do czego potrzebna ci moja pomoc? Teraz pomóc ci mo¿e tylko ksi¹dz, je¿eli w ogóle ktoœ jest w stanie ci pomóc!- Dziecko ¿yje, mamo - powiedzia³a Charlotta miêkko.- W³aœnie dowiedzia³am siê o tym.Silje zajê³a siê nim i wychowa³a je.To ch³opczyk.Baronowa wpatrywa³a siê w Silje.Charlotta ci¹gnê³a dalej:- A teraz znaleŸli siê w ogromnej biedzie.Zwróci³a siê wiêc do mnie o pomoc, ale nie wiemy, co mamy zrobiæ.Przez d³ug¹ chwilê matka milcza³a.Osuszy³a ³zy, ci¹gle jednak nap³ywa³y nowe.- Charlotto.kto jest ojcem? Nie by³aœ przecie¿ przy tym sama.- Jego imiê powinno siê przemilczeæ - powiedzia³a córka niechêtnie.Matka wsta³a.- Proszê o jego imiê.- Jeppe Marsvin.- On? Ale¿ on jest przecie¿ ¿onaty!- Wtedy o tym nie wiedzia³am.Obiecywa³ mi ma³¿eñstwo, zaleca³ siê do mnie.By³am m³oda i g³upia.Doprowadzona do skrajnej rozpaczy baronowa wpatrywa³a siê w córkê.Nagle wymierzy³a jej siarczysty policzek.- Fuj! - wykrzyknê³a, nie mog¹c znaleŸæ bardziej odpowiedniego s³owa.- Fuj! Idê siê po³o¿yæ, nie mam si³ na wiêcej.Tego ju¿ za wiele!Wystêpek Charlotty przeciwko niewinnemu dziecku wyda³ siê tak straszny jej matce, ¿e nawet nie by³a w stanie wyobraziæ sobie stosownej kary, natomiast na jej niemoralne zachowanie mog³a zareagowaæ usprawiedliwionym wybuchem gniewu.Kiedy opuszcza³a komnatê, s³ychaæ by³o tylko szelest jej sukien.Charlotta z³apa³a siê za policzki.- Chyba nie posz³o najlepiej - powiedzia³a zrezygnowana.- Proszê daæ matce trochê czasu - odpar³a Silje ³agodnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •