[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałeś widoczniesprowadzić wojowników i napaść na nas. Czy było rzeczywiście konieczne zwracać się do Keiowehów?132  Tak. Czy nie było innego wyjścia? Nie. Znowu kłamiesz! Aby się ocalić, wystarczyło zrobić to co wam kazałem, to jest opuścićnasz kraj.Czemu nie uczyniliście tego? Bo nie mogliśmy odejść przed skończeniem roboty. A więc chcieliście dokonać rabunku, którego wam stanowczo zakazałem, i dlategosprzymierzyliście się z Keiowehami.Kto szczuje na nas naszych wrogów, jest także naszymwrogiem i musi zginąć.To dla nas nowy powód, żeby odebrać wam życie.Potem znowu nietylko nie pozostawiliście Keiowehom sprawy walki z nami, lecz pomagaliście im przy tym.Czy to przyznajesz? To wszystko stało się jedynie po to, aby zapobiec rozlewowi krwi. Czy chcesz, żebym cię wyśmiał? Czyż nie wyszedłeś naprzeciwko nas, kiedyśmy sięzbliżali? Tak. Czy nas nie podsłuchiwałeś? Tak. I całą noc przebyłeś w naszym pobliżu? Tak, czy nie? Tak jest. Czy nie zaprowadziłeś bladych twarzy nad wodę, by nas tam zwabić, i czy nie kazałeśukryć się w lesie Keiowehom, aby na nas potem uderzyli? To jest prawda, lecz muszę. Milcz! %7łądam krótkiej odpowiedzi, a nie długiej mowy.Zastawiono na nas pułapkę.Ktoją wymyślił? Ja. Tym razem nie minąłeś się z prawdą.Kilku z nas odniosło rany, kilku poległo, a resztaposzła do niewoli.Wy temu jesteście winni; ta krew spada na was i to nowy powód, abyściezginęli. Moim zamiarem było, żeby. Milcz! Nie pytam cię teraz.Wielki Dobry Duch zesłał nam niewidzialnego wybawcę,przy którego pomocy wydostałem się wraz z Winnetou na wolność.Zakradliśmy się do na-szych koni, ale zabraliśmy tylko te, które były nam potrzebne.Resztę zostawiliśmy dla jeń-ców na czas, gdy odzyskają wolność.Odjechaliśmy, by sprowadzić naszych wojowników,którzy byli na wyprawie przeciw Keiowehom, natknęli się na ich ślady i ruszyli za nimi.Otodlaczego spotkałem się z nimi tak szybko, że już następnego dnia mogliśmy zjawić się u was.Tu znowu wiele krwi popłynęło.Mieliśmy szesnastu poległych, nie licząc krwi i bólu ran-nych; to nowy powód, żebyście umarli.Nie spodziewajcie się łaski ani miłosierdzia i. Nie chcemy łaski, lecz sprawiedliwości!  wpadł mu Sam w słowo. Ja mogę. Czy będziesz milczał, psie!  przerwał mu Inczu-czuna z gniewem. Masz mówić tylkowówczas, gdy cię zapytam.Z tobą już zresztą skończyłem.Ponieważ jednak wspomniałeś osprawiedliwości, przeto wyrok nie zapadnie tylko na podstawie waszych własnych zeznań,lecz przedstawię wam świadka.Wódz Keiowehów, Tangua, zniży się i zabierze głos w tejsprawie.Czy te blade twarze są naszymi przyjaciółmi? Nie  zapewnił Keioweh, na którego twarzy przebijało zadowolenie z tego, że sprawaprzybierała dla nas coraz bardziej niebezpieczny obrót. Czy chcieli nas oszczędzać? Nie! Nie! Co więcej, szczuli mnie na was i prosili, żebym was nie oszczędzał, lecz poza-bijał, wszystkich pozabijał!To kłamstwo oburzyło mnie tak dalece, że przerwałem moje dotychczasowe milczenie irzuciłem mu w oczy te słowa:133  To jest tak wielkie i bezwstydne kłamstwo, że grzmotnąłbym zaraz tobą o ziemię, gdy-bym choć jedną rękę miał wolną! Ty psie śmierdzący!  wybuchnął. Czy mam cię ubić?Podniósł pięść, a ja odrzekłem: Bij, jeśli się nie wstydzisz porywać na bezbronnego! Mówicie o przesłuchaniu i sprawie-dliwości? Czy to jest przesłuchanie i sprawiedliwość, jeśli nie wolno powiedzieć tego, co sięma do powiedzenia? I to znaczy, że mamy się bronić? Czy to jest możliwe, jeśli nam grożąobiciem aż do krwi, gdybyśmy jedno słowo dodali ponad to, co chcecie słyszeć? Inczu-czunapostępuje jak sędzia niesprawiedliwy, bo stawia pytania w ten sposób, że odpowiedzi, któredopuszcza, muszą nas doprowadzić do zguby, a innych dawać nie wolno; ilekroć zaś chcemypowołać się na rzeczy, które mogłyby nas ocalić, tylekroć nam przerywa i grozi biciem.Dzię-kujemy za taką sprawiedliwość.Lepiej zabierzcie się zaraz do męczarni, jakie obmyśliliściedla nas.Nie usłyszycie ani jednego okrzyku boleści. Uff, uff!  doszedł mnie jakiś kobiecy głos.Była to siostra Winnetou. Uff, uff, uff!  powtórzyło za nią wielu Apaczów.Odwaga jest czymś, co Indianin zaw-sze szanuje i uznaje nawet u wroga.Stąd okrzyki podziwu, które teraz padły wśród zgroma-dzonych.Mówiłem dalej: Kiedy po raz pierwszy ujrzałem Inczu-czunę i Winnetou, powiedziało mi moje serce, żeto mężowie dzielni i sprawiedliwi, których można czcić i miłować.Pomyliłem się.Nie sąbowiem lepsi od innych, gdyż słuchają głosu kłamcy, a prawdy nie dopuszczają do słowa.Sam Hawkens dał się zastraszyć, ale na mnie grozby nie działają, ja gardzę każdym, kto gnębijeńca dlatego tylko, że się nie może bronić.Gdybym był wolny, pomówiłbym z wami inaczej! Psie, ty mnie nazywasz kłamcą!  wrzasnął Tangua. Ja ci kości połamię!Odwrócił strzelbę, którą trzymał w ręku, by uderzyć mnie kolbą.Wtem przyskoczyłWinnetou i powstrzymał go, mówiąc: Niechaj wódz Keiowehów się uspokoi! Old Shatterhand przemówił bardzo zuchwale, aleja się zgadzam z kilku jego słowami.Niechaj ojciec mój Inczu-czuna, najwyższy wódz Apa-czów, pozwoli mu powiedzieć, co ma do powiedzenia!Tangua musiał posłuchać słów Winnetou, a Inczu-czuna zgodził się na życzenie syna.Pod-szedł do mnie bliżej i powiedział: Old Shatterhand jest jak ptak drapieżny, który kąsa nawet wtedy, gdy jest pojmany.Czynie powaliłeś Winnetou dwukrotnie? Czy mnie samego nie ogłuszyłeś pięścią? Czy uczyniłem to dobrowolnie? Czyż nie zniewoliłeś mnie sam do tego? Jak to?  spytał zdumiony. Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •