[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jakże się cieszę, że żyję na świecie, w którym istnieje październik! Jakież to byłoby okropne, gdyby natychmiast po wrześniu następował listopad! Proszę spojrzeć na te gałęzie klonu! Czy na ich widok nie doznaje Maryla dreszczu? Wielu dreszczy? Idę przystroić nimi mój pokoik.— Znowu śmieci! — rzekła Maryla, której zmysł estetyczny nie był zbyt rozwinięty.— Stanowczo, Aniu, nagromadzasz zbyt wiele śmieci z pola i lasu w swoim pokoju.Sypialnie przeznaczone są do spania.— I do marzeń, Marylo! A marzy się daleko przyjemniej w pokoju, w którym są ładne rzeczy.Umieszczę te gałęzie w tym starym, niebieskim dzbanie i postawię je na swoim stoliku.— Tylko uważaj, żebyś nie zasypała liśćmi schodów.Jadę dziś po południu na zebranie związku do Carmody i nie powrócę zapewne przed zmrokiem.Przygotujesz wieczerzę dla Mateusza i Jerry’ego.Nie zapomnij tylko, tak jak to uczyniłaś ostatnim razem, wsypać herbaty do imbryka, zanim usiądziesz przy stole.— Tak, wtedy bardzo nieuważnie postąpiłam — odpowiedziała Ania usprawiedliwiając się.— Lecz było to tego wieczora, kiedy przemyśliwałam nad znalezieniem odpowiedniej nazwy dla Doliny Fiołków, i dlatego nie mogłam pamiętać o niczym innym.Mateusz był tak wyrozumiały! Nie gniewał się ani trochę.Sam nasypał herbaty i powiedział, że nie szkodzi, iż poczekamy.Aby mu się czas nie dłużył, gdy czekał na herbatę, opowiadałam mu prześliczną bajkę.Naprawdę prześliczną, Marylo! Zapomniałam, jaki był jej koniec, więc ułożyłam sobie inny, a Mateusz przyznał, że nie zauważył wcale, gdzie się zaczynała moja własna kompozycja.— Mateusz uważałby, że wszystko jest w największym porządku, nawet gdyby ci wpadło do głowy wstać w środku nocy z łóżka i poprosić o obiad.Jednakże dziś postaraj się mieć głowę na karku.I… chociaż nie wiem, czy słusznie robię… bo będziesz jeszcze bardziej roztargniona… możesz zaprosić Dianę na dzisiejsze popołudnie i poczęstować ją herbatą.— Ach, Marylo! — Ania klasnęła w dłonie.— Jak cudnie, jak doskonale! Jednak Maryla musi mieć wyobraźnię, bo inaczej skąd by wiedziała, że tak bardzo tego pragnęłam.Jakże to będzie rozkoszne, zupełnie jak u dorosłych! Z pewnością nie zapomnę wsypać herbaty, mając gościa przy stole.Marylo, czy mogę użyć serwisu z pączkami róż?— O, bynajmniej! Serwis z pączkami róż i co jeszcze? Wiesz dobrze, że nie używam go nigdy, jedynie tylko podczas odwiedzin pastora lub pań ze związku.Użyjesz zwykłej zastawy, weźmiesz stare brązowe filiżanki do herbaty.Ale pozwalam ci otworzyć słoik z konfiturami z wisien.Trzeba je zużyć… zdaje mi się, ze zaczynają się cukrzyć.Możesz też wziąć kawałek placka z owocami, podać trochę pierników i herbatników.— Wyobrażam sobie, jak to, siedząc na honorowym miejscu przy stole, będę częstowała herbatą! — zawołała Ania rozpromieniona.— Zapytam Dianę, czy używa cukru do herbaty.Wiem dobrze, iż nie używa, ale udam, że nie wiem.Potem poproszę, by wzięła jeszcze kawałek placka i nieco więcej konfitur.Ach, Marylo, jak przyjemna jest sama myśl o podobnej chwili.Czy będę mogła wprowadzić ją do pokoju gościnnego, aby tam zdjęła i położyła swój kapelusz? I czy będziemy mogły siedzieć w bawialni?— To zbyteczne, nasz codzienny pokój wystarczy w zupełności dla ciebie i twojego gościa.Lecz mamy jeszcze pół butelki soku malinowego, pozostał z ostatniego naszego zebrania w zeszłym tygodniu.Stoi na drugiej półce w spiżarni.Weźcie go sobie trochę, jeśli będziecie miały ochotę.Zostawię wam też kilka rogalików na podwieczorek, bo kto wie, czy Mateusz, zajęty zwózką kartofli na statek, powróci wcześnie na wieczerzę.Ania jak strzała pomknęła wzdłuż Źródła Leśnych Nimf i przebiegła pełną zapachów sośniny ścieżką wiodącą ku Sosnowemu Wzgórzu, aby zaprosić Dianę na herbatę.Na skutek tego zaproszenia, zaledwie Maryla pojechała do Carmody, natychmiast zjawiła się Diana w odświętnej sukience, w stroju, w jakim bywają osoby zaproszone na herbatę.Zazwyczaj wpadała nie pukając przez kuchnię; teraz jednak zapukała uprzejmie do drzwi ganku.Ania, ubrana również w swoją prawie najlepszą sukienkę, natychmiast otworzyła i obie dziewczynki uścisnęły sobie dłonie poważnie, zupełnie tak, jakby się nie spotykały nigdy przedtem.Ten niezwykle uroczysty nastrój trwał jeszcze, gdy Diana udała się na facjatkę, by złożyć kapelusz w pokoiku Ani, i gdy siedząc nieruchomo na kanapie, gawędziły spokojnie.— Jakże zdrowie mateczki? — spytała Ania z wyszukaną uprzejmością, jakby tegoż rana nie widziała pani Barry, zdrowej i w najlepszym humorze, zajętej zrywaniem jabłek.— Dziękuję za pamięć.Mateczka ma się doskonale.Przypuszczam, że pan Cuthbert zwozi dziś kartofle na statek, prawda? — spytała Diana, która, spotkawszy Mateusza na wozie, przejechała z nim kawałek drogi aż do domu pana Andrewsa.— Tak.Nasz zbiór kartofli jest bardzo bogaty w tym roku.Sądzę, że i twój ojciec ma piękny plon tej jesieni.— Owszem, bardzo piękny w istocie.Czyście już zerwali dużo jabłek?— Ach, strasznie wiele! — zawołała Ania zapominając o powadze i zrywając się szybko z krzesła.— Chodźmy, Diano, do sadu! Zerwiemy trochę malinówek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •