[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wielu ludzi nie zgodziłoby się z tobą - odrzekł równie poważnie, jak ona wcześniej.- Wielu ludzi wolałoby iść drogą bezpieczeństwa i wiedzieć, że ktoś się o nich troszczy.Woleliby otrzymywać pewne odpowiedzi, ładnie zapakowane, ze słowem “koniec” na ostatniej stronie.- W takim razie niech szukają ładnych opakowań, ale to fałszywa ścieżka, a oni tylko się łudzą.- Jej oczy błyszczały, a twarz zaróżowiła się od emocji.- Nie ma końca pytaniom, chyba że się zgnije.A ja nie zamierzam siedzieć i gnić - ty też nie.- Masz rację, nie zamierzam - pochylił się i odważył na pocałunek.Jej usta były miękkie i ciepłe, nie odsunęła się.- Masz rację, powinienem jechać.Będę się czuł samotny bez ciebie, ale pojadę.Natoli uścisnęła jego dłoń.- Bądź dzielny, Karalu, i ostrożny.I wróć do mnie - szepnęła.* * *Sejanes poprowadził grupę heroldów-magów i magów Białych Wiatrów, którzy pod jego przewodnictwem i nadzorem mieli postawić Bramę; jak wcześniej Altra i Hansa, wykorzystali stare ruiny na Łące Towarzyszy.- Kiedy skończymy, nie będą się nadawali do niczego - ostrzegł Selenay.- Przynajmniej przez jeden dzień będą słabi jak nowo narodzone kocięta.Za zgodą Sejanesa Selenay posłała zatem grupę służących z noszami, żeby po skończeniu zadania odnieśli magów.Teraz uczestnicy wyprawy stali w sięgającym kolan śniegu pod zachmurzonym niebem, podczas gdy Sejanes powtarzał plan raz jeszcze.- Będziemy trzymać portal otwarty tak długo, byście wszyscy przeszli - powiedział, mrużąc oczy w blasku śniegu, - Tylko do tego przydadzą się ci ludzie.Za dwa tygodnie znów go otworzymy i lepiej, żebyście wówczas byli po drugiej stronie.- Otworzycie, jeśli zdołacie - wymruczał jeden z magów k'Leshya.- Jeśli im się nie uda, będziecie martwić się innymi sprawami niż portal.Sejanes zignorował jego słowa - a może po prostu ich nie dosłyszał.- Jeśli was nie będzie, otworzymy portal ponownie po kolejnych dwóch tygodniach, a potem zawiadomimy grupy poszukiwawcze - przerwał i obrzucił maga ostrym spojrzeniem.Może jednak dosłyszał jego mruczenie.- Jeśli jednak wasza broń uczyni Bramę po waszej stronie bezużyteczną, będziecie musieli znaleźć inną metodę powrotu.- Innymi słowy - zaśmiał się Śpiew Ognia - wracamy pieszo.Nie całkiem.Wszyscy podnieśli głowy, gdyż głos rozległ się w umysłach nawet nie obdarzonych darem myślmowy.Spomiędzy drzew po lewej stronie wynurzył się Towarzysz-ogier, prowadzący czwórkę innych - młodych, nerwowo podrzucających głowami, osiodłanych i w uzdach.Nie były to zdobione uprzęże Towarzyszy wyruszających na poszukiwanie swych Wybranych, ale codzienna uprząż do pracy.Rolan chciałby, żebyś przekazywał reszcie jego słowa, Karalu - powiedział Florian, trącając nosem Karala.- Może myślmówić z kim chce, ale wymaga to dużego wysiłku, a tak będzie szybciej.- Ee.to jest Rolan, Towarzysz osobisty królowej - powiedział Karal szybko.To jest czwórka najszybszych i najsilniejszych Towarzyszy spośród tych, które jeszcze nie mają swoich heroldów.Rolan wybrał ich spośród ochotników, aby posłużyli wam jako wierzchowce dla tych, którzy ich potrzebują.- Towarzysze nie posiadający Wybranych zaoferowali się służyć jako wierzchowce ludziom z naszej grupy - przetłumaczył Karal.- Oni są najlepsi.- Z doświadczenia wiedział, że żaden koń nie dotrzyma kroku Towarzyszowi, a jeśli ktoś spośród reszty jeszcze o tym nie wiedział, wkrótce sam się przekona.Rolan wyznaczył, kto kogo poniesie - ogier podrzucił głową.Silnie zbudowany Towarzysz o krótkiej grzywie i ogonie wystąpił naprzód i ukłonił się szamanowi.- To jest Kayka.- Jestem zaszczycony, Kayka - odrzekł Lo'isha tonem, który jasno dawał do zrozumienia, że nie jest to tylko formułka grzecznościowa.Dwie klacze z pięknie pofalowanymi grzywami i ogonami wystąpiły razem naprzód i zatrzymały się przed Śpiewem Ognia i Srebrnym Lisem.Bliźniaczki, Senta i Sartra.Senta weźmie Śpiew Ognia i mówi.- Słyszę, co mówi, dziękuję, Florianie - przerwał sucho Śpiew Ognia.- I zapewniam, że wiem, jak podróżować z małym bagażem.Pamiętasz? Przyjechałem tu tylko z tym, co mógł unieść mój przyjaciel dyheli - zwrócił się ku Towarzyszowi i skłonił równie głęboko, jak szaman przed Kayka.- Jestem wdzięczny za pomoc, Senta - i doceniam twoją urodę.Srebrny Lis trzymał już dłoń na karku Sartry i wydawał się pogrążony w mentalnej rozmowie.Ostatni Towarzysz - szczupła klacz z długim lokiem niemal zakrywającym oczy - nieśmiało wysunął się do przodu i poskrobał kopytem śnieg przed An'deshą.To jest Idry - powiedział Florian.- Moja młodsza siostra; Zgłosiła się jako pierwsza.An'desha uśmiechnął się.- Zatem tym bardziej cieszę się z jej towarzystwa, Florianie.- Problem transportu macie więc rozwiązany - odezwała się sucho Elspeth.- Jeśli one nie zaniosą was do celu z szybkością równą gryfom, nikt inny tego nie zrobi.- Rrrr, czyli możemy rrruszać? - zapytał Treyvan i uśmiechnął się szeroko.Hydona trąciła go dziobem w bok.- Wspaniale, przyznaję, że jestem bardzo zadowolony - zawołał Sejanes.- A teraz - czy możemy kontynuować?Przez kilka ostatnich dni Karal widział otwieranie Bramy już tyle razy, że nawet zatrzymująca bicie serca jej magia stała się rutyną.Nie zwrócił uwagi na to, co robili inni, pochłonięty sprawdzaniem, czy bagaże są dobrze przymocowane, a siodło i uzda Floriana wygodne.Czekała ich długa droga na Równiny, bez postoju, więc każdy źle umocowany przedmiot mógłby obetrzeć biednego Floriana do kości.Inni brali swoje bagaże i przywiązywali je z tyłu siodeł.Treyvan i Hydona już mieli na sobie uprzęże, do których przypięto wszystko, czego mogli - jak przewidywali - potrzebować.Jeerven i Lytha, ich na pół wyrośnięte potomstwo, miały zostać.Według Hydony nadszedł czas, by zaczęły na poważnie uczyć się latania, a tego najlepiej uczył ktoś obcy, nie rodzice.Mając świadomość, że opieka nad młodymi pochłaniała mnóstwo czasu i wysiłku, Karal zastanawiał się, czy nie jest to również wymówka ze strony rodziców, by zrobić sobie wakacje.Karal zakończył przegląd niemal w tej samej chwili, kiedy magowie nawiązali kontakt z Bramą po drugiej stronie, w ruinach nad Równinami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]