[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest jeszcze Polska i wojna, którą planuje.Tatarzy przy pierwszej okazji przekroczą granice Arabii, są bowiem pewni, że Arabia i tak wkrótce ich zaatakuje.Za kluczowe postaci tego bałaganu Montfallcon uznaje obecnie Perrottów i pragnie, bym wyszła za któregoś z potomków tej rodziny.- Może powinnaś.- Wtedy by nas rozdzielono! - zaniepokoiła się Gloriana.- Ale nasze szczęście nie może ważyć na interesach państwa.- Byłoby głupotą z mojej strony takie poświęcenie.Sam mówiłeś mi, Quire, że nie powinnam zaprzedawać się z duszą i ciałem Królestwu, że wystarczy moja obecność i umysł! - Niczym małe, przestraszone dziecko spojrzała na jego ponure oblicze.- Tak.Chyba zresztą Montfallcon się myli - pocieszył ją.- Kto wie, czy żywiąca tyle żalu i złości rodzina Perrottów miałaby ochotę na jakikolwiek związek? Chcą zemsty.A poza tym, wątpię, by małżeństwo mogło jeszcze powstrzymać wojnę.Chyba, że byłby to związek z Hassanem.- Nie mogę go poślubić.- Wówczas przynajmniej nadal moglibyśmy być kochankami - powiedział Quire z łagodnym uśmiechem.- Zapewne sam by to pochwalił, przynajmniej jak długo zachowywalibyśmy dyskrecję.Przyłożyła dłoń do jego warg, a on ucałował jej palce.Pogłaskała ciężką szczękę.- Żadnego cynizmu.Hassan żąda zbyt wiele.Wiem, że jest wielu pośród szlachty, którzy chętnie widzieliby taki związek, bowiem uznają go za silnego i męskiego, jednym słowem za odpowiedniego kandydata na mego władcę.Quire przytaknął.- Gdybyś kiedykolwiek postanowiła ponieść ofiarę, a wiesz, że ogólnie odradzam ci takie postępowanie, to rozważ małżeństwo z Hassanem.To byłaby jedyna rozsądna decyzja.Przyciągnęła go do siebie.- Dość.Nie raz jeszcze to usłyszę.Kocham cię, Quire.W jej głosie brzmiała nuta, której nie słyszał nigdy dotąd, gdy opierał się konsekwentnie jej emocjom.- I ja cię kocham.* * *Znów była Glorianą Reginą w całej wspaniałości oficjalnego stroju, z berłem w jednej i jabłkiem w drugiej dłoni, z dwoma sztywnymi kołnierzami rozpostartymi niczym skrzydła wróżki, z masywną, sterczącą krezą, w staniku i krynolinie, w różnokolorowych brokatach, wyszywanych jedwabiach.Wielkie perły okrywały ją niczym łzy, diamenty rozświetlały rękawy i piersi.Quire zdjął sombrero i ucałował jej dłoń.Wróciła właśnie z Rady.Wyjął jej berło i jabłko z rąk, przekazał służącemu, by umieścił je w szafce.Podał jej kielich wina.Upiła nieco i spojrzała z uśmiechem na swego niewysokiego dworzanina.- Blada jesteś - powiedział.Obszedł ją i poluzował stanik, nie mogąc dosięgnąć krynoliny.Grzebał się z tasiemkami tak długo i niezdarnie, aż wybuchnęła śmiechem i zawołała damy.- Na Radzie wyszło o wiele więcej spraw, niż oczekiwałam - powiedziała.Usiadł i czekał, aż uśmiechające się do niego damy uwolnią ją od odzienia.Lubiły go, bowiem rozbudził w Królowej kobiecość, a tego one pragnęły dla niej od dawna.- Mamy wojnę?- Jeszcze nie.Montfallcon wiele mówił o tobie.- Dalej mnie oskarża?- Wierzy, że znalazł dowód przeciwko tobie.Czy wiesz, że te budynki wzniesione zostały na starszych jeszcze murach? Jasne, że wiesz, opowiadałam ci przecież o mojej przygodzie z Uną.Miałam po tym straszne sny, ale przy tobie, kochany, wszystkie lęki mnie opuściły.- Tak.Una kazała zamurować wejście.- Ale Montfallcon podejrzewa, że jest więcej wejść, w starym skrzydle, w pobliżu Sali Tronowej mego ojca.Opowiadałam ci, co mi się zdarzyło.Quire uniósł dłoń, by zapobiec odbiegnięciu od tematu.- Co z tymi wejściami?- Powiedział, że mieszkałeś tam przez wiele miesięcy, zanim po raz’pierwszy pojawiłeś się podczas turnieju.Mówił, że to ty zamordowałeś wszystkich, którzy zginęli lub zniknęli.Uzyskał poparcie lorda Kansasa, który jest dobrym i odważnym człowiekiem.Razem organizują ekspedycję mającą zdobyć świadków, gotowych zeznawać przeciwko tobie.Quire uśmiechnął się.- Gdzież te morderstwa były popełnione? Przed publicznością szczurów chyba.- Zaniepokoiło mnie to, kochany.Wolałabym, żeby nie ruszano murów.Ja.- zawahała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]