[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pociąg jeździł zgodnie z rozkładem.W niektóre noce prze­latywał z rykiem w dół od tunelu do tunelu, a w inne hamulce piszczały, rozsiewając iskry.Michaił siedział na zboczu wąwozu osłonięty przez sosny i patrzył, jak Nikita ściga się z pociągiem wzdłuż torów, a jego ciało skręca się w przemianie, walcząc o zachowanie równowagi.Zawsze wyglądało na to, że jego nogi, te przyrośnięte do ziemi skrzydła, odmawiają mu posłuszeń­stwa i nie chcą unieść go w powietrze.Nikita biegał coraz szyb­ciej, ale nigdy nie dość szybko.Pociąg zawsze go wyprzedzał i wjeżdżał we wschodni tunel, pozostawiając wilka spowitego dymem.Sierpień dobiegł końca i ostatni tego lata pociąg przejechał z hukiem w kierunku Mińska, błyskając czerwonym światłem rozkołysanej latarni.Nikita z opuszczonymi ramionami potruchtał z powrotem do miejsca, gdzie zostawił swój ubiór, a Michaił patrzył, jak z jego ciała znikają błyszczące czarne włosy.Nikita, znowu w ludzkiej postaci, włożył pelerynę, oddychając gorzkim odorem dymu, jakby wciągał woń potu niebezpiecznego i da­rzonego respektem wroga.- No cóż - powiedział w końcu - lato znowu nadejdzie.Poszli do domu ku nadchodzącej jesieni.4Zima, okrutna biała dama, zacisnęła swą pięść na lesie i zamk­nęła go w lodowych okowach.Drzewa pękały na mrozie, jezio­ra zamieniły się w białe masy lodu, a niebo zaciągnęło niskimi chmurami i mgłą.Dzień po dniu słońce nawet się nie pokazy­wało i cały świat wyglądał jak ocean śniegu i czarnych, bezlistnych drzew.Nawet wrony, przystrojone w czarne garnitury ele­gantki, zamarzały na gałęziach albo wzbijały się w powietrze na sztywniejących skrzydłach, daremnie poszukując słońca.Tyl­ko króliki śmigały pośród czarnej ciszy lasu, ale nawet one zaszyły się drżące w swoich norach, gdy z Syberii nadciągnęły wichry.Wataha też trzęsła się z zimna w czeluściach Białego Pałacu.Wszyscy tłoczyli się wokół ogniska z sosnowych szyszek.Mimo to edukacja Michaiła postępowała sprawnie.Wiktor był rygory­stycznym nauczycielem.Razem z chłopcem recytował utworySzekspira i Dantego, rozwiązywał zadania matematyczne i stu­diował historię Europy.Pewnego dnia Pauli i Nikita wyszli na dwór, żeby przynieść więcej drewna na opał.Wiktor powiedział im, żeby trzymali się blisko Białego Pałacu i nie tracili się z oczu.Mgła opadła, utrud­niając widoczność, ale ogień musiał być podtrzymywany.Nie minęło jeszcze pół godziny, kiedy Nikita wrócił do komnaty z naręczem patyków i poruszając się jak lunatyk, skierował się do ogniska.Miał posrebrzone przez szron brwi i włosy i przy­mglone oczy.Nie zatrzymując się, upuścił patyki na ziemię.- Gdzie jest Pauli? - zapytał Wiktor, wstając.Nikita powiedział, że była o dwadzieścia stóp od niego.Dwa­dzieścia stóp.Rozmawiali, usiłując rozgrzać się nawzajem sło­wami, i potem, całkiem niespodziewanie, Pauli przestała odpo­wiadać.Nie było żadnego wołania o pomoc, żadnych odgłosów walki we mgle.Pauli była koło niego, a już po chwili.Nikita zaprowadził Wiktora i Franka na dwór, aby im pokazać to miejsce.Nie dalej niż czterdzieści jardów od pokrytego lodem pałacu znaleźli na śniegu jaskrawe plamy krwi.Koło nich ujrzeli pokrwawioną pelerynę Pauli.Na ziemi leżało kilka wyglądają­cych jak zbielałe kości patyków.Ślady stóp Pauli skończyły się w miejscu, gdzie z ciernistych zarośli wynurzały się odciski łap berserkera.Dalej ciągnęła się w śniegu bruzda pozostawiona przez wleczone ciało, która prowadziła przez pagórek i znikała w gęstym lesie.Znaleźli też fragmenty wnętrzności Pauli.Wy­glądały jak fioletowe siniaki na śniegu.Ślady łap berserkera i bruzda wyżłobiona przez wleczone ciało ciągnęły się dalej przez las.Wiktor, Franko i Nikita zdjęli swoje ubiory i trzęsąc się z zimna, przeszli przemianę w przywierającej do ich ciał mgle.Trzy wilki - jeden szary, jeden jasnobrązowy i jeden czar­ny - ruszyły tropem berserkera, przeskakując przez zaspy.O milę na wschód znaleźli zaklinowaną między dwiema skałami, nie­bieską jak marmur rękę, która została oderwana od barku.Doszli do miejsca pełnego urwisk, w którym wiatr zwiał do czysta śnieg z ostrych skał, i wtedy skończyły się zarówno tropy ber­serkera, jak i wszelkie ślady po ciele Pauli.Przez następne kilka godzin trzy wilki zataczały kręgi, odda­lając się coraz bardziej od Białego Pałacu.W pewnej chwili Franko odniósł wrażenie, że widzi wielki rudy kształt stojący na wystającej półce skalnej, ale mieciony wiatrem śnieg prze­słonił widok na kilka sekund i kiedy po chwili zawieja zelżała, sylwetka zwierzęcia już znikła.Nikita wyczuł zapach Pauli, za­pach letniego siana w podmuchu wiatru.Ruszyli za nim na północ i po przejściu kolejnej mili znaleźli jej głowę leżącą na dnie rozpadliny.Czaszka była rozłupana, a w jej wnętrzu nie było mózgu.Doszli tropem berserkera do krawędzi skalistej rozpadliny, której ściany poznaczone były pieczarami, i tam zgubili jego ślad.Któraś z tych pieczar mogła kryć leże berserkera.Gdyby jednak było inaczej, to Wiktor, Nikita i Franko narażaliby życie na darmo, decydując się na niebezpieczne zejście w dół.Padało coraz bardziej i żelazisty zapach śnieżycy wypełnił szarością powietrze.Wiktor parsknął, podrzucając głową, żeby dać sygnał do odwrotu, i wszyscy zawrócili w długą drogę do domu.Wiktor opowiedział to wszystko, gdy siedzieli wokół ognia.Skończywszy mówić, odsunął się i usiadł samotnie w kącie.Za­czął gryźć kości dzika, wpatrując się w puste legowisko, na którym do tej pory spoczywała Pauli, a jego oczy płonęły w zim­nej poświacie ogniska.- Trzeba iść i upolować tego sukinsyna! - zawołał Franko, przekrzykując huk szalejącej za ścianami śnieżycy.- Nie mo­żemy tak siedzieć tutaj jak.jak.- Jak ludzie? - zapytał cicho Wiktor.Podniósł z ogniska małą gałązkę i zaczął wpatrywać się w jej płomień.- Jak tchórze! - krzyknął Franko.- Najpierw Bieły, potem Ogród, a teraz Pauli! On nie przestanie, dopóki nas wszystkich nie zabije!- Nie możemy wyjść w tej burzy - zauważył Nikita.- Ber­serker też nie.- Musimy go znaleźć i zabić - powtórzył Franko, chodząc gniewnie przed ogniem i niemalże potrącając nogami Michaiła.- Gdybym tylko mógł dosięgnąć pazurami jego gardła, tobym.- To byłbyś jego śniadaniem - parsknęła z pogardą Renati.- Zamknij się, ty stara wiedźmo! Kto cię pytał o zdanie?W mgnieniu oka Renati poderwała się na nogi i rzuciła w kie­runku Franka, który obrócił się do niej twarzą.Rdzawe włosy wyskoczyły na zewnętrznych stronach dłoni Renati, a jej palce zaczęły się zakrzywiać, przemieniając w pazury.- Przestańcie - powiedział Wiktor.Spojrzała na niego.Kości jej twarzy już się przekształcały.- Renati, proszę, przestań - powtórzył Wiktor.- A niech go zabije - powiedziała Aleksa.Lodowatoniebieskie oczy błyszczały w jej pięknej twarzy.- Zasłużył sobie na śmierć.- Renati.- Wiktor podniósł się.Plecy Renati zaczęły się wyginać.- No chodź, chodź! - warknął Franko.Podniósł prawą rękę, która już się pokryła jasnobrązowymi włosami i zamiast palców miała pazury.- Jestem gotowy!- Przestańcie! - krzyknął Wiktor, aż Michaił podskoczył.To był grzmiący głos jego nauczyciela.Echo krzyku Wiktora odbiło się od ścian.- Jeżeli pozabijamy się nawzajem, to berserker wygra.Będzie mógł przyjść tutaj i zabrać nasz dom, a my bę­dziemy leżeli martwi.Przestańcie.Oboje.Musimy myśleć jak ludzie, a nie zachowywać się jak zwierzęta.Renati zamrugała oczami, miała zniekształcone usta i szczękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •