[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co właściwie chcielibyście panowie robić na Johnson's Ridge?Zgodnie z tym, co ustalili przed wejściem do biura, Lasker wziął na siebie ciężar rozmowy.- Chcielibyśmy uzyskać pozwolenie na przeprowadzenie podziemnych poszukiwań radarowych.Szukamy starych przedmiotów.Prawnik przechylił głowę na bok, jakby nie dosłyszał słów Laskera.- Naprawdę? Dlaczego? Co chcecie tam znaleźć?- To ogólne badanie - wyjaśnił Tom.- Chcemy przekonać się, czy tam w ogóle coś jest.Oczywiście nie ruszalibyśmy niczego bez pozwolenia.Redfern wyjął z kieszeni marynarki okulary i ostrożnie założył je na nos.- Dlaczego nie powiecie mi wprost, co was interesuje? Czy tam jest jeszcze jeden jacht, Tom?Lasker spojrzał na Maksa.- Sprawdzamy różne miejsca na tym terenie, panie Redfern - powiedział Max, - Nigdy nie wiadomo, gdzie można znaleźć coś ciekawego.Lasker poruszył bezgłośnie ustami.„Zaufaj mu”, odczytał Max i westchnął cicho.Zaufać prawnikowi? Złamałby wtedy jedną ze swych najważniejszych zasad.Redfern najwyraźniej nie był zadowolony z odpowiedzi Maksa.Zachowywał się tak, jakby nadal czekał na wyjaśnienia.- Przypuszczamy, że mogą tam być zakopane jakieś przedmioty z okresu paleolitu - dodał Max po chwili.Prawnik przymrużył oczy i zwrócił się do Laskera.- To jest związane z twoją łodzią, Tom, prawda?- Tak - przyznał Lasker.- Istnieje taka możliwość, tylko możliwość, że na szczycie Johnson's Ridge może być zakopane coś ważnego.Ale to tylko nasze przypuszczenia.Redfern skinął głową.- Może powiecie mi wprost, co wiecie na temat tego jachtu?- Wszystko zostało opisane w gazetach - odrzekł Max.- Nic nie zostało opisane w gazetach.Stara łódź wykopana na farmie Toma Laskera.Jest w doskonałym stanie, co wskazywałoby na to, że nie przebywała w ziemi dłużej niż tydzień.W nocy zapalają się na niej jakieś światła.- Przez chwilę spoglądał w milczeniu na swoich gości.- Chcecie mieć wstęp na Johnson's Ridge? Więc powiedzcie mi, co tu się dzieje.- Czy możemy być pewni, że te informacje zostaną zachowane w tajemnicy? - spytał Lasker.- Chciałbym w razie potrzeby skonsultować się z przewodniczącym rady szczepu, mogę jednak zagwarantować, że nie dowie się o tym nikt więcej.- Kto jest tym przewodniczącym? - zainteresował się Max.- Szef miejscowych Siuksów - odpart Lasker.- Nazywa się James Walker.- Szef Siuksów jest przewodniczącym?- Filmowi Indianie mają wodzów - wzruszył ramionami Red-fern.- Teraz powiedzcie mi, co wiecie o łodzi.Max skinął głową.- Być może jest o wiele starsza, niż przypuszczamy - zaczął.W pobliżu przejechała wielka ciężarówka, wprawiając budynek w drżenie.Max opisał pokrótce odkrycie April, obserwując cały czas reakcję Redferna.Obawiał się, że lada moment zostanie uznany za wariata i wyrzucony za drzwi.Prawnik wysłuchał jednak jego opowieści w skupieniu, nie komentując jej ani nie zdradzając własnej opinii.Kiedy Max skończył, w pokoju zapadła cisza.- Sugeruje pan więc, że ktoś żeglował tym jachtem po jeziorze Agassiz? - odezwał się po chwili Redf ern.Ujęta w ten sposób teoria Maksa brzmiała dość idiotycznie.- Nie jesteśmy tego pewni - odparł spokojnie Max.- Ale wydaje się to możliwe.- W porządku.- Redf ern otworzył szufladę i wyciągnął z niej notes.- Ile jesteście gotowi zapłacić za ten przywilej?Lasker poruszył się nerwowo na swoim krześle.- Nie zamierzamy w żaden sposób niszczyć waszej ziemi, Arky, myślałem więc, że po prostu pozwolisz nam się rozejrzeć po okolicy.Redfern skinął głową.- Oczywiście.Mam nadzieję, iż zrozumiesz, Tom, że gdyby zależało to ode mnie, bez wahania powiedziałbym tak.Jednak rada plemienia ma swoje zasady, a ja muszę się im podporządkowywać.- Spojrzał wymownie na swoich gości.- Myślę, że gotowi bylibyśmy zapłacić sto - powiedział Max.Redfern znowu skinął głową, nie odnosiło się to jednak do oferty, lecz do jego myśli.- W jaki sposób chcecie prowadzić poszukiwania?- Za pomocą radaru.Redfern robił jakieś notatki.Zmarszczył brwi, potem dopisał coś jeszcze.Wreszcie podniósł wzrok na gości.- Nie wyobrażam sobie, bym mógł zaakceptować kwotę mniejszą niż tysiąc.- To absurdalne - Max poderwał się z miejsca.- Normalna stawka - odparł Redfern.Pozwolił, by owo stwierdzenie zawisło w powietrzu, jakby jego zasadność była oczywista; Max zastanowił się.Brał pod uwagę jeszcze dwa miejsca, ale Johnson's Ridge wydawało się idealną przystanią.Jeśli łódź rzeczywiście cumowała gdzieś na tym obszarze, to na pewno właśnie tutaj.- Nie stać nas na tysiąc - powiedział.- Proszę jednak wziąć pod uwagę fakt, że jeśli rzeczywiście coś znajdziemy, skorzystają na tym wszyscy.- Jestem o tym przekonany - odparł Redfern.Westchnął.-Dobrze.Powiem wam, co z tym zrobię.Porozmawiam z przewodniczącym.Być może zrobi dla was wyjątek i zgodzi się zmniejszyć opłatę ze względu na nietypowy cel poszukiwań.Jaką sumę mogę mu zaoferować? - Uśmiechnął się uprzejmie do Maksa.- Może pięćset?Redfern przymknął na moment oczy.- Podejrzewam, że przewodniczący uzna ją za niewystarczającą.Ale spróbuję.- Znów zapisał coś w notesie.- Przygotuję kontrakt.- Uśmiechnął się.- Rozumiecie panowie chyba, że wszelkie przedmioty należące kiedyś do Indian, jakie znajdziecie podczas badań, pozostaną własnością plemienia.Inne wartościowe przedmioty będziemy dzielić według zwykłych warunków.- Jakie to warunki? - spytał Max.Redfern wyjął z szuflady kartkę papieru.- W tym wypadku będziemy stosować się do punktu czwartego.- Podał dokument Laskerowi.-To standardowe przepisy, dotyczą każdego, kto chce prowadzić prace archeologiczne na naszym terenie.- Myślę, że będziemy potrzebować prawnika - mruknął Max.Redfern wyglądał na rozbawionego.- Zawsze twierdzę, że każdy kto bierze udział w poważnej transakcji, powinien korzystać z opinii prawnika.Kontrakt będzie gotowy po południu, możecie więc panowie zaglądnąć tu jeszcze dzisiaj i od razu go podpisać.- Wstał z miejsca, uznawszy sprawę za zamkniętą.- Czy mogę pomóc w czymś jeszcze?Max podziwiał łuk zawieszony na przeciwległej ścianie.- Używał pan go kiedyś?- Należał do mojego ojca - odrzekł Redfern, jakby była to oczywista odpowiedź na pytanie Maksa.Peggy Moore dorastała w Plymouth, w stanie New Hampshi-re, w cieniu Gór Białych.Uczęszczała do szkoły w Nowym Jorku, miała za sobą trzy nieudane małżeństwa, nie miała zaś cierpliwości do ludzi, którzy stawali na jej drodze.W „GeoTech” pełniła rozliczne obowiązki, jednak najbardziej lubiła pracę z radarowym zespołem poszukiwawczym.Nie dlatego, że stanowiła ona spore wyzwanie, lecz dlatego, że mogła przynieść najbardziej zadowalające rezultaty.Nic nie było porównywalne z tymi chwilami, kiedy siedziała przed monitorem i odkrywała formacje skalne, pod którymi kryła się ropa.Może tylko znalezisko z Nebraski, będące szczytowym osiągnięciem w jej karierze: kości mastodonta.Dotychczas była przekonana, że celem poszukiwań prowadzonych na farmie Laskera jest jeszcze jedna łódź.Jednak teraz, bez słowa wyjaśnienia, jej zespół został przeniesiony na szczyt Johnson's Ridge.Czego, do diabła, mieli szukać?Pytanie to nie dawało jej spać po nocach.Moore podejrzewała, że w grę wchodzą jakieś nieczyste interesy.Tylko to mogło tłumaczyć atmosferę tajemniczości, niemal konspiracji.Jednak Max (który przypominał jej pierwszego męża) wydawał się zbyt ostrożny jak na kryminalistę, a nikt przy zdrowych zmysłach nie posądzałby dobrodusznych Laskerów o zbrodnicze zamiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •