[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.John Cameron krótko i zwięzle wyjaśnił przyczynę wizyty. Chcemy zaopiekować się nią jak rodzonym dzieckiem.Pokochaliśmy ją.Jest nie tylko piękna, alerównież zdolna i inteligentna.Uważamy, że zasługuje na coś więcej niż życie w Racicot; wy macieprzecież oprócz niej jeszcze inne dzieci, my zaś jesteśmy bezdzietni.Poza tym, nie wyjedzie na zawsze.Będziecie ją widywać każdego lata, które spędzamy przecież w Dalveigh. To nie to samo powiedział Nathan Shelley sucho. Będzie żyła waszym życiem, nie naszym.My,prości ludzie, kochamy każde z naszych dzieci i nie chcielibyśmy utracić żadnego z nich.Ale niebędziemy się sprzeciwiać, jeśli Nora zechce odejść.Jest bystra i myślę, że chciałaby czegoś zupełnieinnego niż to, co my możemy jej dać.Jest podobna do mnie.Bóg jeden wie, jak bardzo nienawidziłemRacicot! W końcu rzuciłem wszystko, uciekłem do miasta i zacząłem pracować.Ale nie wytrzymałemtam długo.Morze weszło mi w krew.Wróciłem po dwóch latach.Właściwie to nie chciałem wracać, alecoś mnie ciągnęło w te strony.Od tamtego czasu nie ruszyłem się stąd nigdzie.Ale może z nią będzieinaczej.Jest o wiele młodsza, niż ja byłem wtedy.Jeśli życie na brzegu morza i tęsknota za jegobliskością nie zapadły głęboko w jej serce, może znajdzie szczęście, żyjąc daleko stąd.Ale pan nawet niewie, jak morze potrafi przyzywać tych, którym wydaje się, że porzucili je na zawsze.Cameron uśmiechnął się.Nawet nie podejrzewał, że ten stary ma taką poetyczną duszę.Najprawdopodobniej Nora po nim odziedziczyła temperament i zdolności.Zdecydowanie bardziejprzypominała ojca niż majestatyczną i flegmatyczną matkę. Co myślisz o tym, żono? spytał Shelley.Kobieta odezwała się, mówiąc w swój charakterystyczny sposób, bardzo powoli: Pozostawmy to Norze.Kiedy Nora w końcu wróciła do domu, jej twarz wysmagana północnym wiatrem, promieniałaświeżością i zdrowiem.Gdyby wiedzieli, jak trudno jej będzie powiedzieć im to tak po prostu! Spojrzałabłagalnie na matkę. Zostajesz, czy jedziesz? zapytał trochę opryskliwie oj ciec. Myślę, że pojadę powiedziała cicho Nora.Potem, spojrzawszy na matkę, podbiegła do niej iobjęła: Nigdy nie zapomnę o tobie, mateczko zawołała. Zawsze będę kochać ciebie i ojca.Matka łagodnie odsunęła ją od siebie i delikatnie popchnęła w stronę Cameronów: Idz powiedziała spokojnie. Od teraz należysz do nich.Wieści lotem błyskawicy rozchodzą się po Racicot.Jeszcze przed nocą mieszkańcy wybrzeżawiedzieli, że Cameronowie zamierzają zaadoptować Norę Shelley i chcą zabrać ją ze sobą.Wszyscyprzyjęli tę wiadomość z wielkim zaskoczeniem i jeszcze większą zazdrością.Kobiety pogardliwie kręciłygłowami: Teraz dopiero Nora porośnie w piórka mówiły. Zawsze uważała się za kogoś lepszego odinnych: Nate Shelley i jego żona przewrócili jej w głowie z kretesem.Ciekawe, co na to powie RobFletcher.Nora poprosiła brata, aby przekazał nowinę Robowi, ale Merran Andrews była szybsza.DopadłaRoba, zanim przybił do brzegu i wyciągnął łódz, aby przeschła na słońcu. Czy słyszałeś już najnowszą wiadomość, Rob? Nora wyjeżdża.Zostanie wielką panią.Cameronowie zupełnie stracili głowę, zamierzają ją adoptować.Merran od dawna polowała na Roba.Rob był wysokim, przystojnym chłopakiem, należał donajbogatszych mieszkańców znad zatoki i pod każdym względem stanowił doskonałą partię.Wybrałjednak Norę, więc cios, który Merran mogła mu teraz zadać, sprawił jej przyjemność; jeszcze zdąży byćdla niego miła.Rob spojrzał na Merran i pobladł pod warstwą opalenizny.Wyczytał w jej oczach, że wszystko jużzostało przesądzone i nie da się tego zmienić. To się wspaniale składa powiedział, siląc się na spokój. Zasługuje na coś lepszego niż życie wRacicot.27 Była zbyt dobra dla tutejszych prostaków, to miałeś na myśli? spytała złośliwie Merran.Nora spotkała Roberta dopiero następnego wieczoru, kiedy przeprawiła się z Dalveigh.Stał na brzegu,pomógł jej wciągnąć łódz i wysiąść.Szli plażą, czując na twarzach promienie zachodzącego słońca;słuchali szumu wiatru i wpatrywali się z zachwytem w pierwszą wieczorną gwiazdę, która zajaśniała naciemniejącym niebie.Norę złościło, że czuje się niezręcznie.Rob Fletcher był przecież tylko jejprzyjacielem, nikim więcej, przyjacielem, któremu mogła zwierzyć się ze swoich myśli i marzeń.Skądwięc ten dziwny ból w sercu? Bardzo chciała, żeby Rob coś powiedział, ale on szedł obok w milczeniu, zpochyloną głową. Przypuszczam, że już wiesz o moim wyjezdzie odezwała się w końcu.Skinął głową. Tak.Chyba ze sto osób już mi o tym mówiło odpowiedział, ciągle nie patrząc na nią. Czy nie sądzisz, że spotkało mnie wielkie szczęście? spytała. Sam nie wiem, co o tym myśleć powiedział powoli. Wyjedziesz, rozejrzysz się i wtedy sięokaże.Teraz, tutaj, wszystko wydaje się proste.Ale może okazać się inaczej.Myślisz, że można jednegodnia przekreślić dwadzieścia lat życia i rzucić wszystko, ot tak, bez żalu? Ależ oczywiście, że będę tęsknić za domem, jeśli o to ci chodzi odburknęła rozdrażniona Nora.Na pewno, przynajmniej z początku.Jestem na to przygotowana, ale człowiek ma taką naturę, że jest wstanie przystosować się do każdej sytuacji.Poza tym nie wyjeżdżam na zawsze.Będę tu wracać każdegolata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]