[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mara i Luke spoglądali na oświetloną blaskiem płonących budynków taflę wodyogromnego sztucznego jeziora, zwanego Wielkim Zachodnim Morzem.Było to słynnemiejsce wypoczynku istot najró\niejszych ras i wspierało się na dziesiątkach tysięcy kolumn idachów wie\owców.Kilkanaście lejów wodnych znaczyło miejsca, w których lądujące nietak ostro\nie gwiezdne statki przebiły grube durastalowe dno i pozwoliły, \eby wodazalewała strumieniami ni\sze poziomy podziemi Coruscant.Prawdę mówiąc, Skywalkerowiewybrali najlepsze miejsce na lądowanie po katapultowaniu, ale dno było tak zaśmieconeporzuconymi automatami i wrakami powietrznych śmigaczy, \e odnalezienie ulubionejjednostki typu R2 sprawiało kłopoty nawet komuś tak doświadczonemu jak mistrz Jedi.Mara przycisnęła guzik kompresora aerołubków i nawet się nie skrzywiła, kiedysprę\one powietrze ścisnęło jej złamane kości.Wyciągnęła z pakietu medycznegowtryskiwacz i wstrzyknęła sobie porcję znieczulającego płynu bacta.W normalnychokolicznościach nie zastosowałaby środku uśmierzającego ból, ale wiedziała, \e w ciągu kilkunajbli\szych godzin musi pokonać du\ą odległość.Nie chciała, \eby złamana kość jej w tymprzeszkadzała.Zauwa\yła, \e Yuuzhan Vongowie zaczynają ściągać z orbity wielkie okręty,aby ich artylerzyści rozprawili się ze stanowiskami turbolaserów na dachachwysokościowców.Wyczuwała, \e kapitan Byrta z małym Benem na pokładzie nie zdołałwskoczyć do nadprzestrzeni.Musiał zawrócić na orbitę, i to szybko.W końcu Luke wyciągnął rękę w kierunku tafli wody.W oddali powierzchnia sięzmarszczyła i wyłonił się spod niej kadłub uszkodzonego X-skrzydłowca.Natychmiast odstrony słońca zanurkowały dwa yuuzhańskie powietrzne skify.Ich piloci natknęli się jednakna ogień pobliskiej baterii turbolaserów.Na kilka sekund powietrze nad jeziorem przemieniłosię w świetlistą sieć płonących kuł plazmy i blasterowych błyskawic.Kiedy jeden skifrozleciał się w rozbłysku ognistej eksplozji, pilot drugiego zrezygnował z ataku.Zadarł dzióbswojej jednostki i ścigany strugami laserowych smug, zawrócił prosto ku słońcu.Na znak wdzięczności Mara pomachała artylerzystom.Byli tak dobrze zamaskowanina dachu pobliskiego wie\owca, \e nie zauwa\yła ich, dopóki nie posłu\yła się Mocą.Lukeprzywołał X-skrzydłowiec do brzegu i wyciągnął donośnie ćwierkającego R2-D2 z gniazdaastrome-chanicznego robota.Je\eli nie liczyć osmalonej powierzchni, automat nie sprawiałwra\enia uszkodzonego.Serie protestujących pisków stanowiły najlepszy dowód, \e aniogień, ani woda nie wyrządziły \adnej szkody jego podzespołom.Nagle nad głowami obojga Skywalkerów nastąpiła ogromna eksplozja.Wybuchzaćmił na kilka chwil nawet blask słońca i ozdobił niebo długimi jęzorami białego ognia.Luke i Mara unieśli głowy i czekali, a\ malejąca intensywność blasku pozwoli im dostrzecopadające na powierzchnię planety wirujące w locie szczątki gwiezdnego okrętu.Niepotrafiliby powiedzieć, czy to liniowiec Yuuzhan Vongów, czy Nowej Republiki.Czująccoraz większe przygnębienie, Mara ujęła mę\a pod rękę i oparła się na jego ramieniu.- Luke, jak z tego wybrniemy? - zapytała.Zanim się katapultowali, zauwa\yli, \ewszystkie szlaki powietrzne Coruscant są albo nieprawdopodobnie zatłoczone, albozablokowane ruinami zniszczonych wie\owców.Nawet gdyby zdołali dotrzeć dokosmoportu, nie znalezliby \adnego statku, którym dałoby się wznieść się w przestworza.-Będziemy mieli szczęście, je\eli w ogóle wystartujemy, a co dopiero marzyć o ratowaniuBena.Luke objął ją ramieniem.- Zaufaj Mocy, Maro - powiedział.- Na nic więcej cię nie stać? - zapytała z goryczą.- Czy wiara w Moc ocaliła odśmierci Anakina?- Mo\e Anakin oddał \ycie, aby nas ocalić - odparł łagodnie Skywalker.Uklęknąłprzed R2-D2 i rękawem kombinezonu przetarł kratkę osłaniającą mikrofon.- Nie jesteśmysami, Maro - ciągnął po chwili.-Je\eli Artoo połączy nas z kanałem wojskowym, mo\e ktośnam pomo\e.- Mo\e.- Mara odwróciła głowę i pohamowała wzbierające w jej sercu ciemneemocje.Nie chciała winić Hana ani Leii za niebezpieczeństwa, na jakie narazili jej syna, alenie mogła oprzeć się wra\eniu, \e jednak zawinili.- Pospiesz się, Skywalkerze - powiedziała.- Ju\ mam - odezwał się Luke.- Artoo.Zachwycony robot radośnie zaświergotał.- Jesteś pewien? - Luke zaczął suszyć kratkę mikrofonu robota.-Naprawdę udało cisię odnalezć Leię?- Zapewniam was, \e to jeszcze nie koniec - zaczęła Leia swoje przemówienie, zpewnością ostatnie w historii Coruscant przed opanowaniem planety przez najezdzców.-Przed dwoma laty na naszą galaktykę napadli Yuuzhan Vongowie.Gdyby przybyli wpokojowych zamiarach, powitalibyśmy ich z radością.Oni jednak nie pojawili się jakoprzyjaciele ani partnerzy, ale jako złodzieje i najezdzcy.Zobaczyli miłującą pokój galaktykę iuznali siłę naszych przekonań za słabość orę\a, a mądrość zawieranych kompromisów zabojazliwość tchórzy.Niesprowokowani, zaatakowali bez litości.Wymordowali miliardynaszych obywateli, podbili wiele światów i zło\yli w krwawej ofierze miliony istot, \ebyzaspokoić \ądzę krwi wyimaginowanych bogów.Sądzili, \e łatwo nas pokonają, gdy\przypuszczali, \e poddamy się bez walki.Przeliczyli się w rachubach.Podjęliśmy walkę w przestworzach Dubrilliona i Ithora,Czarnego Bantha i Korelii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]