[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przypominam, że Ewunia jestnieletnia.Więc chyba nie chcesz, żeby ktoś się o tymdowiedział, co, Pawełku? Spierdalaj stąd poparł Rosoła drugi głos.Grażyna Kamińska nie była już pewna, kto to.Wydawało jejsię, że Paweł wstał chwiejnie i ruszył do drzwi.Potem jejpowieki zrobiły się zbyt ciężkie.Pozwoliła im opaść i z ulgązamknęła oczy.Wokół zrobiło się ciemno i cicho.Zemdlała.Ewka Rosół spojrzała na siebie w lustrze.Z przerażeniemzauważyła, że bez makijażu wygląda gorzej niż tragicznie.Chwyciła szybko kosmetyczkę i wysypała wszystko na pralkę.Trzeba było działać natychmiast.W kilka minut nałożyłapodkład, róż, tusz do rzęs i pomadkę.Niezbędne minimumkażdej eleganckiej kobiety, jak zawsze powtarzała.To musina razie wystarczyć.Ma ważną rzecz do załatwienia, więc niemoże wyglądać zle. Wymknęła się z domu i pobiegła przez wieś do Julki.Kilkaosób dziwnie na nią patrzyło.Było jej to obojętne.I tak zawszeją obgadywali.Weszła do domu przyjaciółki bez pukania.Ziętar już tam siedział.Palił papierosa, zaciągając się głęboko.Spojrzał na nią pożądliwie, kiedy stanęła w progu. A więc wpadłaś z Kamińskim, co? zarechotał osiłekna powitanie. Skąd wiesz, że z nim? zdziwiła się Ewka.Nie mówiła Julce, kto jest ojcem bachora.Spojrzałana przyjaciółkę, która siedziała cicho w kącie.Ta wzruszyłatylko ramionami. W necie widziałem zaśmiał się znowu Ziętar. I terazchcesz, żeby wujcio Ziętar zajął się twoim małymproblemikiem, co?Wskazał jej, żeby usiadła obok niego na fotelu.Było małomiejsca, więc usiadła mu od razu na kolanach.Wiedziała, żetego od niej oczekiwał.Skinął głową z aprobatą.Dobrzewiedziała, jak postępować z takimi jak on. Znam jednego doktorka w Brodnicy, który się podejmie.Czysta sprawa, ale trzeba mieć hajs kontynuował osiłek. Nie będzie ci tego robił w stodole czy inne takie.O nie.Ziętarnie da skrzywdzić swojej foczki.Julka wzdrygnęła się.Ewka rzuciła jej szybkie spojrzenie.Chciała dać koleżance do zrozumienia, że potem o tympogadają.W końcu Ziętar był chłopakiem Julki. To jak, hajsik masz? Niecały przyznała Ewka niechętnie.Wiedziała, gdzie ojciec trzyma pieniądze.Wzięła wszystko,co znalazła.Miała też trochę swoich oszczędności.Mimo to nieudało jej się zebrać całej kwoty. Nie szkodzi, nie szkodzi.Chętnie pomogę ci w tym małym,tycim, tycim problemiku.Ale nie za darmo, oj nie. Osiłekznowu zarechotał obleśnie. Ziętar musi coś z tego mieć.Matka Teresa to ja nie jestem.Ewce zrobiło się niedobrze.Zmierdziało mu z ust.Zaciągnąłsię i dmuchnął jej dymem prosto w twarz.Zakaszlała głośno.Pokazał znacząco na swój rozporek. Najpierw muszę się pozbyć bachora powiedziała twardo.Nie chciała, żeby ją oszukał. Ja decyduję, co jest najpierw. Z jego głosu zniknęłaudawana słodycz. Ale może być, pójdę ci na rękę.Niech jużbędzie.W ramach spłaty kredytu będziesz mnie obsługiwałaprzez najbliższy miesiąc.Kiedy tylko mnie najdzie ochota.Dawaj kasę, którą masz, i jedziemy. Teraz? zapytała Ewka z niedowierzaniem.Nie myślała, że wszystko pójdzie tak szybko.Dotknęłabrzucha.Nic nie poczuła.Słyszała wiele razy, że można wyczućkopanie dziecka.Może jeszcze było za małe. A co myślałaś? %7łe kiedy? Zawsze możesz poczekaćdziewięć miesięcy i samo wyskoczy, twój wybór.Zmiał się nadal, kiedy prowadził ją do samochodu.Biegła,żeby za nim nadążyć.Młodszy aspirant Daniel Podgórski zaparkował niedalekoBaszty w Brodnicy.Umówił się z prokuratorem JackiemCzarneckim w kawiarence niedaleko rynku.Nie bardzorozumiał, dlaczego prokurator nie chciał spotkać sięw Komendzie Powiatowej Policji.Przez telefon wszystko tobrzmiało dość tajemniczo.Podgórski nie bardzo też wiedział,czego właściwie spodziewać się po tym spotkaniu.Czarneckibył bliskim przyjacielem ojca Daniela, ale po śmierci tatyPodgórski praktycznie nie widywał prokuratora.PoczątkowoMaria chciała się chyba odciąć od wszelkich kontaktówz policjantami.To się potem zmieniło, ale relacje z Czarneckimnigdy się nie odnowiły.Daniel kilka razy z nim współpracował,ale nic poza tym.Nie spotykali się na gruncie prywatnym.Daniel Podgórski wszedł do kawiarni, z ulgą zostawiającza sobą mrozne powietrze zimowego popołudnia.Od razuzauważył prokuratora.Jacek Czarnecki był otyłym mężczyznąz sumiastymi wąsami, którymi nie pogardziłby nawet JanuszRosół.Jego potężne ciało z trudem mieściło się w tanimbrązowym garniturze.Na krześle obok prokuratora siedziała drobna kobieta.Miałaobcięte na jeżyka siwe włosy i kanciastą, pomarszczoną twarz.Ubrana była w skórzaną marynarkę odsłaniającąprzedramiona.Daniel przyglądał się przez chwilę jej rękom.Były całkowicie pokryte wyblakłymi już tatuażami.Trudno byłonawet rozróżnić, co kiedyś przedstawiały.Daniel Podgórski doskonale wiedział, kim była ta kobieta.Słynna komisarz Klementyna Kopp.Z jej aparycją trudno byłoją z kimkolwiek pomylić.Kobieta z jednej strony mogłapochwalić się imponującą liczbą rozwiązanych spraw, z drugiej mało który policjant z Brodnicy i okolic chciał z niąwspółpracować. Danielu, tutaj jesteśmy! zawołał do policjantaprokurator Czarnecki.Podgórski zbliżył się ostrożnie. Siadaj, Danielu zaprosił prokurator, odsuwając dlapolicjanta krzesło. To pani komisarz z policji kryminalnejnaszej Komendy Powiatowej.Kobieta wyciągnęła do Podgórskiego wytatuowaną rękęi uścisnęła mocno jego dłoń.Boleśnie.W Brodnicy krążyłyo niej legendy.Jedni twierdzili, że młodość spędziła po drugiejstronie barykady, w przestępczym półświatku.Inniutrzymywali, że nie była do końca normalna.Danielzastanawiał się, ile z tego wszystkiego było prawdą.Chciał czy nie chciał, wyglądało na to, że będzie miał okazjęsam się przekonać. Klementyna przedstawiła się krótko komisarz Kopp.Na jej twarzy nie było ani śladu makijażu.Brwi prawiew ogóle nie miała, co nadawało jej nieco egzotyczny wygląd. Daniel odparł Podgórski. Mamy trochę do obgadania, ale najpierw zamówmy zaproponował prokurator i przywołał kelnerkę gestempulchnej dłoni.Prokurator Czarnecki zamówił kawę i kawałek tortubezowego.Daniel poszedł za jego przykładem.Nie chciał terazzagłębiać się w kartę dań.Klementyna Kopp wyciągnęłaz czarnego plecaka butelkę gazowanego napoju i zaczęła gopowoli sączyć małymi łyczkami.Kelnerka rzuciła jej niechętnespojrzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]