[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie sądzę odparła, patrząc mu w oczy. Jeśli to dwa miesiące, jest Ricarda. Ricarda? Tak, Ricarda potwierdziła surowo. Pamiętacie? Był moim mężem. Tak, oczywiście, że pamiętam odpowiedział niechętnie. Ale to mnie kochacie.Takiebyły wasze słowa.Pokręciła głową z niedowierzaniem. A co to ma wspólnego? zdziwiła się. Był moim mężem i nigdy nie odmawiałam mumego ciała.Miał do niego prawo.Joan zamilkł.Dlaczego uroił sobie taką głupią iluzję? Może dlatego, że kochał ją takmocno, że po pierwszej nocy spędzonej razem, kiedy tylko się pieścili, sądził, iż odtrąci męża.Tak się nie stało.Poczuł się strasznie zawiedziony.Przez chwilę wyobraził sobie Annę, jak kochasię z Ricardem, i owładnęła nim dawna furia.Spojrzał na brzuch dziewczyny.Nie było nic widać,ale rosło w nim nasionko, które złożył tam jego rywal.Mające stać się żywą istotą, która zawszebędzie przypominać mu jego zbrodnię i pośmiertne zwycięstwo Ricarda. Rozumiem powiedziała Anna na widok miny Joana. Tego się nie spodziewaliście,gdy chcieliście mnie adorować.Nie martwcie się, jesteście wolni.Powiem rodzicom, że zmieni-liście zdanie.Joan jej nie słuchał.Przed oczami miał spojrzenie Ricarda, kiedy zadawał mu cięciew szyję.Dusił go natłok emocji.Nienawiść, gniew, żądza mordu i zarazem wyrzuty sumieniaz powodu zbrodni i kłamstwa.Kłamstwa, które go zadręczało.Nie mógł już dłużej wytrzymać. To ja go zabiłem odezwał się w końcu, rozciągając słowa. Co takiego? Spotkaliśmy się podczas napaści na karawelę.Walczyliśmy i zabiłem go rzekł Joan. Ale powiedzieliście mi, że to nie wy! Skłamałem ze strachu, żeby was nie stracić.Patrzyli na siebie w ciszy.Na twarzy Anny malował się ból, jej oczy napełniły się łzami.Potwierdziło się podejrzenie, które nie dawało jej spokoju, spędzając sen z powiek, gdy błagałaBoga, aby nie było to prawdą.Joan zabił Ricarda, a zrobił to dla niej, z jej winy.Gdyby mimomiłości, którą czuła do Joana, trzymała się od niego z dala, gdyby zachowała się, jak na uczciwążonę przystało, chłopak nie rościłby sobie prawa do niej i Ricardo byłby wśród żywych.Do zdra-dy męża musiała dodać teraz odpowiedzialność za jego śmierć.Miała pewność, że dziecko,którego się spodziewała, było Ricarda.Cieszyło ją to.Nie mogłaby nosić w swym łonie owocuzdrady. Mój Boże! załkała w końcu.I odwróciwszy się, ruszyła ku drzwiom. Zaczekajcie, proszę. Joan chciał ją zatrzymać, ale odepchnęła go z wściekłością. Zostawcie mnie! Obawiałam się tego! Tyle się modliłam, żeby to nie była prawda! Ale kochacie mnie! krzyknął.Usiłował ją zatrzymać. Już nie! Uwolniła się znowu od Joana i zanim wybiegła drzwiami, spojrzała mu ostrow oczy i dodała: Nie rozumiecie, że jesteśmy podli? Nie chcę was więcej widzieć!Joan został sam w gabinecie, który był świadkiem ich potajemnej miłości, załamany, niemogąc wciąż uwierzyć w to, co się stało, i niezdolny do reakcji.Jak mogło wszystko pójść takzle? Przed paroma minutami czekał na spotkanie z ukochaną, na którym rozmawialiby o cudow-nej przyszłości wśród książek.Teraz wszystkie jego marzenia rozpadły się w proch i został mutylko, na dowód jego klęski, pierścionek w ręce.Kolejne dni były pełne smutku.Joan próbował kilka razy porozmawiać z Anną, ale cho-wała się za plecami rodziców.Nawet nie było jej widać w sklepie.Skończyły się uśmiechy.Napisał do niej, rozpaczliwie wyznając jej swą miłość.Ubolewał nad śmiercią Ricardai twierdził, że walka była szlachetna.Nie otrzymał jednak odpowiedzi.Po paru ponurych dniach, porzuciwszy nadzieję, uznał, że Anna z pewnością kochała bar-dziej Ricarda niż jego i że nic go nie trzyma już w Neapolu.Pragnął uciszyć żal, chciał jaknajprędzej rozpocząć nowe życie w Rzymie.Napisał w swojej książce: Zawsze będę was ko-chać, Anno.Wasz uśmiech był dla mnie światłem poranka.Teraz żyję w ciemności.108Pod koniec września Joan wyjechał do Rzymu.Wziął wszystkie swoje rzeczy i spore pie-niądze ze sprzedaży książek.Chciał zapomnieć o Annie i myślał o rozpoczęciu nowego życia,czekając zarazem niespokojnie na wieści z Genui
[ Pobierz całość w formacie PDF ]