[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jeden z zielonych jeźdźców T’gellana usłyszał brzęk tłuczonego szkła i zapobiegł większym zniszczeniom.— Na jego łagodnej zwykle twarzy zagościł surowy grymas.— T’gellan przesłuchuje trzy osoby złapane na gorącym uczynku.— Uzdrowiciel z Bendenu nie miał tyle szczęścia — opowiadał F’lar — chociaż jego czeladniczka twierdzi, że z tego wyjdzie.Nasi ludzie będą przeszukiwać okolicę do późnej nocy.— Sintary widział ich tylko przez moment — stwierdził K’van i dodał przepraszająco: — Dżungla jest zbyt gęsta i nie będzie ich łatwo pochwycić.— Tych drani mamy wszystkich — w głosie Groghego dźwięczała niekłamana satysfakcja.Huknął pięścią w stół na podkreślenie swoich słów.— Przywódca wyglądał na upartego — zauważył Sebell.— To jeden z tych, co potrafią umrzeć za sprawę.— Reszta raczej nie będzie aż tak twarda — odrzekła kwaśno Sharra.— Rana Głowy to maruda.— Świąd wkrótce obejmie całe jej ciało — dodała Keita, podając im tacę z maleńkimi, gorącymi pasztecikami przygotowanymi przez Zgromadzenie.Sharra cmoknęła z udawanym ubolewaniem.— I do tego pragnienie, co?— Spragniona, swędząca Rana Głowy? — spytała Lessa ze znaczącą miną.Sebell wyjaśnił, ale pełen zrozumienia uśmiech Lessy zmienił się w szerokie ziewnięcie.— Przepraszam, ale zeszłej nocy mało co spaliśmy — wyjaśniła.— Mamy tu pokoje gościnne, Lesso — szybko zaproponował i Oldive.— Nie jest z nami aż tak źle — odparł sztywno F’lar.— Może z tobą nie, F’larze — stwierdziła Lessa podnosząc się powoli — ale ja już osiem godzin temu powinnam się była porządnie wyspać.Z radością powitam okazję.Gdziekolwiek.— Ależ oczywiście, oczywiście — włączył się Groghe.— Zawsze jesteście mile widziani w Forcie.— I w Ruatha — dodali zgodnie Jaxom i Sharra, wiedząc, jak bardzo Lessa lubi swoją rodzinną warownię.Władczyni Bendenu pokręciła głową ze smutnym uśmiechem!— Ramoth i Mnementh już się wylegują na słońcu na wzgórzach ogniowych w Forcie.A mnie jest potrzebny cichy pokój.Tutaj — wskazała na podłogę.— Żadnych świątecznych hałasów.— Do diaska! Muszę wracać na Zgromadzenie, wyjaśnić to zamieszanie i zebrać skargi — Groghe zerwał się na nogi.— Fanatycy mogą poczekać.Dobrze im to zrobi.— Jeśli cokolwiek dobrze zrobi tym draniom — dodała znużona Sharra.Keita raźno poprowadziła Władców Bendenu do ich kwater.— Muszę wracać z raportem do Lorda Torica — oświadczył z żalem K’van, wstając od stołu.— Jestem pewien, że doceni fakt, iż był dziś tylko jednym z wielu obiektów ataku.— Toric lubi być wyróżniany — F’lar podniesieniem dłoni dał do zrozumienia, że wie, dlaczego K’van utrzymywał ten chwiejny rozejm z Władcą Południowej Warowni.— Będziemy go informować na bieżąco — oświadczył Groghe z krótkim skinieniem głowy.Też miał na pieńku ze skłonnym do urazy Toricem.— Lądowisko, Benden, Boll, Południowy? Ile jeszcze mogło być celów ataku?— Ciekawe, czy liczyli na burzę w Dalekich Rubieżach? — spytała ironicznie Lessa i wyszła za Keitą z jadalni.F’lar zatrzymał się na moment:— F’lessanie, idziesz z nami?—Nie, ojcze, chociaż nie bez żalu.Chcę sprawdzić, czy z tą jeźdźczynią zielonej jest wszystko w porządku.Pobili ją, zanim nadleciała jej smoczyca.Rozstali się bez zwyczajowych życzeń wszystkiego najlepszego na nowy Obrót — nikt nie okazał się na tyle bezmyślny, by je złożyć innym.Groghe, Sebell i N’ton nie zdążyli nawet dojść do Placu Zgromadzeń, gdy na wieżę bębnów napłynęły nowe wiadomości.— Ostrzeżenie — przetłumaczył Sebell i przygotował się na następną złą wiadomość.— Z Cechu Kowali — dodał.— Ale chyba nie od Fandarela? Bardzo starannie zabezpieczył swoje pomieszczenia cechowe i magazyny przed niepożądanymi gośćmi.Aha, rozumiem… — twarz Lorda Groghe rozpogodziła się pod koniec komunikatu.— Próbowali! Ciekawe, co mu się udało wydobyć z napastników.Ach, do licha, wszyscy z tym zwlekają!Usłyszeli harfiarzy, wygrywających żwawą melodię nielicznym tancerzom na placu.Po bokach grupki ludzi grzały ręce nad piecykami, prowadząc ciche rozmowy i z niepokojem obserwując przejazd Władcy ich Warowni na wielkim wierzchowcu.— Ojcze! — usłyszeli wołanie Horona, który o mało nie skręcił karku, zbiegając po szerokich schodach.Dopiero gdy był dostatecznie blisko, zaczął mówić zdyszanym głosem: — Ojcze, znaleźliśmy coś, co powinieneś zobaczyć!— Za chwilę, Horonie, za chwilę.— To bardzo ważne.— Przeklęci fanatycy! Myślałem, że już ich nie zobaczymy oczy — zniecierpliwił się Groghe.— Sebell, idź i sprawdź, co jest do cholery takie ważne.Ja się zajmę ludźmi — wskazał na oczekujący! tłum.— Paskudny początek Obrotu.Ścisnął biegusa kolanami i pokłusował ku estradzie harfiarzy.Ci zakończyli melodię ozdobnikiem, który zyskał milczącą aprobatę Sebella.Tłum ruszył naprzód, by posłuchać Władcy Warowni.Sebell poszukał wzrokiem najbliższej osoby odzianej w harfiarski błękit.Była to uczennica, która natychmiast do niego podbiegła.— Worlo, będę w Warowni z Lordem Horonem.Przynoś mi wszystkie wiadomości, które nadejdą na wieżę bębnów, będę wysyłał odpowiedzi bezpośrednio do Mistrza Bębnów.Wezwał swoją złotą jaszczurkę ognistą, Kimi, posadził ją sobie na ramieniu i razem z Horonem ruszyli po szerokich schodach na lodowato zimny górny dziedziniec Fortu.Słyszał okrzyki, którymi powitano Lorda Groghe.— Cóż się stało takiego ważnego, Horonie? — spytał, gdy tylko znaleźli się w zacisznym miejscu.Horon przełknął ślinę.— To wprost… ohydne… — obrzydzenie wykrzywiło mu twarz.— Jakieś oszczerstwa fanatyków? — Sebell był zaskoczony.Horon zadrżał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]