[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwiastun Burzy wył dziko, gdy trzykrotnie uderzał w przeciwnika i trzykrotnie Teokrata zdołał osłonić się tarczą.Po trzecim uderzeniu nastąpił kontratak i szczęśliwie Elryk zdołał w porę sparować cios, tak że ostrze topora ledwo drasnęło jego prawe ramię.Naparł Tarczą na Jagreena Lenia i ciężarem swego ciała spróbował go przewrócić.Ciął przy tym przeciwnika ponad obiema tarczami.Trwali w tej pozie przez parę chwil, a dookoła nich rozlegały się dźwięki większej bitwy.Prosto z ziemi, jak gigantyczne rośliny, wystrzelały w powietrze słupy o niezliczonych barwach.Wtem Teokrata skoczył do tyłu i zamachnął się na albinosa, który osłoniwszy się przed ciosem podążył za przeciwnikiem.Zamierzył się na jego nogę, lecz nie wcelował.Jagreen Lern zamachnął się z góry w głowę Elryka, ale ten rzucił się w bok, a Teokrata wytracony z równowagi siłą własnego uderzenia, postąpił kilka kroków naprzód.Elryk skoczył na nogi i kopnął go w plecy.Wróg zachwiał się i upadł na twarz.Padając zgubił tarczę i miecz, ponieważ chcąc zrobić zbyt wiele rzeczy naraz, nie zdołał zrobić ani jednej.Melnibonéanin przycisnął wroga do ziemi stawiając nogę na jego szyi.Zwiastun Burzy wysoko uniesiony niecierpliwie oczekiwał uczty.Jagreen Lern dźwignął się z trudem i przekręcił na plecy.Spojrzał na Elryka.Jego twarz stała się blada jak płótno, wzrok miał wlepiony w Czarny Miecz, wiszący groźnie nad nim.- Skończ to teraz - odezwał się zachrypniętym głosem.- W całej wieczności nie ma miejsca na moją duszę.Muszę odejść do Otchłani, więc skończ!Albinos miał już pozwolić Zwiastunowi Burzy zatopić chciwe ostrze w ofierze, lecz nagle powstrzymał się.Z wysiłkiem utrzymał diabelski miecz z dala od Teokraty.Zwiastun Burzy wydał pomruk zdziwienia i poruszył się niespokojnie.- Nie - Elryk powiedział powoli.- Nie chcę niczego, co jest twoje, Jagreenie Lernie.Nie zanieczyszczę swojej duszy twoją duszą.Moonglumie! - krzyknął, a gdy przyjaciel znalazł się tuż, dodał: - Moonglumie, daj mi swój miecz.Bez słowa Rudowłosy usłuchał go.Melnibonéanin schował stawiającego opór Zwiastuna Burzy.- To pierwszy raz, kiedy nie dałem ci się posilić.Ciekaw jestem, co teraz zrobisz? - mruknął i wziął broń Moongluma.Pochylił się nad ofiarą i ciął Teokratę w policzek, otwierając głęboką i długą ranę, z której trysnęła krew.Jagreen Lern przeraźliwie wrzasnął.- Elryku, nie! Zabij!!!Z okrutnym uśmiechem albinos ciął drugi policzek.Jagreen Lern wykrzywił zakrwawioną twarz wołając o śmierć, lecz kat, wciąż z obojętnym uśmiechem, odezwał się cichym i miękkim głosem:- Chciałeś naśladować Cesarzy z Melniboné, prawda? Drwiłeś z Elryka z rodu królów, torturowałeś go, porwałeś jego żonę.Zamieniłeś ją w piekielną kreaturę, przemieniłeś cały świat.Zamordowałeś przyjaciół Elryka i w swojej bezczelności wyzwałeś go do walki.Ale jesteś jeszcze mniejszym pionkiem, niż kiedykolwiek był Elryk.Teraz, maluczki człowieczku, dowiesz się, jak Melnibonéanie zabawiali się z takimi parweniuszami, w czasach gdy władali światem!Jagreen Lern umierał przez godzinę.Dzięki błaganiom Moongluma, tylko tyle trwały jego męki, Rudowłosy na wszystko zaklinał, żeby Melnibonéanin szybko to skończył.Albinos wytarł splamiony miecz w kawałek materiału z odzienia Teokraty i zwrócił go Moonglumowi.Spojrzał na okaleczone ciało i trącił je nogą.Potem odwrócił się i popatrzył na Władców z Wysokich Światów.Walka wyczerpała go, jak również wysiłek, który musiał włożyć w schowanie Zwiastuna Burzy do pochwy.Ale z chwilą, gdy spojrzał na tamtą gigantyczną bitwę, zapomniał o zmęczeniu.Władcy Prawa i Władcy Chaosu zmienili się w olbrzymy i ich postaci owiała lekka mgła, lecz walczyli wciąż utrzymując ludzkie kształty.Byli jak na pół realni giganci, walczący teraz na ziemi i ponad nią.Daleko na horyzoncie Elryk zauważył Donblasa, Twórcę Sprawiedliwości, zmagającego się z Chadrosem Żniwiarzem.Lśnili różnobarwnym światłem, wśród którego migał wysmukły, prowokujący miecz, ścierając się z ogromną kosą.Nie będąc w stanie wziąć udziału w walce, oraz nie wiedząc, na którą stronę przechyla się szala, Elryk i Moonglum patrzyli na zmagania olbrzymów, obserwując zanikanie ziemskich kształtów obu walczących stron.Zdawało się, że walka toczy się we wszystkich wymiarach wszechświata.Jakby w oczekiwaniu nadchodzącej transformacji, Ziemia również traciła swą formę.Aż po jakimś czasie ostatni żywi ludzie dryfowali wśród zmieszanych ze sobą, wirujących obłoków powietrza, ognia, ziemi i wody.Ziemia ulegała rozproszeniu, a Bogowie z Wysokich Światów wciąż o nią walczyli.Materia ziemska powróciła do swej pierwotnej postaci.Jej składniki istniały, lecz nie były uformowane.Zwycięzcy będą mieli przywilej ukształtowania nowej planety.A walka trwała.ROZDZIAŁ 6Ostatecznie skłębiona ciemność ustąpiła miejsca światłu i rozbrzmiał kosmiczny wrzask nienawiści i zawodu, i Elryk pojął, że Władcy Chaosu zostali pokonani, wygnani.Zwycięscy Władcy Prawa wykonali plan Przeznaczenia.Pozostała jeszcze jedna rzecz do całkowitego zamknięcia tego rozdziału - zadęcie w Róg.Melnibonéanin zdał sobie sprawę, że brak mu siły, żeby zagrać na Rogu po raz trzeci.Dookoła dwóch przyjaciół świat ponownie nabierał dostrzegalnych i ostrych kształtów.Stali na skalistej równinie.W oddali wydźwigały się smukłe szczyty nowo uformowanych gór.Purpurowe wierzchołki ostro rysowały się na tle spokojnego błękitu.Wtem Ziemia zaczęła się poruszać.Coraz szybciej i szybciej obracała się dookoła własnej osi.Z niesamowitą prędkością dzień gonił noc, mrok ustępował miejsca światłu.Nagle glob znów zwolnił bieg.Słońce wisiało na nieboskłonie, niewzruszone jak zawsze.Przemiana dokonała się.Panowało tu teraz Prawo.Jednak pomimo zwycięstwa Prawo nie mogło uczynić nic, póki Róg nie zagrał po raz ostatni.- Więc wszystko skończone - wymamrotał Moonglum [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •