[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy się obudziłam, pochylał się nade mną.Zwiatło paliło mnie w oczy, choć to była tylko mglista szarość jesiennego poranka.Jegooczy nie były już chłodne, brwi miał mocno ściągnięte.Uniosłam dłoń by dotknąć jego twarzy,która wyglądała na tak pozbawioną koloru i posępną jak niebo za nią.Potem skrzywiłam się ipoczułam w całym ciele palące róże bólu. Jest przytomna. Powiedział krótko do kogoś.Odpowiedział Perrin. Podniosę ją. Nie może jechać konno.Spodnie Perrina pojawiły się obok twarzy Corbeta. Lepiej wrócę i wezmę wóz ojca.Powiedział. Ja to zrobię. Powiedział Corbet i wstał.Straciłam widok jego twarzy. I jakieś koce,żeby ją położyć.I przyprowadzę Laurel. Tak. Powiedział Perrin i westchnęłabym, gdyby pędy róż nie wyrastały mi z pleców.Nic się nie zmieniło.Poczułam jak łza spływa mi po policzku.Twarz Perrina pojawiła się tam,gdzie była Corbeta.Zciągnął swój, wełniany płaszcz, złożył go i wsunął mi delikatnie podgłowę. Spokojnie, dziewczyno. Powiedział kojąco, jakby mówił do swojego konia.Wkrótce zabierzemy cię do domu.Wygląda na to, że wpadłaś w dzikie róże, wałęsając się wciemności.Twoja siostra przyjechała do mnie o świcie, poszła pytać w wiosce, a ja poszedłemdo dworu.Corbet zabrał mnie tutaj.Powiedział, że lubisz to miejsce. Gdzie moja róża? Zapytałam, nagle ją sobie przypominając.Nawet moje wargiwydawały się spuchnięte.Perrin wyglądał na nierozumiejącego. Jaka? Gdzie moja, czerwona róża?Jego brwi uniosły się ze zmartwieniem. Nic tu teraz nie kwitnie.Rois.Masz gorączkę.Leż teraz cicho, spróbuj odpocząć. Ale zmusiłam go, żeby pomógł mi usiąść, aż mogłamrozejrzeć się dookoła.Nagie, grube pnącza znów ukryły studnię.Być może, pomyślałam,gdybym je rozdzieliła, zobaczyłabym różę, unoszącą się tuż pod powierzchnią wody.Aleledwie mogłam się ruszać i Perrin uznałby mnie za szaloną.Być może już to robił.Może,pomyślałam beznamiętnie, jestem.Wyciągam róże z wody.Mówię do głosów na wietrze.Widzę duchy, wychodzące ze światła.Corbet w końcu wrócił, podprowadzając wóz tak blisko, jak mógł między drzewami.Laurelzeskoczyła zanim się zatrzymał.Nie powiedziała nic, gdy mnie zobaczyła.Widziałam, że jej twarz zbladła jak śmietana.Pochyliła się i delikatnie dotknęła mojego policzka.Perrin mnie podniósł, a ona szła obok niegodo wozu, trzymając brzeg mojego płaszcza między palcami, nie wiedząc, gdzie mnie trzymać.Corbet pomógł mu położyć mnie na kocach w wozie.Do tego czasu płakałam cicho, częściowoz bólu, częściowo z frustracji, ponieważ nie mogłam mu powiedzieć, dlaczego poszłam wciemnościach do lasu, dlaczego nadziałam się na różane pnącza.Laurel mówiła do mnie,jakbym była opóznionym dzieckiem, Perrin pogwizdywał, zdeterminowany być radosnym, aCorbet, nosząc swoją, spokojną, ludzką twarz, nie zamierzał zaoferować nikomu nieludzkichwyjaśnień.Wtedy go znienawidziłam.Jego oczy, dotykające moich, nie dały mi niczego.Mój ojciec, przerażony i oniemiały, pomógł im zanieść mnie do łóżka.Zostawili mnie tamz Laurel i Bedą, która ściągnęła moje, podarte, zakrwawione ubranie, umyła mnie wodą zżywokostem, i wtarła jeden z moich, własnych olejków w moją skórę, aż poczułam się trochęmniej jak podarty papier i pachniałam jak zdziczały ogród.Nadal płakałam i odmawiałamodpowiedzi na jakiekolwiek pytania Laurel.Zrezygnowała z mówienia i zostawiła mnie zkubkiem rumiankowej herbaty, która była, odkryłam, gdy uniosłam ją drżąco do ust, wwiększości jabłkową brandy.Spałam bez snów, poza jednym, gdy czerwona róża otwarła się w ciemności i poczułam jejzapach.Gdy się obudziłam, Laurel zapalała lampę w rogu pokoju, żebym nie obudziła się wciemności.Wymówiłam jej imię.Obróciła się szybko, zabierając lampę i przyjrzała się moim,porozdzieranym nadgarstkom i twarzy.Potem usiadła na łóżku i wpatrywała się we mnie. Rois Melior, coś ty u licha robiła?Mówiłam ostrożnie, bo cierń zahaczył mi górną wargę. Nic.Zrobiło się ciemno szybciejniż się spodziewałam.To Anis Turl powiedziała, że przyszłaś i zadawałaś jej pytania o śmierć Niala Lynna, o jegosyna, o klątwę w Lynn Hall.A potem zapomniałaś wrócić do domu przed zmrokiem, zostałaśna zewnątrz przez całą noc, a Corbet i Perrin znalezli cię w lesie w pobliżu Lynn Hall, wpołowie ukrytą w ciernistych krzakach, tak gęsto zakrytą, że na początku nie wiedzieli czyjesteś żywa, czy martwa.Perrin powiedział, że to wyglądało, jakbyś próbowała utopić się wcierniach. Nie próbowałam. Powiedziałam krótko. Było bardzo wietrznie zaplątałam się iim bardziej ciągnęłam, tym bardziej się zaplątywałam Zostałaś w lesie, żeby szpiegować Corbeta.Tym, w co się zaplątałaś, jest ta stara, gnijącahistoria, która teraz nie jest niczym więcej niż wspomnieniem w kilku umysłach, którepozostały by pamiętać i nie znają już różnicy między tym, co było prawdą, co przypuszczeniem,a co tylko historiami, opowiadanymi przy kominku albo w gospodzie, po wypiciu zbyt dużejilości piwa.Ta opowieść o chłopcu, mordującym swojego ojca i uciekającym bezpozostawienia śladu na śniegu nie ma w tym nic magicznego! Zrobił to, albo nie, a jeślizrobił, według obliczeń Anis, padało dość śniegu, żeby pogrzebać ślady brony, ciągniętej przeztuzin wołów.I nie wiem, jakie masz pomylone pomysły o Corbecie Kolor zalał jej twarzprzy jego imieniu.Ciągnęła dalej z determinacją. Ale musisz przestać się bawić jegoduchami to głupie, niebezpieczne i całkowicie bezsensowne.On próbuje ułożyć je tu naspoczynek, a nie je rozbudzić, a ty wydajesz się chętna wyciągnąć wszystkie, stare kości jegohistorii i sprawić by znów tańczyły.To nie jest miłe i nie jest uczciwe.Nie zawracałam sobie głowy wytykaniem, że ona, razem z większością wioski była równiezaciekawiona.Być może opowieść, którą odgrzebywałam, zrzuciła swój kolorowy dramat byujawnić żałość i ponure okrucieństwo, których my wszyscy żyliśmy zbyt blisko.Poruszyłamsię ze zniecierpliwieniem, a potem zmieniłam zdanie podnośnie poruszania się.Głowa mniebolała, chciałam kojących rąk Laurel, nie jej gniewu. Co mówi Corbet? Zapytałam. Narzeka na mnie? Oczywiście, że nie.On na nic nie narzeka.Ale Co powiedział o znalezieniu mnie w tych różach? Nic. Ale było coś, widziałam to w jej oczach. Co powiedział? Nie wiem.Był z Perrinem.On Machnęła dłonią w powietrzu, robiąc nic z czegoś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]