[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z jakiegoś konkretnego powodu? - spytał Gordon.- Sądzę, że muzyka ma walory terapeutyczne.Płyty Andy Williamsa puszczają ludziom w śpiączce.Jest to praktycznie niezawodne.Dziewięciu spośród dziesięciu pacjentów budzi się z krzykiem: „Nie, nie, błagam przestańcie! Wstaję już, ale proszę przestańcie!”Stanley uśmiechnął się.Gordon nie pozwalał mu się rozczulać nad sobą i to go cieszyło.- Nie wiem.Wydaje mi się, że cała muzyka ze mnie wyparowała.Przyzwyczaiłem się do myślenia dniem i nocą za pomocą pięciolinii.Przywykłem do tego, że mogę ukła­dać muzykę w głowie.A teraz cały mój umysł wydaje się wypełniony facetami w szarych kapturach, jakimiś dziwacz­nymi zmorami i użalaniem się nad sobą.- Myślę jednak, że powrót do orkiestry wyszedłby ci na dobre.Weź się, stary, do roboty.- Wszystko zależy od Fredericka.Kontrakt przewiduje, że muszę grać, kiedy tylko dyrektor mnie poprosi, ale nie daje mi żadnej gwarancji, że będzie tego chciał.Jeśli chce mi płacić za to tylko, że siedzę na tyłku, nic na to nie mogę poradzić.- Rozmawiałeś z nim o tym?- Ostatnio nie.- A może powinieneś.Być może ty musisz grać.- Nie wiem.Pomyślę o tym.- Chyba nie wstydzisz się? No wiesz, z powodu tego co się stało?- Nie wiem - rzekł Stanley.- Przypuszczam, że to się jakoś z tym wiąże.Zawstydzony - może również trochę poniżony?- A co cię, do cholery, poniża? - spytał Gordon.Stanley łyknął Guinnesa.Dziwny to był napój, czarny, gęsty, bardziej przypominał melasę niż piwo, ale coraz bardziej mu smakował.Miał w sobie jakąś goryczkę, która go pociągała.- Frederick zdaje się sądzić, że to, co mi się przytrafiło, było całkowicie moją winą, że faktycznie wyszedłem z domu tego ranka, chcąc być napadniętym.Gordon wciąż z zamkniętymi oczami, pokiwał głową.- Opowiadasz stare kawałki - rzekł.- Co masz na myśli?- Chcę przez to powiedzieć, mój drogi Stanleyu, że natrafiłeś na typowo angielskie rozumienie seksu.Seks w Anglii stawia się na równi z wypadkami drogowymi: zawsze musi być w tym czyjaś wina, najczęściej ofiary - zgwałconego raczej niż gwałciciela, napadniętego, a nie napastnika.- Nie wiedziałem, że będzie tak trudno z tym żyć - rzekł Stanley.- Ostrzegałem cię, że nie będzie to łatwe.Stanley zamieszał resztę Guinnessa w kuflu i wypił do końca.Patrząc na niego, Gordon powiedział:- Zawsze możesz wrócić do Nowego Jorku.- Jeszcze nie teraz - odparł Stanley.- Muszę stanąć twarzą w twarz z tym, co mnie spotkało.Muszę to zro­zumieć.Jeśli wrócę do Stanów, być może pozornie o tym zapomnę, ale to będzie we mnie siedziało, w mej głowie, i ciągle będę się pytał - dlaczego? Dlaczego to się stało? Dlaczego przeszedłem na drugą stronę ulicy? Dlaczego ten facet mnie zaatakował? Dlaczego nie mogłem go powstrzy­mać? Dlaczego go nie powstrzymałem?Przerwał, potem rozejrzał się wokół i dodał:- Czuję, że mam tu jeszcze coś do zrobienia.Jest coś, co muszę skończyć.Jakbym w coś został wplątany.- W co?- Nie wiem.To tylko uczucie.- Chcesz jeszcze piwa? - spytał Gordon.- Oczywiście, ale ja płacę.- Nie, nie.Wypij za Pustynną Orchideę - rzekł Gordon.Kiedy Stanley spojrzał zdziwiony, uśmiechnął się i dodał:- To koń.Wygrał.Zeskoczył z murka i otrzepał dżinsy z kurzu.- A ty nie sądzisz, że była w tym jakaś moja wina? - spytał Stanley.- To znaczy chodzi mi o to, czy było coś we mnie, coś podświadomego, co faktycznie zachęciło tego faceta, że na mnie skoczył?- Pozwól, że ci coś powiem - odparł Gordon.- Każ­dego miesiąca mam do czynienia z sześcioma, siedmioma ofiarami gwałtów.Część z nich to mężczyźni - więźniowie, kadeci w wojsku albo męskie prostytutki.Ale większość to kobiety z różnych środowisk.Nigdzie nie spotkasz bardziej zróżnicowanej zbieraniny.Ale wszystkich prędzej czy póź­niej dopada uczucie zwątpienia w siebie i wszyscy muszą się zmierzyć ze zmianą w sposobie, w jaki ludzie traktują ich po tym, co się stało.Dziewięć na dziesięć ofiar gwałtu spostrzega, że ich przyjaciele i znajomi traktują ich całkiem inaczej, niż zanim zostali zgwałceni.Przyjaciółki szukają wymówek, by nie być z nią tak blisko jak kiedyś, jakby ofiara została czymś zarażona.Przyjaciele też się odsuwają, bo nie.postąpiła zgodnie z regułami.Poza wszystkim facet ma prawo do odrobiny zabawy, a jeśli przy tym trochę oberwała, no cóż.to przykre, ale to w końcu tylko seks.Stanley powiedział bardzo cicho:- Jak one dają sobie z tym radę? Te inne ofiary, z którymi masz do czynienia? Jak.u diabła, mogą się z tym pogodzić?Gordon uniósł swą pustą szklankę:- Tak jak ty musisz sobie z tym poradzić: ucząc się nie zważać na idiotyczne przesądy reszty świata.przynajmniej tak długo, jak ci jest to potrzebne, by przekonać się we własnej duszy, że to, co się stało, było aktem przemocy i całkowicie nie do uniknięcia, czymś, za co w żaden sposób nie możesz być obwiniany.Pogodzenie się z tym, drogi Stanleyu, zaczyna się tutaj, we własnym umyśle.Miej najpierw siebie na względzie, o resztę martw się później.No, a teraz, masz ochotę na frytki?- Frytki? Oczywiście.Polanę sosem worcester, jeśli go mają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •