[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W jakim stroju? – zaprotestowała Alison.– Nie jestem ubrana w żaden strój.– I o to mi chodziło – zgodził się Morris.Dzwonek zabrzmiał ponownie.Morris nacisnął guzik domofonu i spytał:– Kto tam?– Benny, panie Nathan.Przyniosłem to, o co pan prosił.– Wejdź.Morris otworzył drzwi i do środka wszedł młody Japończyk o nastroszonej czarnej fryzurze, ubrany w czarny dres.Pod pachą ściskał wielką, wypchaną kopertę.– Proszę, panie Nathan.To nic wielkiego, tylko odrzutki.Ale do gotowych materiałów nie da się dostać nawet przy pomocy czołgu.– Obiecałeś kompletną kopię – obruszył się Morris.– Proszę mi wierzyć, próbowałem.Ale ci z Foxa dostali prawdziwego świra na punkcie strażników.A kopie zostaną dostarczone do kin dopiero na godzinę przed planowaną projekcją.Tak mi przynajmniej powiedział Walter Peskow, a on najlepiej to wie.Morris otworzył kopertę.Wewnątrz znajdowało się pojedyncze metalowe pudełko z taśmą filmową.Podważył wieczko i zajrzał do środka.Nie mogło tam być więcej niż jakieś trzysta stóp materiału, drobne kawałeczki sklejone razem w jedną taśmę.– I oczekujesz, że ci zapłacę pięćset dolarów za to czazzerei?Benny wzruszył ramionami i pociągając nosem przestąpił z nogi na nogę.– Może dwieście pięćdziesiąt.– Dwieście pięćdziesiąt? Połowę? Nawet nie za pół filmu?– Hej, daj spokój, człowieku, ryzyko pozostaje takie samo.Mogłem stracić robotę.– Za coś takiego powinieneś stracić jaja.Mimo to, Morris sięgnął do kieszeni szlafroka i wyjął z niej gruby zwitek dwudziestodolarówek przytrzymywanych gumką.Odliczył dziesięć banknotów i bez słowa podał je Benny’emu Ito.Benny przeliczył je i zaprotestował:– Dwieście? To wszystko?Morris klepnął go po ramieniu i popchnął w stronę drzwi.– Jest takie stare powiedzenie, Benny.Połowa życiowych niepowodzeń spowodowana jest tym, że ściąga się swemu koniowi cugle akurat w trakcie skoku.Wiesz, kto to powiedział? Ja też nie.Ale właśnie to zrobiłeś.Dobranoc.Zamknął drzwi, przekręcił w nich klucz i ruszył z powrotem korytarzem z pudełkiem filmu pod pachą.Alison obserwowała go ze schodów.– Co to jest, Morry? – chciała wiedzieć.– Jedyny kawałek Błogosławionego rydwanu, który nie znajduje się w sejfach 20th Century Fox.Tak naprawdę to nie tego chciałem.To tylko shkitlech und breklech, a ja chciałem cały ten cholerny film.Ale przynajmniej będziemy mieć jakie takie pojęcie o tym, co June Lassiter dostała za swoje trzydzieści dwa miliony, i jeśli okaże się to naprawdę parszywe, zrobimy wszystko, aby prasa obejrzała to zaraz jutro rano.Alison zeszła ze schodów.Jej piersi podskakiwały i tańczyły pod bawełnianą koszulką.– Wolałabym, żebyś tego nie robił.– Wolałabyś, żebym nie robił czego? Nie uzyskał tych materiałów? Myślałaś, że pozwolę, aby taki ośmioletni fajgele traktował mnie jak tępego idiotę, który przedstawia go June Lassiter proszę bardzo, June, spójrz na to wspaniale dziecko, June – a potem nagle, ni z tego, ni z owego, bęc! i nie jestem już jego agentem.Wiesz, ile zapłacili temu gówniarzowi za rolę w Błogosławionym rydwanie? Dziewięćset osiemdziesiąt tysięcy dolarów! A czy wiesz, ile to jest dziesięć procent od dziewięciuset osiemdziesięciu tysięcy?Alison wpatrywała się w niego przez moment całkowicie tępym wzrokiem.– Nie – szepnęła.– Oblałam matematykę w szkole.Morris objął ją i poprowadził do saloniku.– Powiedzmy po prostu, że „Pip Young” czy „Lejeune”, czy jak tam go zwą, pozbawił mnie dochodu wystarczającego, abym mógł zaopatrywać się w nowe ferrari do końca mych dni.– Myślałam, że nie lubisz ferrari.Morris przeszedł przez pokój i pstryknął dwoma wyłącznikami na ścianie.Z cichym pomrukiem z sufitu spuścił się ekran, a na środku stolika do kawy wyrósł 35-milimetrowy projektor.Jeszcze jeden przycisk i oto beżowe aksamitne zasłony w całym pokoju zaciągnęły się błyskawicznie.– Czy mogłabyś nalać mi drinka? – poprosił Morris, wyjmując taśmę z pudełka i nawijając ją na rolkę projektora.Alison podeszła do barku i nalała im obojgu po jednym zwykłym.Zasiedli na beżowej welwetowej kozetce, a Morris wcisnął kolejne przyciski, aby przygasić światło i uruchomić projektor.Na ekranie zamigotały cyfry, po czym bez ostrzeżenia pojawiła się twarz Boofulsa.Lekko podrygująca, odrobinę nieostra, ale w skupieniu wpatrzona w kamerę.Morris oglądał ją niecierpliwie przez moment, sącząc alkohol.– Co to ma do cholery być? Zapłaciłem za to dwieście dolarów! Próba kamerowa!Alison pogłaskała go po ramieniu.– Poczekaj chwilkę, pewnie jest tam coś jeszcze.– Lepiej niech będzie coś jeszcze – oznajmił Morris.– W przeciwnym razie Benny Ito naprawdę dostanie za swoje, możesz mi wierzyć.Już miał wyłączyć projektor, kiedy w stereofonicznych głośnikach zabrzmiał głos Boofulsa, wysoki i dźwięczny.– Powiedziałeś, że nigdy już nie chcesz oglądać mojej twarzy, prawda, Morris? Mówiłeś, że nigdy nie chcesz oglądać mojej twarzy ani słyszeć mojego imienia.Morris, wstrząśnięty, spojrzał na ekran, po czym odwrócił się do Alison.– Słyszałaś? Zwracał się do mnie osobiście!– Morris, wyłącz to, proszę cię!– Ale on mówi do mnie, wprost z ekranu, zupełnie jakby tu był! Co, u diabła, wyczynia ten Benny? Dowcip, tak ni przypiął, ni przyłatał?– Morry, błagam – prosiła Alison.– Ten chłopiec, Lejeune – w nim jest coś niedobrego, Morry, coś złego! Naprawdę! Martin też tak sądzi!– Kaporeh z Martinem! Posłuchaj tylko.Widziałaś kiedyś taką bezczelność? Benny musiał spiknąć się ze smarkaczem i sfilmować to specjalnie!– Powiedziałeś, że już nigdy nie chcesz oglądać mojej twarzy, Morris, nigdy, przenigdy! Cóż, teraz spełni się twoje życzenie! I mówiłeś, że nigdy już nie chcesz słyszeć mojego imienia.I to życzenie także zostanie spełnione!Morris zerwał się na nogi i wyłączył projektor.– Słyszałaś kiedyś podobne bzdury? I zapłaciłem za to dwieście dolarów! Uduszę tego Benny’ego Ito.I to gołymi rękami!Alison dopiła swego drinka.– Może jeszcze jednego? – zaproponował Morris.– A potem pójdziemy do łóżka.Skończyłem już ten kontrakt dla MTM [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •